PolskaByły szef łódzkiej policji: działałem w dobrej wierze

Były szef łódzkiej policji: działałem w dobrej wierze

Były szef łódzkiej policji Janusz Tkaczyk w
oświadczeniu podkreślił, że ujawniając "Gazecie Wyborczej" informacje o rzekomej współpracy funkcjonariuszy KGP z gangsterami działał "w dobrej wierze". Zaznaczył też, że wszystkie informacje, sygnały przekazał mu ówczesny szef olsztyńskiego CBŚ Jan Markowski.

31.05.2005 | aktual.: 31.05.2005 17:33

Tkaczyk nie dojechał na naradę komendantów policji

We wtorek o godz. 13 w KGP rozpoczęła się narada komendantów wojewódzkich policji. Zastępca szefa policji, nadzorujący CBŚ, Eugeniusz Szczerbak polecił Tkaczykowi, by przyszedł i wyjaśnił, dlaczego ujawnił tajemnice służbowe dziennikarzom. Ten jednak, na spotkaniu się nie pojawił. Dziennikarzowi PAP, któremu udało się z nim skontaktować, Tkaczyk powiedział, że miał kolizję drogową w podwarszawskich Łomiankach. Zaznaczył jednak, że "nie zamierzał uczestniczyć w naradzie komendantów".

Rozmawiając z niektórymi z komendantów czy też innymi policjantami, którzy na tym spotkaniu będą, wiem, jakie mają zdanie czy też opinię o tym, co się w policji obecnie dzieje. Zdawałem sobie sprawę, że przecież publicznie tych kwestii nie podniosą. Dlatego chyba takie spotkanie byłoby bezsensowne, w mojej ocenie - powiedział Tkaczyk.

Próbowano skompromitować mnie i "Gazetę Wyborczą"

"Wszystko wskazuje na to, że świadomie, nie licząc się z konsekwencjami i kosztami, zaplanowano grę operacyjną, która miała skompromitować mnie i "Gazetę Wyborczą" - podkreślił w oświadczeniu. "Ufam, że ta bolesna sprawa zostanie wyjaśniona przez prokuraturę" - dodał.

W ubiegłym tygodniu "GW" napisała o współpracy funkcjonariuszy KGP z gangsterami napadającymi na tiry. Informacjom tym od początku ostro zaprzeczały MSWiA i policja, a do dymisji podał się szef resortu Ryszard Kalisz. Premier nie przyjął jej, ale odwołał jego zastępcę nadzorującego policję Andrzeja Brachmańskiego. Już w piątek gazeta przyznała, że "padła ofiarą umyślnej dezinformacji, którą prawdopodobnie zaplanował szef zarządu CBŚ w Olsztynie Jan Markowski". Ujawniła też, że informacje przekazał jej Tkaczyk (został on odwołany ze stanowiska jeszcze tego samego dnia).

Tkaczyk: działałem w dobrej wierze

W oświadczeniu zaznaczył, że głęboko wierzył, iż Markowskiemu potrzebna jest pomoc - "bo, jak mu mówił, wpadł na trop poważnych przestępstw, a ktoś z KGP utrudnia prowadzenie tej sprawy". Wyjaśnił, że o informacjach, które przekazał mu ówczesny szef olsztyńskiego CBŚ, rozmawiał z wojewodą łódzkim Stefanem Krajewskim i zastępcą prokuratora generalnego Kazimierzem Olejnikiem. Miał też zabiegać "o spotkanie z ministrem spraw wewnętrznych i administracji".

Tkaczyk podkreślił też, że prosił dziennikarzy "GW", by sprawdzili informacje, które im przekazał - z uwagi na to, że opierał się jedynie "na tym, co powiedział Markowski, a nie na dokumentach".

Według niego, "grę" rozpoczęto po tym, jak "GW" (po jego informacjach) opublikowała tekst na temat nieprawidłowości przy zakupie dla KGP rejestratorów dźwięku (według gazety, kupiono je po zawyżonych cenach, w tej sprawie toczy się prokuratorskie śledztwo z zawiadomienia policji). "To, że poinformowałem dziennikarzy, nie wynikało z chęci osiągnięcia korzyści czy awansu. Ja nie miałem już zaufania do kierownictwa KGP, miałem również głębokie przekonanie, że obecnie działanie drogą służbową nie daje szans" - zaznaczył w oświadczeniu.

Poinformował też, że 14 lutego pojechał do szefa policji, by poinformować go o sprawie rejestratorów dźwięku. "Zostałem przyjęty przez komendanta w obecności osoby, której podpisy widniały na umowie na zakup rejestratorów. Przy tej osobie musiałem przedstawić sprawę, z którą przyjechałem; przez miesiąc nie miałem informacji, co się z nią dzieje" - napisał.

Tymczasem według Szczerbaka, Tkaczyk wyciągał od policjantów informacje i "układał z nich historie w sobie tylko znanym celu". Wykorzystał - jak powiedział w poniedziałek - nie tylko Markowskiego, ale też b. szefa łódzkiego CBŚ Tomasza Figata (obaj zostali odwołani z pełnionych stanowisk, wobec Markowskiego toczy się też postępowanie dyscyplinarne).

Tkaczyk powiedział, że to żałosne, że ci ludzie w tej chwili cierpią niejako z mojego powodu. Jest mi z tego powodu bardzo przykro, ale ja tych ludzi nie chciałem wykorzystać i to nie tak wygląda sprawa - dodał.

B. szef łódzkiej policji podtrzymuje swoje zdanie, iż ma dowody na to, że nie kłamie i gotowy jest przedstawić je w prokuraturze. Poddam się wszystkim procedurom, z którymi się spotkam w prokuraturze; zaczekajmy aż prokuratura zacznie wyjaśniać tę sprawę - powiedział. Dodał, że nie żałuje tego, co zrobił. Wierzę w to, że sprawa wyjaśni się w sposób dogłębny i wówczas opinia publiczna będzie poinformowana - podkreślił Tkaczyk. KGP powiadomiła też Prokuraturę Krajową o popełnieniu przestępstwa. Doniesienie obejmuje wszystkich trzech funkcjonariuszy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)