Bydgoska studentka straszona przez wykładowcę?
29 września Aleksandra B., nasza Internautka, rozpoczęła naukę na jednej z bydgoskich uczelni wyższych. Wirtualnej Polsce postanowiła opowiedzieć o, jej zdaniem, bezczelnym i chamskim potraktowaniu jej ze strony wykładowcy.
Drugiego dnia wraz z koleżanką spóźniłyśmy się trochę na zajęcia. Przyczyną była błędna informacja z numerem sali zamieszczona w gablocie. Wykładowca zaczął krzyczeć, że następnym razem nas wywali - opowiada Aleksandra B. Profesor miał grozić studentkom: „Macie się ze mną dogadywać, bo jak się nie będziemy dogadywać, to na pewno ja wygram”.
Po zajęciach studentka została wezwana na rozmowę przez tego samego wykładowcę. Profesor miał powiedzieć, że jest od niej mądrzejszy i lepszy jako człowiek.
Aleksandra B. wspomina również niemiłą rozmowę z W., opiekunem pierwszego roku. Ten, jak wynika z relacji studentki, miał powiedzieć studentom, iż „nie mają oni żadnych praw”.
Wirtualna Polska poprosiła o wypowiedź W. W nieautoryzowanej rozmowie opiekun roku tłumaczył, że wykładowca wyraził tylko przekonanie, iż jest mądrzejszy od studentów z przedmiotu, który prowadzi. - Jeśli chodzi o mnie, to powiedziałem tylko, że studenci mają ograniczone prawa i, że wszystko leży w gestii rektora. Ten bowiem, jako jedyna władza wykonawcza uczelni, może zadecydować o ewentualnych zdarzeniach losowych - zaznaczył.
W. przyznał, że jest to pierwszy tego typu przypadek w jego prawie dziesięcioletniej karierze. Swoje relacje ze studentami uważa za naprawdę dobre.
Aleksandra B. zrezygnowała z podjętych studiów.
Anna Sztandera, Wirtualna Polska