"Carrier" nad "Kurskiem"
Specjalistyczna brytyjska jednostka pływająca "Carrier" ze sprzętem, który umożliwi odcięcie uszkodzonej części dziobowej "Kurska", przybyła w nocy ze środy na czwartek na miejsce katastrofy rosyjskiego atomowego okrętu podwodnego.
Brak nowoczesnego sprzętu, w tym specjalnych pił do cięcia powłoki wraku, wstrzymywał w ostatnich dniach prace nad wydobyciem okrętu z dna Morza Barentsa. W ciągu najbliższych kilku dni rozpocznie się końcowy etap prac nad odcięciem części dziobowej okrętu, najbardziej zniszczonej w wyniku eksplozji na pokładzie "Kurska". Ma to potrwać kilkadziesiąt godzin.
Decyzja o pocięciu okrętu jest podyktowana obawą, że w części dziobowej mogą się znajdować torpedy, które nie eksplodowały i grożą wybuchem podczas podnoszenia jednostki. Dlatego na razie ten fragment okrętu pozostanie na dnie morza. Wrak, zgodnie z planami rosyjskich i zachodnich specjalistów, ma zostać podniesiony w połowie września. Odpiłowana część dziobowa zostanie wydobyta w ciągu roku.
Choć Rosjanie dotychczas nie wydali oficjalnego komunikatu o przyczynie katastrofy, amerykańskie zapisy hydroakustyczne i odkryte podczas penetracji wraku uszkodzenia dziobu wskazują, że jej powodem był wybuch znajdującej się na okręcie torpedy. Rosyjski okręt atomowy ze 118 osobami na pokładzie zatonął w Morzu Barentsa 12 sierpnia 2000 roku. (pw)