PolskaByłem zomowcem / Biłem zomowca

Byłem zomowcem / Biłem zomowca

Z okazji 25. rocznicy stanu wojennego Fundacja Odpowiedzialność Obywatelska przy współudziale Instytutu Pamięci Narodowej i Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej przygotowała inscenizację wydarzeń z 13 grudnia 1981 roku. Happening był częścią projektu "Młodzi pamiętają". "Metropol" publikuje relację młodych ludzi biorących udział w inscenizacji.

14.12.2006 | aktual.: 14.12.2006 07:23

Byłem zomowcem

Kiedy zgłaszałem się do roli milicjanta w inscenizacji wydarzeń z 13 grudnia 1981 roku, spodziewałem się najgorszego. Wydawało mi się, że reakcje przechodniów będą sprowadzały się do wyzwisk i nieprzychylnych wspomnień.
– Jak cię parę razy oplują, to ci przejdzie ochota na takie zabawy – przestrzegał mnie ojciec. Okazało się, że bardzo się pomylił.

Patrol, w którym brałem udział we wczesnych godzinach popołudniowych, wywołał głównie uśmiechy na twarzach przechodniów. Już na pierwszej ulicy, w którą skręciłem z kolegą z patrolu, usłyszałem nieoczekiwaną prośbę: – Towarzysze, ksiądz wikariusz chciałby zrobić sobie z milicją zdjęcie.

Reakcja księdza na Starym Mieście nie była odosobniona. Młodzi ludzie podchodzili do nas i pytali kiedy na placu Zamkowym pojawią się wozy bojowe.
– Panowie, nie tak trzymajcie te tarcze. MO trzymała je prosto i pałki mieli zawsze wyciągnięte – poinstruowała nas starsza pani i przestrzegła przed głosowaniem na „czerwonych”. Dwóch mężczyzn zainteresowanych inscenizowanymi wydarzeniami wykazało się nieprzeciętną wiedzą na temat milicyjnych pałek. Wiedzieli, gdzie powinna widnieć sygnatura „blondyny”, choć mieli zastrzeżenia co do długości tych, którymi my wymachiwaliśmy.

Podczas dwugodzinnego patrolowania ulic słyszeliśmy wśród przechodniów także komentarze odnoszące się do współczesnej polityki.
– Takimi pałkami powinniście Hankę potraktować – żartował jeden z warszawiaków niezadowolonych z wyników wyborów na stanowisko prezydenta stolicy.

Pod koniec naszej „służby” właściciel galerii sztuki na Nowym Mieście opowiedział nam o wydarzeniach sprzed 25 lat, w których sam brał udział. – Takie tarcze milicyjne najlepiej rozbijało się cegłówką, tłukły się jak szkło – zakończył z rozrzewnieniem.

Biłem zomowca

Aby zostać statystą w inscenizacji manifestacji sprzed 25 lat, trzeba było wcześniej się zapisać. Gdy się zgłosiłem, miejsc dla zomowców już nie było. Organizatorzy chcieli, aby do ZOMO trafili zaufani ludzie. Bali się, że młodzież za bardzo wczuje się w rolę i zacznie pałować na oślep. Zostałem więc opozycjonistą.

Cała inscenizacja miała ustalony scenariusz. Rozpocząć miał człowiek z ulotkami, który wyszedłby przed tłum i zostałby spałowany przez ZOMO. Chłopak się jednak zgubił. Wiedzieliśmy tylko, że ma to być ktoś w kożuchu. „O, to pewnie ty!” rzucił ktoś do pierwszego z brzegu chłopaka i wysłał go w bój.

Powiedziano nam, jakie hasła mamy krzyczeć. Jednak oprócz znanych z tamtych czasów „Chodźcie z nami, dziś nie biją!”, „Solidarność!”, „Gestapo!”, rozemocjonowany tłum wykrzykiwał współczesne przekleństwa. Nic dziwnego, że walka przebiegała pod nasze dyktando. Zwłaszcza, że zaczęli się do nas przyłączać przechodnie. W pewnym momencie ktoś w szaliku Legii popchnął zomowca, wyrwał mu pałkę i zaczął go nią okładać. Sytuacja została jednak opanowana.

Przygotowano też broń dla opozycjonistów – papierowe kamienie. Jednak nie zostały użyte. Podobno manifestanci ich nie mieli. Był też bardziej prozaiczny powód – wiatr wiał w naszą stronę.

Walka z ZOMO tak nas pochłonęła, że wcale nie chcieliśmy się wycofać. Dopiero organizatorzy musieli nas siłą odciągać, byśmy już przestali maltretować biednych zomowców. Aż żal mi się ich zrobiło...

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)