Były szef UOP‑u: wszyscy mają kaca
(RadioZet)
04.02.2004 | aktual.: 04.02.2004 12:23
Gościem Radia Zet jest Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Panstwa. Witam Państwa Monika Olejnik. Dzień Dobry. Panie Generale, wszyscy zadają sobie pytanie, jak to możliwe, że taka malutka firma, zajmująca się handlem bronią, trzyosobowa, teraz będzie rozdawała karty w sprawie uzbrojenia armii irackiej, myślę to o firmie Ostrowski Arms. Czy panu znana w ogóle jest ta firma, była znana przedtem, czy wiedział Pan, że ona istnieje? Tak, no była znana, ale uważaliśmy ją za marginalną tym niemniej, z uwagi na to, że była zainteresowana handlem bronią, po prostu znajdowała się w naszym zainteresowaniu, a to że zdobyła kontrakt to tylko jak najlepiej o niej świadczy. Skoro czteroosobowa firemka, mająca małe doświadczenie w tego typu handlu w Polsce, zdobyła zaufanie potężnego konsorcjum amerykańskiego, a Bumar potężne konsorcjum, potężna firma zatrudniająca tysiące ludzi nie poradziła sobie, świadczy o tym, że trzeba by się nad tym zastanowić kto tu jest bardziej sprawny, bo liczy się zwycięstwo. No
właśnie, ale jakie talenty musi mieć pan Ostrowski, że zdołał Amerykanów przekonać? No, możemy się nad tym zastanawiać, czy on sam, czy ktoś inny. Moje odczucie jest takie, że umiejętnie posługiwał się znajomościami, kontaktami powołując się na nie, by stworzyć wrażenie wśród Amerykanów, że jest człowiekiem, który ma dotarcie, zna się na temacie, i że może pozyskać najlepsze oferty i powodzeniem wystartować obok Bumaru, bo to, że Bumar startuje to Amerykanie wiedzieli. No ale Amerykanie są tak naiwni? Czy jest... To jest osobny temat. To jest dla mnie zaskoczenie. Co prawda ta firma amerykańska powstała, jak wiemy z informacji prasowych, rok wcześniej, czyli była stworzona tylko po to żeby obsługiwać kontrakty w Iraku. Zatem być może ci ludzie nie byli w stanie wystarczająco szybko pozyskać informacje, czyli zrobić due dilligence na temat firmy i ludzi, natomiast uznali, że to co przedstawił pan Ostrowski, bo to że posiada koncesję na handel bronią, to po prostu jest oczywisty dokument, i pewno ten
wystarczył, plus umiejętność przekonywania: „że tylko ja”. Czy w Polsce łatwo jest dostać koncesję na handel wszelkiego rodzaju bronią, czyli czołgi, samoloty, technologie wojskowe, bo taką koncesję ma pan Ostrowski. Nie, na początku lat 90-tych takich firm, które miały koncesje było może dwie może trzy, maksimum pięć. Dziś chyba jest ich kilkadziesiąt, czyli że rozszerza się ta liczba. No, ale coraz trudniej jest to zdobywać i wiem że co pewien czas trzeba weryfikować tę koncesję, czyli, jeśli można tak powiedzieć, odnawiać, bo Ministerstwo Gospodarki jednak ciągle weryfikuje te podmioty, które handlują tą bronią i wiem, że taka procedura nawet dzisiaj jest bardzo drobiazgowa i wystarczy małe uchybienie, by tę koncesję cofnąć lub w ogóle jej nie przyznać Ostrowski Arms to jest firma, która tak jak powiedziałam, będzie rozdawać karty w sprawie uzbrojenia. Wszystkich ciekawi kim jest pan Ostrowski. Okazuje się, że jest doradcą społecznym szefa sejmowej komisji obronności. Pan senator Pietrzak powiedział
Rzeczpospolitej: „pomaga mi doraźnie”, o panu Ostrowskim, przesyłając ekspertyzy np. o wpływie wojny w Iraku na ceny paliw w Polsce. (śmiech) No trzeba pamiętać o tym, że ta instytucja doradców, a szczególnie społecznych doradców, bardzo się rozpowszechniła i wielu polityków nie zdaje sobie sprawy z tego, że koło nich kręcą się różnego rodzaju ludzie, którzy pragną to wykorzystać i posługują się wizytówkami typu: doradca jakiegoś tam posła. Zresztą niedawno miałem okazję rozmawiać z trzema tego typu ludźmi, którzy przedstawiali się jako doradcy jakiegoś tam posła, członka jakiejś komisji i zatem ta rzecz by za darmo świadczyć usługi dla polityki ma na celu jedno: wykazanie się wpływami, możliwościami. I tak było na pewno w tym przypadku. Wczoraj widzieliśmy w „Faktach” zdjęcia w zwolnionym tempie jak pan Ostrowski starał się zbliżyć do premiera Leszka Millera. Wtedy Leszek Miller nie był jeszcze premierem. To było po zwycięskich wyborach. Widział pan to zdjęcie? (śmiech) tak, widziałem. Musze powiedzieć, że
