CBA nie przestaje szukać dowodów przestępstw doktora G.
Centralne Biuro Antykorupcyjne nie przestaje szukać dowodów przestępstw doktora Mirosława G. ze szpitala MSWiA. Podejrzewa, że popełniał je, nawet gdy nie pracował już w szpitalu - dowiedział się "Dziennik".
W piątek o godz. 6 rano agenci CBA z nakazem przeszukania zjawili się w mieszkaniu anestezjologa z kliniki MSWiA doktora Piotra Orlicza. Funkcjonariusze szukali dokumentacji medycznej 28-letniej pacjentki, od której na początku czerwca zostały pobrany narządy do transplantacji.
Działali na podstawie decyzji prokuratora. Rewizja miała się odbyć w związku ze śledztwem przeciwko doktorowi G. Na postanowieniu widniał także paragraf kodeksu karnego, na który powoływał się prokurator, uzasadniając konieczność przeprowadzenia rewizji - jak ustaliła gazeta - dotyczy on zabójstwa.
Chodzi o wątek 28-letniej kobiety, od której 5 czerwca 2007 r. pobrano narządy. Tylko że wtedy G. już nie pracował w szpitalu. Chwilę wcześniej opuścił areszt, w którym przebywał od lutego - mówi dziennikowi jedna ze znających sprawę osób.
Z pobraniem narządów nie mógł mieć także nic wspólnego doktor Orlicz, który na początku czerwca przez tydzień leżał w szpitalu. Trafił tam w wyniku akcji funkcjonariuszy CBA, którzy zatrzymali go w związku z podejrzeniem pomocy w zabiegu przerywania ciąży u obywatelki Irlandii. Dotąd jednak nie postawiono mu żadnych zarzutów. Wczoraj agenci przeszukali mu mieszkanie, sprawdzali komputer. Po tej akcji złożę zażalenie. Czuję się nękany przez CBA - zapowiada na łamach "Dziennika" lekarz.
CBA i prokuratura nie skomentowały piątkowej akcji w domu doktora Orlicza. (PAP)