PolskaByły syndyk Stoczni Gdańskiej uniewinniony

Były syndyk Stoczni Gdańskiej uniewinniony

Gdański sąd uniewinnił w środę oskarżonego o wielomilionową niegospodarność b. syndyka Stoczni Gdańskiej Andrzeja Wiercińskiego. Hańba, skandal, afera, złodzieje, sąd pod sąd, sędzia do lustracji - grzmieli po ogłoszeniu wyroku obecni na sali stoczniowcy.

Były syndyk Stoczni Gdańskiej uniewinniony
Źródło zdjęć: © Dziennik Bałtycki

01.03.2007 07:40

Następnie (było ich kilkudziesięciu) demonstracyjnie opuścili salę, nie czekając na odczytanie uzasadnienia. Z czasem stoczniowcy ochłonęli. Wiceszef stoczniowej "Solidarności", Karol Guzikiewicz, powiedział dziennikarzom, że domaga się od premiera i prezydenta odwołania komendanta głównego policji Konrada Kornatowskiego oraz szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. Dlaczego? Według Guzikiewicza, obaj pracując kilka lat temu w gdańskiej prokuraturze, odpowiadali za przygotowanie aktu oskarżenia przeciwko Andrzejowi Wiercińskiemu i notariuszowi Markowi Kolasie, a właśnie akt oskarżenia i zebraną przez prokuraturę dokumentację sędzia zmiażdżył krytyką w uzasadnieniu.

Wierciński był oskarżony o wyrządzenie zakładowi szkody w wysokości co najmniej 91 mln zł, w związku z transakcją sprzedaży stoczni w 1998 roku. Sąd uniewinnił także Kolasę, który poświadczał umowy sprzedaży Stoczni Gdańskiej. Prokurator Zbigniew Wierzbowski, który chciał dla nich kar więzienia w zawieszeniu i ogromnych grzywien, zapowiedział złożenie apelacji.

Uniewinniając syndyka SG sędzia Tomasz Zieliński stwierdził, że większość dokumentów zgromadzonych w 21 tomach tej sprawy jest nieprzydatna. W zarzutach prokuratury panuje totalny bałagan terminologiczny - dodał._ A zeznania części świadków przesłuchanych przez prokuraturę są bezprzedmiotowe_.

Prokuratura utrzymuje m.in., że między grudniem 1997 r. a grudniem 1998 r. działalność syndyka Wiercińskiego przyniosła upadłemu przedsiębiorstwu ponad 90-milionowe straty. Były syndyk odpowiada również za to, że "pod pozorem sprzedaży" Stoczni Gdańskiej oddał Trójmiejskiej Korporacji Stoczniowej (utworzyły ją Stocznia Gdynia i spółka Evip Progress) 74 hektary stoczniowych gruntów w centrum miasta. Jedna z firm doradczych działająca na zlecenie Wiercińskiego, zakwalifikowała je jako zbędne do celów produkcyjnych i wyceniła. Zdaniem prokuratury, grunty te powinny być osobno sprzedane i - gdyby tak się stało - syndyk uzyskałby z ich sprzedaży ponad 41 mln zł.

Ten zarzut wynika z dowolnej i fałszywej oceny prokuratury - mówił wczoraj sędzia Zieliński. Na terenach zwanymi zbędnymi znajdowały się pochylnie niezbędne dla istnienia przedsiębiorstwa stoczniowego. Odrębna sprzedaż tych terenów pociągałaby za sobą natychmiastową likwidację stoczni. Stocznia bez pochylni istnieć nie mogła i nie może. Oskarżyciel bezkrytycznie przyjął stanowisko samozwańczego biegłego od spraw prawnych, który twierdził, że stoczniowe nieruchomości należało sprzedawać oddzielnie.

Historia procesu

Proces przeciwko Andrzejowi Wiercińskiemu i Markowi Kolasie rozpoczął się po raz drugi w marcu 2005 r. Pierwszy raz doszło do tego w 2002 roku. Został jednak przerwany z powodu śmierci przewodniczącego składu sędziowskiego. W maju 2003 r. na wniosek obrońcy Wiercińskiego Sąd Okręgowy w Gdańsku nakazał miejscowej prokuraturze uzupełnić akt oskarżenia przeciwko syndykowi o opinię biegłych z zakresu wyceny nieruchomości.

Darek Janowski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)