gdybym był w BOR-ze, czyli w ochronie pana premiera, to zwróciłbym uwagę na tego człowieka, który z taką determinacją zbliżał się by być w pobliżu. Nie potrafię powiedzieć, czy on w ogóle ma tego typu zdjęcia czy nie, ale to są tego typu elementy, które pokazują, że byłem, widziałem, spotkałem, byłem w dniu zwycięstwa, czyli byłem tym człowiekiem jak najbliższym. Zresztą, to muszę powiedzieć świadczy o tym, że ten człowiek zdaje sobie sprawę jak wiele znaczą kontakty, czy ocieranie się o środowiska wpływowe. Dobrze, ale czy powinien być znany Wojskowym Służbom Informacyjnym i czy wszystko powinny wiedzieć o Ostrowski Arms Wojskowe Służby Informacyjne? Tak, dlatego, że to należy do ich obowiązków. A czy sądzi pan, że były zaskoczone, bo mam wrażenie, że politycy, którzy rządzą, byli zaskoczeni, że akurat ta firma znalazła się w konsorcjum zwycięskim? Tak, bo nawet wypowiedź pana ministra Szmajdzińskiego świadczy o tym, że jest zaskoczony tą informacją, że nie zdawał sobie sprawy, że jakaś inna firma
startowała, oczywiście zadowolony, że w ogóle ktoś wygrał, bo to oznacza, że mimo porażki Bumaru to polskie podmioty dostaną jednak także zlecenia w tym zakresie. Co do tego, że to było jednak zaskoczenie dla służb, nie mam wątpliwości. Jerzy Szmajdziński, minister obrony powiedział w Radiu Zet: „ Wiem, że jest to człowiek aktywny, w pismach specjalistycznych reklamujący się i znający się na rzeczy”. No, to znaczy, że była to bardzo powierzchowna opinia, czyli niewiele służby wojskowe o tym wiedziały, bo wypowiedź pana ministra o tym świadczy. Znaczy wszyscy mają kaca, bo myśmy ze sprawy Bumaru i kontraktu dla Iraku zrobili sprawę narodową. Wypowiadał się prezydent, wypowiadał się premier, składali wizyty, wypowiadali się na temat stosunków dwustronnych. Ogłosili nawet ile na tym zarobią, co było ogromnym błędem, bo w ten sposób wszystkie inne firmy od razu wiedziały jaka będzie cena oferowana przez polskie konsorcjum, a przecież przedmiot dostaw, czy zakres dostaw był taki sam. To wszystko spowodowało, że
oczekiwania były ogromne i była niemalże pewność, że za ten nasz udział, za te naszą wierność wobec Amerykanów, firma państwowa Bumar to dostanie. Tym większy był szok i tym większy, że w konkurencji stanęła bardzo mała firma. Niektórzy twierdzą, że jest podziękowanie dla pana Ostrowskiego za to, że lobbował w parlamencie na rzecz F-16, podziękowania od Amerykanów. Akurat przez pewien okres czasu pracowałem z Lockheed Martin i pana Ostrowskiego tam nie było. Nie pamiętam nawet, żeby był tam, przynajmniej w tym najtrudniejszym momencie. Co do tych osób, które lobbowały, oczywiście nie był to pan Ostrowski, ale o wiele, wiele więcej osób i nie sądzę żeby zasługi pana Ostrowskiego były tak duże, bo gdziekolwiek rozmawiałem w kręgach decyzyjnych, czy wojskowych, czy cywilnych, to nigdzie nie mówiono o aktywności pana Ostrowskiego, a wiec jego udział nie był za duży, więc nie sądzę, żeby to był gest tego typu, takich rozmiarów, właśnie dla pana Ostrowskiego, ze strony Amerykanów. W każdym razie wydał książkę
„F-16 na polskim niebie”. Przedmowę do tej książki napisał prezydent Aleksander Kwaśniewski, a w tej książce teksty popełnili i Marek Sawicki z PSL - u i Bronisław Komorowski z PO. No więc, jeżeli taka książka ukazała się z tego typu dedykacją to jeszcze raz potwierdzało jakie ten człowiek ma kontakty, możliwości, bez względu na to, czy są one autentyczne są czy nie, bo nie wiem czy pan Ostrowski rozmawiał bezpośrednio z panem prezydentem, czy posłużył się jakimś pośrednikiem w tym zakresie, ale to musiało robić wrażenie na Amerykanach i być może o tych zasługach mówił wiele. Pokazuje też o pewnej niestaranności Amerykanów w zakresie weryfikowania. Bo co do tego, że oni weryfikowali swych partnerów nikt nie powinien mieć wątpliwości, tylko kwestia tego jest, jak robili to starannie i kogo wynajęli do tego żeby zrobił due dilligence. Teraz możemy mieć nadzieję, że pan Ostrowski będzie wybierał polskie firmy, które będą zbroiły armię iracką. No co do tego raczej nie ma możliwości, choć są spekulacje, że on
sięga także po sprzęt z innych krajów, ale sobie nie wyobrażam, że te które nie brały aktywnego udziału w wojnie mogłyby być wybrane. Natomiast na pewno jednak będzie sięgał, bo po prostu jednak zdaje sobie sprawę, że jest na cenzurowanym i wszyscy patrzą jakie będzie dalej czynił kroki. Wszyscy ostatnio mówią o tym, że to prawda, że Saddam Husajn nie miał broni masowego rażenia w tym dniu kiedy Amerykanie uderzyli na Irak. Tak to wygląda niestety. Mimo upływu czasu nie udało się znaleźć. I potwierdzają się tutaj wypowiedzi ekspertów ONZ - owskich w tym zakresie. Boleję nad tym, bo sam uległem pewnemu złudzeniu kiedy Powell na sesji Zgromadzenia Ogólnego wypowiadał się w tej sprawie. Jeżeli nie znajdą tej broni, to będzie rzeczywiście duża porażka polityczna. Dziękuje bardzo. Gościem Radia Zet był gen. Gromosław Czempiński, były szef Urzędu Ochrony Państwa.