PolskaByły prezydent skazany. Przyjmował łapówki od podwładnych

Były prezydent skazany. Przyjmował łapówki od podwładnych

Na dwa lata więzienia w zawieszeniu na cztery skazał Sąd Rejonowy w Zduńskiej Woli (woj. łódzkie) byłego prezydenta tego miasta Zenona Rz., oskarżonego m.in. o przyjmowanie łapówek od swoich podwładnych. Proces przed zduńskowolskim sądem toczył się prawie dwa lata.

11.07.2011 | aktual.: 11.07.2011 14:07

Sąd uznał, że były prezydent jest winny przekraczania swoich uprawnień, ale nie znalazł podstaw do skazania go za przyjmowanie łapówek. Z kolei większość z pozostałych kilkunastu oskarżonych w tej sprawie sąd uniewinnił.

Sieradzka prokuratura zarzuciła byłemu prezydentowi m.in., że w latach 2002-2008 przyjmował łapówki od zatrudnionych w urzędzie miasta oraz podległych magistratowi spółkach. Osoby te co miesiąc - zdaniem prokuratury - przekazywały prezydentowi pieniądze w wysokości ok. 10% swojego wynagrodzenia podstawowego.

Zdaniem śledczych były prezydent przyjmował pieniądze od osób pełniących różne funkcje - od kierowcy aż po swojego zastępcę. Miesięcznie były to kwoty od 50 do niemal 500 zł; w sumie przyjął on - według śledczych - niemal 200 tys. zł.

Prokuratura zarzuciła też oskarżonemu przekroczenie uprawnień. Miał on m.in. wydawać szefom miejskich spółek polecenia zatrudniania niektórych radnych lub członków ich rodzin w tych spółkach, by uzyskać ich poparcie polityczne. Śledczy oskarżyli go także o nadużycie uprawnień w kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi i samorządowymi.

Prokuratura domagała się dla byłego prezydenta m.in. pięciu lat pozbawienia wolności oraz przepadku na rzecz Skarbu Państwa ponad 196 tys. zł, czyli sumy łapówek, jakie miał przyjąć od podwładnych były prezydent. Dla pozostałych 13 oskarżonych kary od roku do dwóch lat pozbawienia wolności w zawieszeniu.

Byłego prezydenta zatrzymano we wrześniu 2008 r.; przebywał niecały miesiąc w areszcie - wyszedł po wpłaceniu 150 tys. zł kaucji. W październiku 2008 r. mieszkańcy Zduńskiej Woli w referendum odwołali go ze stanowiska.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)