Były dziennikarz oskarżony o pedofilię
30 zarzutów, m.in. gwałtu na małoletniej oraz "wykonywania innych czynności seksualnych" z dziewczynkami w wieku od 9 do 17 lat - znalazło się w akcie oskarżenia polonisty i b. dziennikarza Henryka G. Wrocławska prokuratura wysłała akt oskarżenia do sądu. Mężczyźnie grozi do 12 lat więzienia.
05.05.2008 | aktual.: 05.05.2008 16:19
Jak poinformował w poniedziałek naczelnik wrocławskiego oddziału Prokuratury Krajowej we Wrocławiu Edward Zalewski, mężczyzna nie przyznaje się do winy. Przyznaje się jedynie do rozpijania małoletnich. W sumie mężczyzna zdołał oszukać 26 dziewczynek w różnym wieku. Stosował różnego rodzaju techniki wprowadzania w błąd. Przede wszystkim stworzył wokół siebie otoczkę człowieka, który zajmuje się sesjami fotograficznymi, fotomodelingiem - mówił prokurator.
Henryk G. m.in. założył dwie strony internetowe, które miały go uwiarygodnić nie tylko w oczach małoletnich dziewczynek, ale przede wszystkim ich rodziców. Potrafił w bardzo różny sposób, stopniowo zdobywać zaufanie dzieci. W sumie mężczyzna uprawiał przestępczy proceder od 2004 do 2006 r.
Zalewski nie chciał powiedzieć, jak sprawa wyszła na jaw. Powiedział jedynie, że rodzice również padli ofiarą oszusta.
Mężczyzna wynajmował profesjonalne atelier, hotele. Wyjeżdżał z dziewczynkami w plenery. Pomysłowość jego była ogromna - mówił Zalewski. Prokurator dodał, że dziewczynka, którą mężczyzna zgwałcił, miała 14 lat. Odmówił podania innych informacji na ten temat.
G. od listopada 2006 r. przebywa w areszcie. Z wykształcenia jest polonistą, ale prokuratura nie wie, czy uprawiał ten zawód. Wiem, że był dziennikarzem w Kaliszu. Miał nawet jakieś swoje pismo adresowane do młodzieży - mówił prokurator Zalewski.
Rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Sokołowski poinformował, że na trop mężczyzny wpadli wrocławscy policjanci prowadzący śledztwo dotyczące oszustw w internecie. Ustalili oni m.in., że mężczyzna prowadzi agencję modelek i że poprzez nią wykorzystywał zgłaszające się do niego dziewczyny.
Henryk G. był też dyrektorem Powszechnego Centrum Oddłużeniowo-Kredytowego (PCOK), które oferowało rzekome pośrednictwo w spłatach długów między dłużnikami a bankami. Jak się okazało, klienci wpłacali po kilkaset lub kilka tysięcy złotych, z których PCOK przelewał na konto banku tylko niewielką ich część.
Żerowano na ludziach będących w wyjątkowo trudnej sytuacji, nie mających żadnej możliwości uzyskania kredytów na spłatę swoich długów - powiedział rzecznik ostrowskiej prokuratury okręgowej Janusz Walczak. Dodał, że z zabezpieczonej dokumentacji wynika, iż PCOK zawarło umowy na świadczenie swoich usług z blisko 1800 osobami z całego kraju. Dotychczas przesłuchano kilkaset z nich.