PolskaCała prawda o rządzie

Cała prawda o rządzie

Kandydat PiS na premiera Kazimierz
Marcinkiewicz w wywiadzie dla PAP powiedział, że jest w 100%
przekonany, iż powstanie koalicja PiS-PO. Jak zapowiedział, jego
partia codziennie będzie nakłaniać Platformę do podjęcia rozmów.
Marcinkiewicz chciałby, mieć gotowy skład rządu 19 października,
ale nie wyklucza, że bardziej realna data to 24-25 października.

Cała prawda o rządzie
Źródło zdjęć: © PAP

PAP: W imieniu PiS wezwał Pan w czwartek Donalda Tuska, by Platforma określiła się, czy chce tworzyć z wami rząd koalicyjny, czy też ma powstać pański rząd autorski. Zna Pan reakcję PO, co Pan na to?

Kazimierz Marcinkiewicz: Z reakcji liderów PO wnioskuję, że Platforma powiedziała "czekamy", że dziś nie chcą podejmować decyzji i rozmów, bo obawiają się prezydenckiej kampanii wyborczej. Dla mnie jest to niezrozumiałe, bo uważam, że po to startuje się w wyborach parlamentarnych i po to się je wygrywa, żeby przejmować władzę.

Warunki, jakie PiS przedstawiło PO są, można by rzec, idealne. Dlatego, że oddajemy, jako największy klub, funkcję marszałka Sejmu, funkcję wicepremiera i równoliczny, zrównoważony rząd. Nie słyszałem nigdy i nigdzie o lepszych propozycjach koalicyjnych.

Ale szanuję to, że PO chce czekać. Choć jednocześnie jestem przekonany, że tracimy czas, a Polska za dużo czasu na zmiany, na przemianę, na naprawę nie ma.

Rozumiem, że postawił Pan ultimatum do piątku. PO nie udzieliła konkretnej odpowiedzi. Czyli zgadzacie się na czekanie. A może stworzy Pan rząd autorski?

- Myślę, że nie. Myślę, że jeszcze jest szansa na to, by tworzyć rząd koalicyjny. Ja jestem zwolennikiem takiego rządu. Jestem przekonany, że taki rząd ma dużo większą siłę. Polsce taka siła jest potrzebna, by dokonać daleko idących zmian i naprawy państwa.

Musi minąć trochę czasu zanim PO zaakceptuje fakt, że to nie ona wygrała wybory. Więc będziemy po kolei, codziennie, próbowali rozmawiać z poszczególnym politykami PO, z jej liderem, i nakłaniać do podjęcia rozmów. Tym bardziej, że wybory prezydenckie mogą się zakończyć 23 października, a pierwsze posiedzenie Sejmu odbędzie się 19 października.

Czy oznacza to, że jesteście skłonni zgodzić się na propozycję Platformy, aby sfinalizować rozmowy rządowe po rozstrzygnięciu wyborów prezydenckich? Przed wyborami liderzy PiS mówili, że rząd powinien powstać po rozstrzygnięciu wyborów prezydenckich, ponieważ o fotel prezydenta rywalizują przedstawiciele obu partii, które mają stworzyć koalicję.

- Jedną rzeczą jest czynienie przygotowań, a inną - kalendarz konstytucyjny, który jest w tym przypadku dosyć bezwzględny. 19 października jest pierwsze posiedzenie Sejmu, dymisja rządu, desygnowanie premiera. Desygnowany premier ma 14 dni na ukonstytuowanie rządu. Więc oczywiście będzie się to odbywało w trybie konstytucyjnym, po zakończeniu II tury wyborów prezydenckich.

Niemniej jednak przygotowania mogą się toczyć. Mogą się one toczyć w każdy sposób, my możemy także zmienić naszą przedłożoną propozycję. Ale pomysł PO, by tworzyć program rządu poprzez recenzowanie przez nią programu rządowego PiS, nie wydaje się rozwiązaniem efektywnym. Nie widzę końca takich recenzji. My musimy usiąść do stołu i z różnych propozycji ustalić to, co rząd będzie czynił.

Na ile obstawiłby Pan, że 19 października będzie gotowy skład rządu?

- Chciałbym mieć ten skład 19 października, ale rozumiejąc sytuację, w jakiej się znajdujemy, myślę, że bardziej realna jest data 24-25 października.

Dlaczego PiS nie stworzy dokumentu, o jaki zwraca się PO, w którym byłyby rozpisane cele i zamierzenia rządu, tak jak je widzi PiS? Przecież dla partii przygotowanej do władzy nie powinien to być żaden problem?

- Mamy taki dokument.

To dlaczego nie chcecie go przesłać Platformie? Potem, po przejrzeniu tego dokumentu przez PO, moglibyście usiąść do rozmów o programie.

