PolskaByły szef ABW pozywa dziennikarzy za artykuł i film

Były szef ABW pozywa dziennikarzy za artykuł i film

Złożenie w sądzie prywatnego aktu oskarżenia przeciwko dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" Wojciechowi Czuchnowskiemu zapowiada były szef ABW Bogdan Święczkowski. Zarzuca mu zniesławienie w jednym z artykułów, będzie domagał się skazania ich autora na prace społeczne. Święczkowski zapowiedział też pozwanie autorów i producenta fabularyzowanego dokumentu o śmierci Barbary Blidy. W tym przypadku będzie się domagał przeprosin i wielomilionowych odszkodowań.

02.12.2010 | aktual.: 02.12.2010 15:49

W sprawie dziennikarza "Gazety Wyborczej", pozew dotyczy tekstu "Bogdan Święczkowski bezkarny", w którym mowa o odmowie uchylenia byłemu szefowi ABW immunitetu. Chodzi o toczące się w Warszawie śledztwo dotyczące stosowania technik operacyjnych w czasach PiS.

- Przedstawił tam (w artykule) szereg nieprawdziwych informacji dotyczących mojej osoby, a w szczególności przedstawił, jakobym odpowiadał za nielegalne podsłuchy, co jest całkowitą nieprawdą - oświadczył Święczkowski podczas konferencji prasowej w Katowicach.

Za nieprawdziwe b. szef ABW uważa zawarte w artykule stwierdzenia, że jest bezkarny i nie odpowie za nielegalne podsłuchy i że koledzy z prokuratury nie zgodzili się na uchylenie mu immunitetu.

- Nie można pisać o tym, że ktokolwiek stosował nielegalne podsłuchy, czy też nie odpowie za nielegalne podsłuchy, bo takich podsłuchów za moich rządów w ABW nigdy nie było - zapewnił.

Były szef ABW uważa, że pomówienie w publikacji mogło poniżyć go w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego do działalności publicznej - artykuł został opublikowany podczas kampanii wyborczej, w której Święczkowski walczył (jak się później okazało - skutecznie) o mandat radnego wojewódzkiego.

- W moim przekonaniu zrobiono to po to, żebym uzyskał mniejszą ilość głosów - mówił Święczkowski.

Akt oskarżenia ma w najbliższych dniach trafić do sądu w Sosnowcu, bo jak tłumaczy Święczkowski, to w tym mieście przeczytał artykuł. Były szef ABW poinformował, że będzie się domagał wymierzenia dziennikarzowi kary 12 miesięcy prac społecznych, w wymiarze 30 godzin miesięcznie.

Niezależnie od tego Święczkowski ma także wraz ze swoim b. zastępcą w ABW Grzegorzem Ocieczkiem wystąpić do prokuratora generalnego o kontrolę akt postępowania w sprawie uchylenia im immunitetu.

Święczkowski, który ostatnio został radnym wojewódzkim PiS, na konferencję prasową, zorganizowaną w Gmachu Sejmu Śląskiego przyszedł z miniaturą moherowego beretu, wpiętego w klapę. Jak wyjaśnił, to prezent od ojca Tadeusza Rydzyka. Dziękował dyrektorowi Radia Maryja i innym mediom katolickim za wsparcie jego kandydatury.

W listopadzie prokuratorski sąd dyscyplinarny odmówił uchylenia immunitetów b. szefów ABW w rządzie PiS Bogdana Święczkowskiego i Grzegorza Ocieczka za domniemany nielegalny podsłuch wobec mec. Wojciecha Brochwicza w 2007 r. Decyzja Dyscyplinarnego Sądu Odwoławczego(DSO) jest prawomocna. W czerwcu br. sąd dyscyplinarny przy Prokuratorze Generalnym odmówił warszawskiej prokuraturze zgody na ściganie Święczkowskiego i Ocieczka i nie uchylił ich immunitetów. DSO rozpatrywał odwołanie złożone w sprawie przez prowadzącą śledztwo Prokuraturę Okręgową w Warszawie.

Warszawska prokuratura chciała zarzucić Święczkowskiemu i Ocieczkowi przekroczenie uprawnień za bezprawne rozpracowywanie w 2007 r. Brochwicza, b. wiceszefa kontrwywiadu Urzędu Ochrony Państwa. Święczkowski był wtedy szefem Agencji, a Ocieczek jego zastępcą. Brochwicz zapowiedział, że wyśle skargę na państwo polskie do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Pozew przeciwko autorom filmu o śmierci Blidy

Były szef ABW zapowiedział również skierowanie do sądu pozwu przeciwko autorom i producentowi fabularyzowanego dokumentu o śmierci Barbary Blidy. Będzie się domagał przeprosin i wielomilionowych odszkodowań.

Film autorstwa Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego pokazała w środę TVP2.

Święczkowski, który jest obecnie śląskim radnym wojewódzkim, domaga się przeprosin i zadośćuczynienia za - jak mówił na konferencji prasowej w Katowicach - niezgodne z prawem wykorzystanie jego wypowiedzi. Ma nadzieję, że sąd nakaże autorom filmu wypłatę wielomilionowych odszkodowań. Nie podał jednak, jakiej kwoty będzie się domagać. Zapewnił, że przekaże pieniądze na cel charytatywny.

Uważa, że autorzy filmu złamali przepisy prawa prasowego, wykorzystując zarejestrowane rozmowy z nim i jego zastępcą w ABW Grzegorzem Osieczkiem. Święczkowski i Ocieczek przed emisją filmu domagali się wycięcia z filmu fragmentów, w których znalazły się ich wypowiedzi. TVP się na to nie zgodziła.

