Były poseł Samoobrony przed Trybunałem w Strasburgu
Trybunał w Strasburgu zajmie się sprawą lustracji byłego posła Samoobrony Jerzego Zawiszy, uznanego za kłamcę lustracyjnego według poprzedniej procedury lustracyjnej.
Trybunał skierował w tej sprawie pytanie do polskiego rządu. Ten ma teraz kilkanaście tygodni na przygotowanie odpowiedzi. Trybunał pyta m.in. czy postępowanie toczące się przed Sądem Lustracyjnym nie naruszało prawa do sądu, a także czy została zachowana równość stron w dostępie do materiałów na temat Zawiszy, zgromadzonych przez służby specjalne PRL, a znajdujących się w kancelarii tajnej.
W marcu 2007 roku Sądu Lustracyjny uznał niejednogłośnie, że poseł Samoobrony Jerzy Zawisza jest "kłamcą lustracyjnym", bo zataił w oświadczeniu lustracyjnym tajną współpracę z kontrwywiadem wojskowym z lat 1963-1975, kiedy był żołnierzem zawodowym. Osoba uznana ostatecznie przez SN za "kłamcę lustracyjnego" traciła mandat poselski i przez 10 lat nie mogła pełnić funkcji publicznych. Zawisza był lustrowany na wniosek Rzecznika Interesu Publicznego.
Poseł przyznawał przed sądem, że gdy w 1963 r. po szkole podoficerskiej skierowano go do tajnej jednostki rakietowej, podpisał tam zgodę na współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną jako tajny współpracownik "Renata". Pytano go m.in. o tajny i bardzo kosztowny sprzęt oraz o to, czy któryś z jego kolegów z wojska nie ma "podejrzanych znajomości". Jego kontakty z kontrwywiadem trwały do 1975 r.
Wyrok Sądu Lustracyjnego utrzymał w mocy we wrześniu 2007 roku Sąd Apelacyjny w Katowicach. W 2009 roku Sąd Najwyższy oddalił kasację obrony jako "oczywiście bezzasadną".
Wyrok ws. Zawiszy był jednym z ostatnich wyroków Sądu Lustracyjnego przed jego likwidacją - w związku z wejściem w życie wiosną 2007 r. nowego prawa lustracyjnego, które przekazało orzekanie w tych sprawach sądom okręgowym w całej Polsce.
Kiedy Zawisza (płk rezerwy Wojska Polskiego) kandydował w 2004 r. do Parlamentu Europejskiego, w oświadczeniu ujawnił współpracę z kontrwywiadem. Po tym szef partii Andrzej Lepper wykreślił go z list, mówiąc: "Prasa może nas rozjechać". Gdy Zawisza z sukcesem kandydował do Sejmu w 2005 r., w kolejnym oświadczeniu napisał, że nie miał związków ze służbami PRL.
W ocenie sądu lustracyjnego nie można było - jak chciała obrona - przyjąć, że Zawisza działał w błędzie; wiedział bowiem, że musi ujawnić współpracę.
Według IPN, Zawisza był za współpracę wynagradzany przez Wojskową Służbę Wewnętrzną "za wykonane zadanie lub tytułem zwrotu poniesionych kosztów". Z akt sprawy wynikało, że gdy Zawisza składał oświadczenie, był przekonany, iż dokumentacja potwierdzająca jego współpracę z WSW została zniszczona - podał IPN.
Trybunał w Strasburgu zajmował się już wcześniej sprawami, dotyczącymi lustracji według dawnej procedury lustracyjnej. W 2007 roku uznał, że wystarczającego prawa do obrony przed sądem nie miał były poseł SLD Tadeusz Matyjek, gdyż jego akta znajdowały się w kancelarii tajnej sądu lustracyjnego, do której, jak każdy lustrowany w trybie tajnym, miał dostęp, ale nie mógł wynosić ani akt, ani notatek na zewnątrz.
Trybunał uznał wówczas, iż "fakt, że skarżący nie mógł wynosić swoich notatek, sporządzonych w trakcie procesu bądź w kancelarii tajnej w celu pokazania ich ekspertowi bądź użycia ich w innym celu, faktycznie uniemożliwiło mu wykorzystanie zawartych tam informacji i musiał polegać jedynie na swojej pamięci". Trybunał uznał, że "rzeczywiste uczestnictwo oskarżonego w postępowaniu sądowym musi również zawierać prawo do sporządzania notatek, by ułatwiać prowadzenie obrony, niezależnie od tego czy jest reprezentowany przez adwokata".
W 2009 roku Trybunał uznał, że wystarczającego prawa do obrony, z tego samego względu, nie miał także europoseł PO Tadeusz Jałowiecki.
Trybunał o tym, że wystosował pytanie do polskiego rządu, poinformował na swojej stronie internetowej w poniedziałek.