- Ale nie taka była propozycja PO. Tylko taka, że my przedstawiamy nasz program, a oni piszą do tego programu swoje uwagi. Pisanie uwag do jakiegoś programu to jest, w moim rozumieniu języka polskiego, recenzowanie. Nie widzę możliwości, żeby poprzez recenzowanie dojść do ostatecznego celu.

Widzi Pan jakieś pole kompromisu, jeśli chodzi o tryb prowadzenia rozmów, tego, w jakim gronie ma być uzgadniany program rządzenia.

- Odpowiedź na to pytanie brzmi: i tak, i nie. My możemy na początek odstąpić od pracy zespołów programowych, by uzgodnić do końca cele strategiczne i cele szczegółowe. To można zrobić w mniejszym gronie - zgoda.

Natomiast rozpisanie zadań dla poszczególnych celów strategicznych wymaga bardzo daleko idącej, ciężkiej pracy i ona robiona w niewielkim zespole jest niemożliwa. W moim przekonaniu będzie wymagała także udziału ekspertów. My jesteśmy do tego przygotowani, mamy szczegółowy program. Właśnie to wyborcy docenili.

Czy to nie będzie trwało za długo?

- Ja generalnie nie przewidywałem, że będzie to trwało dłużej niż tydzień. Ze względu na kampanię myślałem, że to się zmieści w dwa tygodnie.

PiS nie zgodzi się więcej na rozmowy z PO w obecności mediów, na transmisję takich rozmów?

- To jest absolutnie oczywiste. Nie wyobrażam sobie wzięcia udziału raz jeszcze w takim przedstawieniu. Rozmawiać poważnie o Polsce, tworzyć koalicję i rząd absolutnie trzeba przy otwartej kurtynie, ale to nie znaczy, że poprzez reality show.

Czy od czwartku spotykał się Pan z politykami PO, może ma Pan zaplanowane takie rozmowy?

- Nie spotykałem się od tego czasu z politykami PO. Oprócz tego, że bardzo często spotykamy się na korytarzach różnego rodzaju mediów i rozmawiamy ze sobą.

Czy będzie chciał Pan doprowadzić do spotkania w tym tygodniu polityków PiS i PO?

- Zapewne będę dążył do tego, by rozmawiać z Platformą Obywatelską w sposób oficjalny, roboczy i każdy inny, by doprowadzić do stworzenia rządu, bo Polska rządu potrzebuje.

Nie uważa Pan, że PO ma jednak pewne podstawy do tego, by proponować odsunięcie rozmów o rządzie do zakończenia wyborów prezydenckich, skoro szef PiS - partii która wygrała wybory i powinna przede wszystkim skupić się na tworzeniu rządu - publicznie oświadczył, że teraz dla niego najważniejsze są wybory prezydenckie i ich rozstrzygnięcie na korzyść kandydata PiS?

- Ale po to się przecież wystawia kandydata. Ten harmonogram przygotował nam pan prezydent Kwaśniewski. Mamy sześć tygodni festiwalu demokracji w Polsce; nie po to wystawiamy bardzo dobrego kandydata, który gwarantuje realizację naszego programu IV RP, żeby o tym nie mówić.

W czwartek wieczorem po negocjacjach w świetle kamer, powiedział Pan w TVN24, że jest na 100% pewien, iż rząd PiS- PO powstanie. Nadal jest Pan o tym przekonany?

- Jestem stuprocentowo pewien, że dogadamy się PO i utworzymy skuteczny rząd naprawy państwa. A powiem może nieładnie: my jesteśmy skazani na sukces.

Rozumiem, że nadal Pan potwierdza, iż jako wicepremiera z PO w swoim rządzie najchętniej widziałby Jana Rokitę? Pogłoski były takie, że mógłby on objąć resort spraw wewnętrznych i administracji, tymczasem w TVN24 powiedział Pan, że MSWiA oraz Ministerstwo Sprawiedliwości powinny przypaść PiS? Co w tej sytuacji chciałby Pan zaproponować Rokicie, skoro niektórzy wasi przedstawiciele twierdzą, że Rokita do MSZ niespecjalnie się nadaje, bo dopiero uczy się angielskiego. Więc, co innego można by mu zaoferować, a może miałby być wicepremierem bez teki?

- Może nawet jest tak, że ja naruszam pewną wolność PO mówiąc już o Janie Rokicie. Ale robię to tylko dlatego, że był on wymieniany przez Platformę, jako kandydat na premiera. Wskazanie kandydata na wicepremiera, to oczywiście nie jest moja sprawa, tylko PO.

Myślę, że wicepremier bez teki to nie jest dobre rozwiązanie. Ale będę przestrzegał zasady, że najpierw program, a potem dobór osób do jego realizacji, a jeszcze pomiędzy jednym a drugim struktura rządu, w której ten program będzie najlepiej realizowany.

