Była gwałcona i torturowana. Rosjanie zgotowali jej piekło
Wyjątkowo bestialską historię na swoich łamach opisuje "Washington Post". Dotyczy 52-letniej Ałły, która była mieszkanką odbitego przez Kijów we wrześniu Iziumu. Rosjanie przez kilkanaście dni trzymali ją w szopie, torturując i dopuszczając się wobec niej gwałtów.
Izium został zdobyty przez Rosjan na przełomie marca i kwietnia. Walki o miasto trwały kilka tygodni - wówczas określano to miejsce jako kluczowe dla obrony całego frontu. Niewiele później - jak się okazało - Rosjanie rozpoczęli w mieście zaprowadzanie swojego "porządku". Jedną z ofiar - dziś wiadomo już bardzo wielu - była już wspomniana Ałła.
Bestialstwo Rosjan. "Kto pierwszy gwałci?"
Kobieta, wraz z mężem, była niepokojona przez dłuższy czas. Ich synowi Rosjanie zarzucali przynależność do ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa, domagali się współpracy. Do ich zatrzymania doszło jednak dopiero w lipcu. Założono im na głowy worki, wepchnięto do bagażników i wywieziono. Oboje trafili na tę samą posesję, choć do innych budynków. Oboje też usłyszeli groźby rychłej śmierci.
Ałła od samego początku była molestowana. Przywódca grupy, która zatrzymała małżeństwo - jak twierdziła w rozmowie z "Washington Post" kobieta - miał zapytać swoich kolegów "kto pierwszy gwałci?". 52-latka była wykorzystywana przez okupanta przez kolejne trzy dni. Jej mąż był wówczas regularnie bity.
Dwa wiadra: na odchody i jedzenie
Więźniów przetrzymywano w okropnych warunkach. Kobieta miała do dyspozycji dwa wiadra - jeden miał być "toaletą", w drugim było jedzenie. — Byłam zdecydowana popełnić samobójstwo. Były tam jakieś kolce. Miałam stanik, więc pomyślałam o powieszeniu się. Kobieta była też rażona prądem.
Oboje wypuszczono dopiero po tym, jak przekazała oprawcom informacje dotyczące przedsiębiorstwa gazowego, w którym wcześniej pracowała. Z zawiązanymi oczami zostali wyrzuceni w pobliżu stacji benzynowej. Finalnie udało im się uciec na tereny nieokupowane przez Rosjan.
Trudny powrót do Iziumu
Do swojej miejscowości wrócili dopiero po tym, jak Izium został odbity. Kobieta odwiedziła miejsce, w którym była przetrzymywana. Choć nieco zamazane przez Rosjan, znalazła wyryte przez siebie napisy - m.in. z imieniem i liczbą dni tam spędzonych. Miały być świadectwem, zostawionym synowi, na wypadek jej śmierci.
Źródło: "The Washington Post"