Bush: w memorandum nie było nic o nieuchronnych atakach
Prezydent USA George W. Bush
powtórzył, że memorandum wreczone mu 6 sierpnia
2001 r., na miesiąc przed zamachami z 11 września, nie mówiło nic
o nieuchronnym ataku na Stany Zjednoczone.
Pytany o to memorandum w czasie konferencji prasowej wspólnej z prezydentem Egiptu Hosnim Mubarakiem, odbywającej się na rancho Busha w Teksasie, Bush odparł, że "nie było nic, co by mówiło: Atak jest nieuchronny".
"Raport był swego rodzaju opracowaniem historycznym zamiarów Osamy bin Ladena, swego rodzaju chronologicznym opracowaniem tego, czego dowiedziały się służby informacyjne" - dodał prezydent USA.
Bush już w niedzielę oświadczył, że memorandum z 6 sierpnia 2001 r., które zostało mu przekazane przez amerykańskie służby informacyjne, nic nie mówiło o ewentualnych atakach przeciwko Stanom Zjednoczonym.
Pod presją niezależnej komisji dochodzeniowej w sprawie zamachów 11 września 2001 r., Biały Dom opublikował w sobotę to memorandum, zaliczane do Codziennych Raportów Prezydenckich (angielski skrót PDB) i zatytułowane "Bin Laden zdecydowany zaatakować Stany Zjednoczone".
Memorandum podkreśla, że "informacje ze źrodeł tajnych, od rządów zagranicznych i mediów wskazują, że bin Laden od 1997 r. chciał dokonać ataków terrorystycznych na Stany Zjednoczone".
"Tajne źródło powiedziało w 1998 r., że komórka bin Ladena w Nowym Jorku rekrutuje Amerykanów-muzułmanów do przeprowadzenia zamachów. Nie byliśmy w stanie potwierdzić niektórych najbardziej sensacyjnych gróźb, jak ta z serwisu w 1998 r. mówiąca, że bin Laden chciałby uprowadzić samolot, by uzyskać zwolnienie z więzienia "ociemniałego szejka" Omara Abdel Rahmana i innego ekstremisty, więzionego w Stanach Zjednoczonych" - podkreśla dokument.
"Informacje FBI od tego czasu mówią o podejrzanych oznakach aktywności w tym kraju wskazujących na przygotowania do uprowadzeń i innego typu zamachów, w tym obserwowanie budynków federalnych w Nowym Jorku" - głosi memorandum.
Dokument relacjonuje również informację przekazaną telefonicznie do ambasady USA w Emiratach Arabskich w maju 2001 r., według której grupa zwolenników bin Ladena znajduje się w Stanach Zjednoczonych i przygotowuje zamachy z użyciem materiałów wybuchowych.
Te szczegóły stawiają administrację Busha w bardzo niezręcznej sytuacji na niespełna siedem miesięcy przed wyborami prezydenckimi z listopada.
Została ona oskarżona przez byłego koordynatora walki antyterrorystycznej w Białym Domu Richarda Clarke'a, że zlekceważyła groźby formułowane przez Al Kaidę między styczniem 2001 r., kiedy George Bush doszedł do władzy, a zamachami 11 września 2001.
Doradczyni prezydenta Busha ds. bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice oświadczyła w miniony czwartek w czasie przesłuchania przed komisją śledczą ds. zamachów 11 września, że informacje zawarte w memorandum nie były wystarczająco dokładne, by przewidzieć miejsce i charakter zamachów.
Pani Rice ujawniła wówczas tytuł dokumentu, a komisja zażądała, aby ten tajny dokument został odtajniony i opublikowany.
Biały Dom uczynił to w sobotę, ale publikując dokument podkreślił, że memorandum "nie przewidywało ataków z 11 września".
W nocie informacyjnej Biały Dom przyznał, że "chociaż PDB czyniło aluzje o możliwości uprowadzenia samolotów, nie mówiło o możliwości wykorzystania ich jako broni".
Biały Dom twierdzi również, że memorandum "zostało przygotowane w odpowiedzi na pytania prezydenta w sprawie możliwości ataków Al Kaidy na Stany Zjednoczone".