Natomiast głównymi celami, które przyświecały od początku PiS były kwestie wymiaru sprawiedliwości i szeroko rozumianego bezpieczeństwa. Mamy od samego początku szczegółowy program zmian dotyczących tych spraw. Tu nasza determinacja jest naprawdę bardzo duża.

Czyli nie oddacie tych dwóch resortów PO?

- Myślę, że to byłoby raczej niemożliwe.

Jarosław Kaczyński wymienił przed wyborami osiem ministerstw, które interesują PiS: MSWiA; sprawiedliwości; rolnictwa; ochrony środowiska; oświaty; kultury; infrastruktury i skarbu. Czy w związku z tym, że wygraliście wybory, nie chcielibyście jednak wziąć na siebie odpowiedzialności za najtrudniejsze dziedziny, jak zdrowie czy praca? Czy też nadal tamtych osiem resortów to dla was priorytety?

- Oczywiście nie jest tak, że priorytety się zmieniają. Nasz program naprawy państwa dotyczy całego państwa, ale w tych ośmiu segmentach jest szczególnie ważny. My chcemy rządu równoważnego, najlepiej gdyby przypadły nam te (resorty), które są wymienione (przez prezesa), ale jest pole do negocjacji, bo rząd musi być zrównoważony.

Zastanawiam się także nad tym, czy jednak ministerstwo finansów nie powinno być obsadzone przez PiS. Ale uważam tę sprawę za otwartą, bo kompromis się osiąga wtedy, kiedy nie stawia się ultimatum.

Czy dany resort ma być w całości kontrolowany przez jednego koalicjanta?

- Będę proponował, żeby w każdym resorcie znajdował się wiceminister z partii koalicyjnej. Zależy mi ponadto, aby w czterech resortach, ta obecność koalicjanta była jeszcze bardziej widoczna. Chodzi mi o sprawy zagraniczne, obronę narodową, sprawy wewnętrzne i finanse. To są dla państwa strategiczne resorty i dlatego wydaje się, że obecność w nich koalicjantów powinna być trochę większa.

Ma Pan już kandydata na rzecznika rządu?

- Generalnie bardzo lubię pracować z młodymi ludźmi, bardzo cenię sobie dobrze wykształcone i ambitne młode osoby. Dlatego chciałbym zaproponować tę funkcję Konradowi Ciesiołkiewiczowi.

A inne propozycje personalne do Kancelarii Premiera?

- Kontynuując sprawę młodych ludzi, chciałbym aby Szefem Kancelarii Premiera był Piotr Tutak, mój wieloletni współpracownik.

Czy podoba się Panu koncepcja Jana Rokity, by budżet był tworzony w Kancelarii Premiera, czy też chciałby Pan zachować dotychczasowy sposób tworzenia budżetu?

- My zapisaliśmy tę koncepcję w programie "Tanie państwo" ogłoszonym w marcu 2004 roku. To jest nasz program. Cieszę się, że PO ma taki sam.

A kto w pańskiej Kancelarii miałby zajmować się sprawami budżetu?

- Chciałbym, by był to Cezary Mech, by on był w Kancelarii Premiera odpowiedzialny za tworzenie budżetu.

Jakie mają być główne cele i zadania pańskiego rządu.

- Celem strategicznym jest naprawa państwa, która musi przebiegać w bardzo wielu segmentach - to dotyczy zarówno działania administracji państwowej, która jest nieefektywna, odwrócona plecami do społeczeństwa, skorumpowana, droga, niesprawna, jak również wymiaru sprawiedliwości, który ma podobne wady.

Celem strategicznym jest też naprawa gospodarki - odpowiedź na dwa podstawowe wyzwania, jakie stoją przed polskim społeczeństwem - czyli tworzenie miejsc pracy i reakcja na kryzys demograficzny. Musimy wprowadzić nową solidarną politykę gospodarczą - rozwój przez zatrudnienie.

Polityka gospodarcza rządu powinna dążyć do zmniejszenia podatków i innych kosztów pracy i uproszczenia procedur gospodarczych dla przedsiębiorców.

Stawki w podatku PIT powinny wynosić od 2007 roku 18 i 32% z ulgami i kwotą wolną, zamiast obecnych 19, 30 i 40%; w CIT 19% jak obecnie, ale z ulgami na tworzenie miejsc pracy, a podstawowa stawka VAT powinna spadać w ciągu czterech lat z 22 proc. do 18%.

Równie ważnym filarem polityki gospodarczej jest polityka pieniężna, która zgodnie z zapisem konstytucyjnym i ustawowym powinna powodować mniejsze obciążenia stopami procentowymi i utrzymywać złotego na poziomie służącym rozwojowi gospodarczemu, szczególnie przez efektywny eksport.

Czy obecny poziom stóp procentowych jest - Pana zdaniem - zbyt wysoki do tego, by realizować m.in. program inwestycyjny?

