Bush wzywa do legalizacji tymczasowej pracy nielegalnych imigrantów
Prezydent George Bush wezwał do wprowadzenia w życie proponowanego przez niego od
dłuższego czasu programu tymczasowej pracy obcokrajowców w Stanach
Zjednoczonych; program objąłby także imigrantów przebywających już
nielegalnie w USA.
Realizacja tego programu zależy jednak od Kongresu, który musi uchwalić odpowiednią ustawę. Tymczasem projekt wywołuje znaczny opór ze strony przeciwników imigracji, wywierających naciski na legislatorów.
Przemawiając w Waszyngtonie na ceremonii zbiorowego nadania obywatelstwa amerykańskiego grupie imigrantów, Bush zaapelował o "kulturalną" debatę o reformie imigracyjnej. Przestrzegł też przed podsycaniem nastrojów antyimigranckich, które wzrosły w ostatnich latach na fali niepokojów o bezpieczeństwo Ameryki po ataku 11 września 2001 r.
Debata o imigracji toczy się w USA w związku z inicjatywami legislacyjnymi wysuniętymi w odpowiedzi na rosnącą liczbę nielegalnych imigrantów, szacowaną na ok. 11 mln.
W grudniu Izba Reprezentantów uchwaliła ustawę, która określa nielegalne przekroczenie granicy USA lub nielegalny pobyt w USA jako przestępstwo, karane aresztem i deportacją. Zaostrza też kary dla przemytników nielegalnych imigrantów i niemal zrównuje z nimi osoby, które pomagają nielegalnym przybyszom, jak np. duchowni udzielający im schronienia.
Projekt Izby przewiduje poza tym budowę ponad 1100-kilometrowego "muru" na granicy z Meksykiem i zwiększenie liczby strażników granicznych. Ustawa uchwalona przez Izbę wywołała wzbierającą falę protestów ze strony Latynosów i działaczy obrony praw imigrantów, którzy obawiają się, że Senat może przegłosować podobną ustawę.
W ostatnich dniach setki tysięcy ludzi demonstrowały na ulicach wielkich miast amerykańskich przeciw ustawie, nazywanej "rasistowską". Zdaniem organizatorów bowiem ustawa w podtekście wymierzona jest we wszystkich - także legalnych - imigrantów z krajów Ameryki Łacińskiej. W Los Angeles protestowało w sobotę pół miliona ludzi.
Demonstranci podkreślali, że imigranci ciężko pracują w USA i płacą podatki, podejmując najcięższe prace, których nie chcą wykonywać rodowici Amerykanie. W poniedziałek kilka tysięcy osób demonstrowało przed Kapitolem w Waszyngtonie. W Senacie nie zanosi się jednak na uchwalenie tak restrykcyjnej ustawy imigracyjnej jak w Izbie Reprezentantów, gdzie dominują konserwatywni Republikanie, bardziej podatni na argumenty o konieczności uszczelnienia granic. Projekty przedłożone w Senacie opracowano bardziej pod wpływem lobby biznesowego, któremu zależy na zatrudnianiu imigrantów - tradycyjnie taniej siły roboczej. Pierwszy z nich, wniesiony przez republikańskiego senatora Johna McCaina i demokratycznego senatora Edwarda Kennedy'ego, ma pozwolić nielegalnym imigrantom na tymczasową pracę w USA przez 6 lat - tak samo, jak to proponuje Bush. Po tym okresie mogliby oni ubiegać się o stały pobyt w USA.
Projekt drugiej ustawy, przedłożony przez republikańskich senatorów Johna Cornyna z Teksasu i Johna Kyla z Arizony, także zezwalałby nielegalnym imigrantom na pracę w USA - przez 5 lat - natomiast po upływie tego czasu musieliby oni powrócić do swego kraju i dopiero stamtąd starać się o ponowny przyjazd i ewentualnie stały pobyt w Ameryce. Oba projekty przewidują także pewne uszczelnienie granic przez zwiększenie patroli granicznych.
Lider republikańskiej większości w Senacie Bill Frist wysunął swój własny projekt, w którym chce zaostrzyć kary dla pracodawców zatrudniających nielegalnych imigrantów.
Administracja Busha nie określa na razie, czy w propozycji prezydenta imigranci pracujący tymczasowo musieliby wracać potem do kraju, czy starać się o legalizację stałego pobytu na miejscu.
Tomasz Zalewski