Cały nasz

Jak On to wszystko przemyślał. Przygotował ludzi testamentem: „Czuwajcie – z możliwością śmierci każdy zawsze musi się liczyć – Bóg wam zapłać”. I świat czuwał - pisze Adam Szostkiewicz w tygodniku "Polityka".

11.04.2005 | aktual.: 11.04.2005 10:34

Krakowskie błonia w noc przed pogrzebem Jana Pawła II pokrył dywan świateł. A w czysty, jasny piątkowy ranek miasto opustoszało ponownie. Prawie wszyscy woleli żegnać Papieża razem, w wielotysięcznej gromadzie, niż w domach.

Pod pałacem krakowskich biskupów, na sąsiednich Plantach i na błoniach, skąd widać kopiec Kościuszki i wieże Bazyliki Mariackiej, wciąż stały tłumy. Tak jakby czekały, że Papież jednak pojawi się w słynnym oknie krakowskiej kurii i powie choćby słowo. Tak jakby trwała jeszcze jedna pielgrzymka Jana Pawła II do ojczyzny.

Kiedy skończyła się msza, większość została na błoniach i tam oglądała telewizyjny przekaz z Rzymu. Płakali i klaskali tak jak rzesze na placu św. Piotra. „Chciał oddać całego siebie Chrystusowi i nam” – w tym jednym zdaniu z żałobnej homilii kardynała Ratzingera, przewodniczącego rzymskim obrzędom, mogli się odnaleźć chyba wszyscy ludzie dobrej woli, obojętne jakiej wiary i narodowości – przed watykańską Bazyliką i przed ekranami od Wadowic przez Gwatemalę i Filipiny po Bliski Wschód i Białoruś.

Ósmego kwietnia 2005 r. prawie wszystkie drogi rzeczywiście prowadziły do Rzymu. Co – poza miłością, podziwem i żalem – mogło łączyć te miliony uczestników ostatniej pielgrzymki Jana Pawła II, a właściwie do Jana Pawła II? O czym myśleli przywódcy państw, kiedy wiatr przewracał karty ewangeliarza pozostawionego na prostej trumnie Papieża? Ten obraz miał przede wszystkim symbolikę religijną: wierność prostocie Dobrej Nowiny, ale Ewangelia żyje nie tylko w Kościele, lecz także w świecie. W testamencie Jan Paweł II zanotował: „Ostatnie dziesięciolecie ubiegłego stulecia wolne było od dawniejszych napięć, co nie znaczy, że nie przyniosło z sobą nowych problemów i trudności”.

Mieli nad czym pomedytować nie tylko przedstawiciele innych Kościołów i religii niechrześcijańskich, lecz także prezydenci zwaśnionych państw Zachodu i świata muzułmańskiego. Konflikt Zachodu z islamem martwi Kościół nie mniej niż odpowiedzialnych liderów świata. Ale tylko egzekwie Jana Pawła II sprawiły, że w Rzymie z tej samej okazji znaleźli się prezydenci USA, Afganistanu, Syrii, Iranu i Izraela. Może chwilkę refleksji nad sensem tego największego w historii pogrzebu poświęcili także szefowie Rosji i Chin, którzy do Rzymu nie przybyli. Bo na rosyjskich nacjonalistów, którzy stwierdzili, że jedynym godnym uwagi pogrzebem w historii był pogrzeb Stalina, nie ma co liczyć.

Coś się przecież na świecie przez to ćwierćwiecze Jana Pawła II zmieniło za sprawą jego pontyfikatu. Jak dużo, świadczy i sygnał z Brukseli. Z dnia na dzień Komisja Europejska zmieniła zdanie i ogłosiła, że w dzień pogrzebu flagi Unii zostaną opuszczone do połowy masztu. Dziennik „Financial Times” zareagował natychmiast: „Kto powiedział, że Europa jest bezbożna?”. W republikańskim Paryżu rzucono pomysł, by Pola Marsowe przemianować na Pola Jana Pawła II - pisze Adam Szostkiewicz w tygodniku "Polityka".

Źródło artykułu:Polityka
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)