Była unijna komisarz straci połowę emerytury?
Połowę unijnej emerytury może stracić
francuska premier z lat 1991-92, a potem europejska komisarz ds.
badań i nauki (1995-99) Edith Cresson, oskarżona o nepotyzm i
trwonienie pieniędzy ze wspólnej kasy. W 1999 r. skandal z jej udziałem był jednym z powodów
ustąpienia w niesławie Komisji Europejskiej pod przewodnictwem
Jacquesa Santersa.
23.02.2006 | aktual.: 23.02.2006 19:58
Sprawę przeciwko pani komisarz wniosła w 2004 r. do Trybunału Sprawiedliwości UE sama Komisja Europejska. W czwartek ogłoszono opinię rzecznika generalnego. To rutynowy etap procedury w Luksemburgu - o tyle ważny, że sąd najczęściej podziela stanowisko wyrażone przez rzecznika. Ostateczny wyrok spodziewany jest za kilka miesięcy.
Leendert Geelhoed napisał, że KE ma rację, zarzucając 71-letniej dzisiaj pani Cresson nepotyzm i sprzeniewierzenie się obowiązkom komisarza i zaproponował karę - odebranie obwinionej połowy emerytury. Jej wysokość nie została podana do publicznej wiadomości, ale źródła brukselskie twierdzą, że chodzi o ok. 4 tys. euro miesięcznie. Do tego należy doliczyć pieniądze, jakie pani Cresson należą się z racji sprawowanych niegdyś urzędów we Francji.
Główny zarzut sprowadza się do zatrudnienia w KE na stanowisku eksperta naukowego o bliżej nie sprecyzowanych kompetencjach dentysty Rene Barthelota, dobrego znajomego Cresson z jej rodzinnego miasta. W ciągu dwóch lat świetnie płatnej pracy zdołał napisał 24 strony "ekspertyz" m.in. na temat HIV/AIDS. To wszystko dowodzi - uważa rzecznik - że pani Cresson czerpała korzyści dla siebie i swoich przyjaciół ze sprawowania urzędu i to ze szkodą dla wspólnego budżetu, a także autorytetu i wiarygodności KE.
Rzecznik Geelhoed tłumaczy, że proponowana przezeń kara jest stosunkowo łagodna, bowiem od tych wydarzeń upłynęło dość dużo czasu, reputacja pani Cresson została wystarczająco zszargana, a częściowo usprawiedliwia ją "panująca wówczas w KE ogólna kultura administracyjna".
Adwokat byłej komisarz uważa, że oskarżenie jest bezzasadne i domaga się jego odrzucenia, jak to zrobił już w 2004 roku sąd belgijski, nie znalazłszy przeciwko pani Cresson dowodów na korupcję i oszustwo. Teraz jednak sprawa dotyczy innych zarzutów, a przedstawiciel Komisji Europejskiej jest nieugięty i domaga się od sądu "pedagogicznego wyroku", który jasno określi, kogo komisarze mogą zatrudniać w swoich gabinetach. Do czasu wyroku Komisja Europejska powstrzymuje się od wszelkich komentarzy.
Michał Kot