- Tak. Jestem przekonany, że jest ciągle pole do obniżki stóp procentowych. Inflacja jest bardzo niska pomimo rosnących cen ropy. To świadczy o tym, że cel inflacyjny stawiany przez NBP będzie osiągnięty z naddatkiem.

W związku z tym, stopy procentowe mogą być dalej obniżane. Choć rozumiem, że takie obniżanie w trakcie formowania nowego rządu można wstrzymać. Ale tylko na ten czas.

Czy według Pana obecny poziom złotego nie sprzyja eksportowi?

- Nie sprzyja. Eksporterzy mówią bardzo wyraźnie, a nawet analitycy twierdzą, że poziom złotego 4,1 - 4,3 za euro, to jest poziom optymalny dla eksportu.

Czyli chcecie osłabić złotego?

- Czytałem taką analizę amerykańskich ekonomistów, mówiącą, że aprecjacja złotówki o 10% powoduje zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego o 1,7% Są takie relacje pomiędzy zmianą wartości złotówki, a tempem wzrostu gospodarczego. Musimy korzystać z nowoczesnej myśli ekonomicznej.

Ale przecież wielu Polaków ma kredyty w obcych walutach i straci na osłabieniu złotówki.

- Może teraz ktoś ma kredyt w euro i ja to rozumiem. Ale jeśli władze banku centralnego przekonają się, że można redukować stopy procentowe, to one będą niskie, więc będzie można brać w dobrych złotówkach, dobre tanie kredyty.

"Gazeta Wyborcza" napisała, że propozycja PiS - dwóch stawek podatkowych - 18 i 32% - to właściwie podatek liniowy, bo 99% podatników może płacić 18% podatku.

- Ale ja to głosiłem od trzech miesięcy.

Jednak bardzo często słyszało się, że PiS nie zgodzi się na podatek liniowy, bo nie może być tak, aby bogaci mieli lepiej, kosztem biedniejszych.

- Ale przecież proponowany przez nas podatek jest taki, że obniżenie podatku dotyczy wszystkich. Dlatego, że my pozostawiamy kwotę wolną od podatku.

A czy powstanie strategia dotycząca wprowadzenia euro?

- Nie ma potrzeby wprowadzania euro w czasie rozpoczynającej się kadencji parlamentarnej. Natomiast cały ten program zmierza do tego, żeby w miarę szybko wszystkie wskaźniki z Traktatu z Maastricht były wypełnione.

Kiedy po raz pierwszy usłyszał Pan o koncepcji, by to właśnie Pan był kandydatem PiS na premiera? Przed wyborami?

- Zapewne pierwszy raz skojarzyłem, że istnieje taka możliwość przed wyborami.

A wówczas, gdy decyzja ta została ogłoszona, dowiedział się Pan tego samego dnia, czy wcześniej?

- We wtorek (27 września), w dniu, w którym to nastąpiło.

I co, ucieszył się Pan?

- Byłem tak przejęty, że nie pamiętam, czy byłem pełen szczęścia, czy raczej czułem ciężar odpowiedzialności za podejmowane obowiązki, ale nie wahałem się.

Załóżmy, że Lech Kaczyński nie wygra wyborów prezydenckich. Czy wtedy nie byłoby dla Pana jednak niekomfortową sytuacją, gdyby miał Pan - jako premier - za plecami dwóch liderów PiS Jarosława i Lecha Kaczyńskich, którzy nie sprawowaliby ważnych funkcji państwowych?

- To jest bardzo hipotetyczne pytanie. Tym bardziej, że my jesteśmy na 100% pewni, że Lech Kaczyński wygra wybory prezydenckie.

Odpowiem tak: jeśli jest tak, jak mówię, że praca polityczna to jest praca zespołowa, to naprawdę jest wiele miejsc, by naprawiać państwo. Jestem przekonany, że Lech Kaczyński i Jarosław Kaczyński będą szalenie aktywnymi uczestnikami i liderami tego budowania IV Rzeczpospolitej. Nie mam żadnych obaw dotyczących rządzenia.

Jarosław Kaczyński ogłaszając, że to Pan jest kandydatem PiS na premiera, powiedział, że ma Pan 100% zaufanie PiS i jego samego. Czy Pan też ufa swojej partii? Jest Pan przekonany, że PiS nie wykorzysta Pana?

- Mam nadzieję, że moja partia cały czas mnie wykorzystuje i daję się jej wykorzystywać, ile wejdzie. Nawet myślę, że bardzo dużo. Czasem żona mówi, że za dużo. Mam pełne zaufanie do partii.

Uprawianie polityki jest zawsze grą zespołową, w której nie ma singli. To znaczy czasem są single, ale na dłuższą metę są nieefektywne.

Rozmawiali: Sonia Termion, Monika Kielesińska i Paweł Czuryło.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)