PolskaByły poseł Samoobrony - już ostatecznie "kłamcą lustracyjnym"

Były poseł Samoobrony - już ostatecznie "kłamcą lustracyjnym"

Były poseł Samoobrony Jerzy Zawisza został
już ostatecznie uznany za "kłamcę lustracyjnego", co oznacza, iż
przez 10 lat nie będzie mógł pełnić funkcji publicznych.

W poniedziałek Sąd Najwyższy oddalił - jako oczywiście bezzasadną - kasację obrony od ubiegłorocznego wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Utrzymał on wtedy wyrok Sądu Lustracyjnego, który niejednogłośnie uznał w marcu 2007 r., że Zawisza zataił w oświadczeniu lustracyjnym tajną współpracę z kontrwywiadem wojska z lat 1964-1975, kiedy był żołnierzem zawodowym.

Był to jedyny taki wyrok wobec posła poprzedniej kadencji i jeden z ostatnich wyroków Sądu Lustracyjnego przed jego likwidacją - w związku z wejściem wiosną 2007 r. nowego prawa lustracyjnego, które przekazało orzekanie w tych sprawach sądom okręgowym w całej Polsce.

Kiedy 64-letni obecnie Zawisza (płk rezerwy WP) kandydował w 2004 r. do Parlamentu Europejskiego, w oświadczeniu ujawnił współpracę z kontrwywiadem. Po tym szef partii Andrzej Lepper wykreślił go z list, mówiąc: "Prasa może nas rozjechać". Gdy z sukcesem kandydował do Sejmu w 2005 r., w kolejnym oświadczeniu napisał, że nie miał związków ze służbami PRL.

W sądzie tłumaczył, że uczynił tak, bo gdy w 2005 r. takie dane jak jego znalazły się na "liście Wildsteina", IPN odpowiedział, że to nie o niego chodzi. Zawisza uznał to za potwierdzenie, że nigdy nie był agentem; tłumaczył, że nie wiedział wtedy, iż "lista Wildsteina" była spisem osób "pozostających w zainteresowaniu" jedynie stołecznej SB. Zdaniem sądu, nie można - jak chciała obrona - przyjąć, że Zawisza działał w błędzie; wiedział bowiem, że musi ujawnić współpracę.

Zawisza przyznawał, że gdy po szkole podoficerskiej skierowano go do tajnej jednostki rakietowej, podpisał tam zgodę na współpracę z Wojskową Służbą Wewnętrzną jako tajny współpracownik "Renata".

Według IPN, Zawisza był za współpracę wynagradzany przez WSW "za wykonane zadanie lub tytułem zwrotu poniesionych kosztów". Z akt sprawy wynika, że gdy Zawisza składał oświadczenie, był przekonany, że dokumentacja potwierdzająca jego współpracę z WSW została zniszczona - podał IPN.

Zdaniem obrony, Zawisza podjął współpracę na rozkaz przełożonego z wojska. Jego obrońca mec. Piotr Kruszyński argumentował, że w myśl przepisów lustracyjnych za współpracę nie uznaje się działania, "którego obowiązek wynika z obowiązującej wówczas ustawy". Sąd tego argumentu nie uwzględnił sąd, bo Zawisza podjął współpracę w sposób dobrowolny.

W kasacji mec. Piotr Kruszyński za naruszenie prawa uznał nieprzyjęcie przez sąd, że Zawisza działał pod wpływem rozkazu i że później został wprowadzony w błąd przez IPN. Kasacja wnosiła o zwrot sprawy I instancji. SN tego nie uwzględnił; za oddaleniem kasacji był pion lustracyjny IPN.

Według SN, sądy nie naruszyły prawa w sprawie Zawiszy. "Był to normalny werbunek podoficera do struktur bezpieczeństwa państwa" - uznał SN. Podkreślono, że żaden przepis prawa nie nakładał obowiązku współpracy z kontrwywiadem na żołnierza zawodowego.

Mec. Kruszyński, który wyraził rozczarowanie decyzją SN, powiedział, że musi się naradzić ze swoim klientem czy odwoływać się do Międzynarodowego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. "IPN ponosi ogromną winę w całej sprawie" - dodał adwokat. Sam Zawisza nie chciał komentować decyzji SN.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)