PolskaByła prokurator zaprzecza rewelacjom "Życia Warszawy"

Była prokurator zaprzecza rewelacjom "Życia Warszawy"

Moje odejście z prokuratury nie ma związku ze
sprawą Rywina i nigdy nie twierdziłam, że zebrane w śledztwie
materiały pozwalają na postawienie zarzutów Robertowi
Kwiatkowskiemu - oświadczyła Wanda Marciniak,
była prokurator.

09.07.2003 | aktual.: 09.07.2003 17:32

"Życie Warszawy" napisało, że prokurator Wanda Marciniak - jedna z prowadzących śledztwo w sprawie Rywina - odeszła z pracy, ponieważ uważała, że powinno być prowadzone osobne śledztwo dotyczące prezesa TVP Roberta Kwiatkowskiego.

Według publikacji "ŻW", również inni prokuratorzy uważają, że były materiały świadczące o tym, że Rywin nie działał sam, i pozwalały one na postawienie zarzutu Kwiatkowskiemu, a być może także innym osobom. "ŻW" pisze, że na kontynuowanie śledztwa w sprawie Rywina nie zgodziło się Ministerstwo Sprawiedliwości.

"Przykro mi, że to się tak ukazało" - skomentowała Marciniak artykuł "ŻW". Powtórzyła, że w jej opinii materiał dowodowy zebrany w śledztwie nie dawał podstaw do stawiania zarzutów Kwiatkowskiemu. "Kluczem do sprawy jest Lew Rywin i póki on nic nie powie, to będzie tak, jak jest" - oświadczyła.

Marciniak poinformowała, że jej udział w śledztwie "był w sumie niewielki". "To nie ja prowadziłam postępowanie, nie ja podpisałam się pod aktem oskarżenia ani pod umorzeniem części postępowania (dotyczącym niepowiadomienia prokuratury przez premiera i innych funkcjonariuszy publicznych, o przestępstwie Rywina). Przesłuchałam tylko kilku świadków" - dodała.

Podkreśliła, że jej odejście z prokuratury nie ma żadnego związku z jakimkolwiek konfliktem poglądów na temat dalszych losów sprawy Rywina. "Miałam swoje powody" - dodała. Ze źródeł zbliżonych do prokuratury PAP dowiedział się, że mogło chodzić o sprawę jej ewentualnego awansu służbowego.

Była prokurator powiedziała, że ma świadomość, iż może zostać wezwana na przesłuchanie w komisji śledczej, ale oświadczyła, że "nie ma w tej sprawie nic do powiedzenia". "Te przesłuchania są pod przysięgą, a to rodzi pewne konsekwencje" - dodała, dając zarazem do zrozumienia, że wcześniej musiałaby zostać zwolniona z obowiązku zachowania tajemnicy służbowej.

"Wiem, że teraz nie mam co się pojawiać w prokuraturze, spotkać z kolegami. W zasadzie zostałam pogrzebana. Przykro mi, że tak się stało" - powiedziała Marciniak. Chce ona, by "Życie Warszawy" sprostowało niektóre fragmenty swego artykułu. Ona sama zamierza zostać adwokatem. "Ale wiem, że Minister Sprawiedliwości ma prawo w terminie 30 dni od wpisania mnie na listę wnieść sprzeciw" - zakończyła.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)