- Wbrew temu, co mówi pan Latkowski, to nie było żadne ukryte nagranie. To było nagrane dyktafonem, leżącym na stole, za naszą - moją i Grzegorza Ocieczka - zgodą - oświadczył Święczkowski.

Jak mówił były szef ABW, z autorami filmu on i jego dawny zastępca dzielili się "wspomnieniami" z czasów, gdy kierowali Agencją. Zapewnił, że nie wyrażali zgody, a nawet wyraźnie zaznaczyli w rozmowie z autorami filmu, że wypowiedzi te nie mogą być w żadnej formie opublikowane w jakimkolwiek nagraniu filmowym. Miały być wykorzystane tylko na potrzeby książki pisanej przez autorów filmu.

Nagranie - twierdzi były szef ABW - miało zostać spisane, a potem autoryzowane; zostało natomiast - powiedział - "zmanipulowane". - Czym innym jest zeznanie przed komisją śledczą, czym innym wypowiedź autoryzowana, a czym innym wolna wypowiedź, wolne wspomnienia, które następnie miały być wykorzystane tylko po autoryzacji - przekonywał. Dodał, że "nie akceptowałby (wykorzystania nagrania), ale rozumiał, gdyby wypowiedzi były nagrane ukrytą kamerą".

Zapowiadając pozew sądowy, Święczkowski powiedział: "Mam nadzieję, że puścimy tych panów skarpetkach". - Za to, że nie potrafią przestrzegać podstawowych standardów dziennikarskich i umów wiążących osoby, które współpracują z tymi dziennikarzami - dodał.

Według byłego szefa ABW przeciwko autorom filmu zostanie złożony pozew zbiorowy, pod którym poza Święczkowskim podpisze się Ocieczek, a być może - jak powiedział - także inne osoby, pełniące funkcje publiczne z czasów rządu Jarosława Kaczyńskiego, które "zostały przedstawione w niekorzystnym świetle".

O samym filmie Święczkowski mówił, że jest "miałki intelektualnie", "żenujący", "całkowicie nieprofesjonalny". Klip promujący film określił jako "skandal nad skandale". - Wyraźnie jest tam stwierdzone, że funkcjonariuszka ABW zabiła panią Barbarę Blidę. (...) To jest oczywiste kłamstwo - powiedział. Święczkowski zakwestionował też wiarygodność wypowiadających się w filmie świadków.

Zarzucił autorom, że przekazali wiele kłamliwych informacji. Według niego nieprawdą jest, że w trakcie zatrzymania doszło do szarpaniny pomiędzy Blidą a agentką ABW i że na zabezpieczonej broni nie ma śladu linii papilarnych. Nie było też - dodał - problemów z identyfikacją kurtki funkcjonariuszki ABW.

B. szef ABW odniósł się także do faktu "umycia rąk" przez agentów ABW tuż po śmierci Blidy, zaakcentowanego w tytule filmu Latkowskiego i Pytlakowskiego ("Wszystkie ręce umyte"). Podkreślił, że funkcjonariusze ABW do czasu przyjazdu pogotowia reanimowali Blidę, mieli ślady krwi na rękach.

- Czy państwo sobie wyobrażacie, że przez kolejną godzinę czy półtorej ci funkcjonariusze, którzy reanimowali panią Barbarę Blidę, mieli chodzić z brudnymi od krwi rękoma? Musieli je obmyć - podkreślił. Przypomniał, że obmycie rąk nie oznacza usunięcia z nich prochu strzelniczego. Zresztą ekspertyzy wykluczyły, by któryś z funkcjonariuszy użył broni - podkreślił.

Za "bezczelne kłamstwo" Latkowskiego Święczkowski uznał twierdzenie, że b. szefowie ABW nie zgodzili się na wystąpienie w filmie na polecenie Zbigniewa Ziobry. Przyznał, że razem z Ocieczkiem konsultowali udział w filmie z "wieloma osobami", także z byłym ministrem sprawiedliwości, który to odradzał. - Z perspektywy czasu uznaję, że miał całkowicie rację. Popełniłem z Grzegorzem olbrzymi błąd, że zgodziliśmy się spotkać z tymi dwoma panami - oświadczył Święczkowski.

Były szef ABW powtórzył swoje zdanie, że Blida uczestniczyła w działaniach przestępczych, związanych z "funkcjonowaniem w województwie śląskim mafii węglowej". - Jaki był jej udział, nie udało się ustalić z uwagi na fakt, iż popełniła samobójstwo - powiedział. Jak dodał, jest mu przykro, że doszło do tej tragedii. Zaznaczył, że jego zdaniem nie ma w tym żadnej odpowiedzialności służb specjalnych, prokuratury, a tym bardziej przedstawicieli rządu.

Fabularyzowany dokument autorstwa Latkowskiego i Pytlakowskiego stawia tezę, że Blida mogła zginąć nie śmiercią samobójczą, ale w wyniku szarpaniny z funkcjonariuszką ABW, która z kilkuosobową grupą tej służby przyszła ją zatrzymać w związku z podejrzeniami o udział w tzw. aferze węglowej. Było to 25 kwietnia 2007 r. w domu rodzinnym Blidy w Siemianowicach Śląskich.

Autorzy filmu stawiają też pytanie o przebieg śledztwa w jego pierwszych godzinach. W filmie wypowiada się m.in. niegdysiejsza przyjaciółka Blidy, Barbara K., bizneswoman, zwana śląską Alexis, której zeznania przesądziły o zatrzymaniu Blidy. Film oprócz wypowiedzi prominentnych polityków i rodziny Blidy zawiera też fabularyzowane sceny. Blidów zagrali Adrianna Biedrzyńska i Andrzej Lipski.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (44)