ŚwiatBy uchronić Bagdad przed chaosem

By uchronić Bagdad przed chaosem

Amerykańscy generałowie mówią bez obsłonek: Bagdad jest na krawędzi chaosu, a Irakowi grozi otwarta wojna domowa. Dlatego wojska USA, zamiast zmniejszać swą obecność w Iraku, przygotowują wielką operację, aby z ulic Bagdadu usunąć szyickich i sunnickich ekstremistów.

07.08.2006 | aktual.: 07.08.2006 12:39

Celem jest wygaszenie przemocy na tle wyznaniowym, z którą nie poradziły sobie irackie siły bezpieczeństwa.

Stawka przedsięwzięcia jest bardzo wysoka. Ważą się losy całej amerykańskiej misji w Iraku, i to w chwili, gdy walki w Libanie i umacnianie się wojowniczego Iranu zagrażają amerykańskim interesom na całym Bliskim Wschodzie.

Bez zapewnienia spokoju w Bagdadzie Stany Zjednoczone i ich iraccy sojusznicy nie mogą kontrolować kraju.

Jednak ludność kosmopolitycznego Bagdadu złożona z arabskich sunnitów, szyitów, Kurdów, Turkmenów i chrześcijan jest groźną mieszkanką wybuchową, gdyż wyznaniowe i etniczne społeczności kraju rywalizują o władzę w nowym Iraku. Wszystkie napięcia, które grożą rozerwaniem państwa na części, dają o sobie znać w stolicy.

Generał John Abizaid, dowódca sił zbrojnych USA na Bliskim Wschodzie, otwarcie wyjawił, jaka jest sytuacja, gdy w czwartek odpowiadał w Waszyngtonie na pytania członków Komisji Sił Zbrojnych Senatu USA.

Chyba nigdy nie widziałem tak strasznej przemocy jak obecnie w Iraku, zwłaszcza w Bagdadzie, i jeśli się jej nie powstrzyma, kraj ten może pogrążyć się w wojnie domowej - oświadczył generał.

Dla 6,5 miliona mieszkańców Bagdadu słowa te, rzecz jasna, nie były żadną sensacją.

Wielu Irakijczyków uważa, że ich kraj jest w stanie pełzającej wojny domowej od 22 lutego, kiedy ekstremiści sunniccy zniszczyli złotą kopułę ważnego sanktuarium szyickiego w Samarze. Zamach ten wywołał falę odwetowych ataków na sunnitów i rozkręcił spiralę przemocy na tle wyznaniowym.

Wypowiedź Abizaida oznacza dramatyczne odejście od publicznego stanowiska wojskowych amerykańskich, prezentowanego w Bagdadzie od wielu miesięcy. Zaledwie dwa miesiące temu gen. George Casey, dowódca sił wielonarodowych w Iraku, mówił o zmniejszeniu w tym roku obecności wojskowej USA, w miarę jak siły irackie będą przejmować kontrolę nad coraz większą częścią terytorium kraju.

Dwa miesiące po zamachu w Samarze gen. Rick Lynch, rzecznik dowództwa amerykańskiego w Bagdadzie, oświadczył, że wojska USA nie wykryły oznak masowej ucieczki szyitów i sunnitów z terenów mieszanych, choć w tym samym czasie rząd iracki oceniał, że 90 tysięcy ludzi porzuciło swe domy.

Słowa Abizaida stanowią także przyznanie, że iracki rząd jedności narodowej, złożony z szyitów, arabskich sunnitów i Kurdów, jest zjednoczony tylko z nazwy.

Politycy sunniccy do tej pory nie przyprowadzili sunnickich partyzantów do stołu rokowań. Część ważnych polityków szyickich jest blisko związana z milicjami partyjnymi i religijnymi.

Bez politycznego porozumienia o podziale władzy i dochodów z ropy naftowej kolejna operacja wojskowa w Bagdadzie przyniesie zapewne tylko połowiczne rezultaty.

Dowódcy amerykańscy i oficjele iraccy nie ujawnili dotychczas zbyt wielu szczegółów operacji, która ma zacząć się w najbliższych dniach albo tygodniach. Wojska USA podały, że z północnego Iraku kierują do Bagdadu 3700 żołnierzy. Dodatkowych 2000 żołnierzy może wzmocnić siły USA w prowincji stołecznej.

"New York Times" napisał, że USA postanowiły podwoić liczbę żołnierzy amerykańskich w Bagdadzie - z 7200 do około 14.200.

Żołnierze USA zostaną skierowani do dzielnic, gdzie przemoc jest największa, aby swą obecnością uciszyć bojówki fanatyków i zdobyć zaufanie mieszkańców, którzy boją się teraz sił irackich, niepewni, czy funkcjonariusze w mundurach policji lub armii nie okażą się ekstremistami polującymi na szyitów lub sunnitów.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, następnym etapem operacji będzie rozmieszczenie dodatkowych wojsk na mieszanych pod względem wyznaniowym terenach wokół stolicy. Miałoby to zapobiec przenikaniu do Bagdadu fanatyków sunnickich i szyickich.

Równocześnie, jak mówią oficjele iraccy, planuje się "ponowne przeszkolenie" 26 batalionów policji narodowej - jednostek paramilitarnych MSW - i usunięcie z nich ludzi podejrzanych o powiązania z sekciarskimi milicjami lub bandami przestępców.

Jednak aby się udać, plan musi uporać się z tymi samymi przeszkodami, z którymi Amerykanie borykają się w Iraku od czasu obalenia Saddama Husajna wiosną 2003 roku.

Największe z nich to brak wystarczającej liczby żołnierzy do zapewnienia bezpieczeństwa w całym kraju, słabość irackiego wojska i policji tworzonych od zera po rozwiązaniu w maju 2003 roku przez Amerykanów armii saddamowskiej oraz rywalizacja między irackimi społecznościami wyznaniowymi i etnicznymi.

Aby wzmocnić Bagdad, dowództwo amerykańskie wycofuje wojska z terenów, przez które biegną główne szlaki napływu obcych dżihadystów, przenikających do Iraku z Syrii. Z kolei miasta na północy kraju, takie jak Mosul i Tal Afar, obecnie stosunkowo spokojne, mogą znów stać się terenem walk, jeśli zmniejszą się tam garnizony amerykańskie.

Były analityk Pentagonu Anthony Cordesman ostrzega, że wzmocnienie Bagdadu nieuchronnie oznacza osłabienie potencjału wojsk amerykańskich i irackich w innych miejscach kraju.

To, że Stany Zjednoczone uznały takie posunięcie za konieczne, "pokazuje, jak poważna stała się sytuacja w Iraku" - powiedział Cordesman.

Źródło artykułu:PAP
wojskousairak
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)