Bush rzuca wyzwanie Chavezowi
Prezydent Stanów Zjednoczonych George W.
Bush wyrusza w podróż do Ameryki Łacińskiej, która ma
sygnalizować większe zainteresowanie USA tym regionem. Wizyta ma
przeciwdziałać również rosnącym wpływom populistycznego i zażarcie
antyamerykańskiego prezydenta Wenezueli, Hugo Chaveza.
08.03.2007 | aktual.: 08.03.2007 07:27
George W. Bush zaczynie podróż w brazylijskim Sao Paulo, gdzie spotyka się z prezydentem tego kraju Luizem Inacio Lula da Silvą. Poleci następnie do Urugwaju, potem do Kolumbii i Gwatemali, a na końcu odwiedzi Meridę w Meksyku, gdzie zaplanowano jego spotkanie z meksykańskim prezydentem Felipe Calderonem.
Administracja Busha oferuje Ameryce Łacińskiej dodatkową pomoc wartości 460 milionów dolarów, z czego większość ma pójść na poręczenie kredytów hipotecznych dla niezamożnych rodzin w Brazylii, Chile, Meksyku i krajach Ameryki Środkowej. Resztę przeznacza się na naukę angielskiego i studia młodzieży latynoamerykańskiej w USA.
Amerykański okręt-szpital "USNS Comfort" zawinie ponadto do portów w regionie, gdzie jego lekarze będą leczyć 85.000 pacjentów i przeprowadzą 1500 operacji. Ma to być odpowiedź na sponsorowane przez Hugo Chaveza wizyty lekarzy kubańskich w krajach Ameryki Łacińskiej i darmowe leczenie tam ubogiej ludności.
W przemówieniu wygłoszonym w poniedziałek w Waszyngtonie Bush mówił językiem Chaveza i innych latynoamerykańskich lewicowców. Podkreślał znaczenie sprawiedliwości społecznej, walki z biedą i konieczności korzystania przez wszystkich mieszkańców zachodniej półkuli z dobrodziejstw demokracji.
Ameryka Południowa i Środkowa to region tradycyjnie uważany przez Stany Zjednoczone za ich strefę wpływów. Jednak po zakończeniu zimnej wojny i atakach terrorystycznych z 11 września 2001 r., administracja Busha, skupiona na Bliskim Wschodzie i Azji południowo-wschodniej, rozluźniła więzi z Ameryką Łacińską i zredukowała pomoc dla niej.
Polityka USA na zachodniej półkuli od pewnego czasu ograniczała się praktycznie do negocjowania i zawierania układów o wolnym handlu, jak NAFTA (z Kanadą i Meksykiem), a później CAFTA (z pięcioma małymi krajami Ameryki Środkowej). Ten ostatni nie został dotąd ratyfikowany wskutek wzrostu nastrojów protekcjonistycznych w Kongresie.
Przyjęcie przez wielu latynoamerykańskich przywódców w latach 90. modelu wolnorynkowego, neoliberalnego kapitalizmu według recepty "waszyngtońskiego konsensu" przyniosło mieszane owoce, powodując przyspieszenie wzrostu tylko w niektórych krajach, jak Chile czy Brazylia. Niemal wszędzie natomiast rosły nierówności społeczne i margines ubóstwa.
Wywołało to rozczarowanie i falę lewicowego populizmu. Oprócz Chaveza w Wenezueli, do władzy w większości krajów Ameryki Południowej doszli socjaldemokraci niechętni naśladowaniu USA i ich polityce izolowania komunistycznej Kuby, jak Evo Morales w Boliwii, czy dawny przywódca sandinistów, Daniel Ortega w Nikaragui.
USA wydają rocznie na pomoc dla całej Ameryki Łacińskiej 1,6 miliarda dolarów. Znaczna część tej sumy jest przeznaczona na walkę z kartelami narkotykowymi w Kolumbii i pomoc wojskową dla tego kraju, nękanego wojną domową.
Również Chavez udziela pomocy swoim sąsiadom, korzystając z ogromnych dochodów Wenezueli z ropy naftowej. M.in. wykupił argentyńskie obligacje skarbowe wartości 1,5 miliarda dolarów.
W czasie podróży Busha, Chavez - który w zeszłym roku w ONZ nazwał go "diabłem" - planuje demonstracje w krajach, których amerykański prezydent nie odwiedzi, np. w Argentynie.
Przywódca Wenezueli, podobnie jak Evo Morales w Boliwii, poza lewicową demagogią, odwołuje się do dumy panamerykańskiej, oraz tubylczych, indiańskich tradycji kontynentu, które przeciwstawia kulturowej inwazji kultury masowej z USA. (js)
Tomasz Zalewski