Bush przewiduje zwycięstwo demokracji w Iraku
Na cztery dni przed wyborami parlamentarnymi w Iraku prezydent USA George Bush wygłosił kolejne przemówienie na temat sytuacji w tym kraju, w którym wyraził przekonanie, że wbrew trudnościom i sceptykom postępuje tam proces polityczny i demokracja w końcu zwycięży.
12.12.2005 | aktual.: 12.12.2005 20:57
Prezydent przemawiał w poniedziałek w Filadelfii - kolebce demokracji amerykańskiej i mieście, w którym uchwalono konstytucję USA. Miało to symbolicznie podkreślać, że wojna w Iraku jest kontynuacją historycznej misji szerzenia demokratycznych wartości na świecie.
Bush przypomniał, że w Ameryce demokracja także - podobnie jak w Iraku - rodziła się w bólach, ponieważ była owocem wojny rewolucyjnej, a po uchwaleniu Deklaracji Niepodległości w 1776 r. trwały spory o konstytucję, zdarzały się zamieszki, zamachy, a nawet próba puczu wojskowego.
Trzeba o tym pamiętać, gdy ocenia się proces polityczny w Iraku - podkreślił.
Przemówienie w Filadelfii było kolejnym etapem propagandowej kontrofensywy Białego Domu przeciw nasilającej się krytyce wojny w Iraku. W dwóch poprzednich wystąpieniach Bush mówił o militarnych efektach operacji stabilizacyjnej i o postępach w odbudowie Iraku.
Po przemówieniu zebrani słuchacze zadawali prezydentowi pytania - przeważnie deklarując uprzednio, że go popierają. Jeden z pytających interesował się, ilu Irakijczyków zginęło od początku wojny; Bush odpowiedział, że 30 tysięcy.
Jedna z obecnych w sali kobiet zapytała: "Dlaczego upiera się pan przy związku między atakiem 11 września a Irakiem, skoro nie widzi go żaden poważny dziennikarz ani ekspert". Prezydent powtórzył tu swoje znane stanowisko, że "Saddam Husajn był zagrożeniem", bo "używał broni masowego rażenia" i ignorował rezolucje ONZ.
Nie wspominając, że broni takiej w Iraku nie znaleziono, Bush oświadczył; Gdybym wiedział wtedy to, co wiem dziś, podjąłbym tę samą decyzję.
Odpowiadając na inne pytanie wyraził przekonanie, że Ameryka wygra wojnę w Iraku.
Wrogowie nie mogą nas tam pokonać militarnie, ich jedyny plan to zabijać jak najwięcej cywilów. Liczą, że skłoni to nas do przedwczesnego wycofania się z Iraku. Możemy przegrać tylko wtedy, jeśli nie wytrzymamy nerwowo - powiedział.
W przemówieniu Bush przekonywał, że proces demokratyczny w Iraku, mimo trudności, posuwa się naprzód. Przypomniał kolejne jego etapy: obalenie reżimu Saddama, ustanowienie tymczasowej administracji okupacyjnej, przekazanie w czerwcu ub.r. władzy irackiemu rządowi tymczasowemu, prace nad nową konstytucją i wybory w styczniu tego roku.
Przyznał, że wybory te "nie były bez wad", gdyż wzięło w nich udział bardzo mało sunnitów. Pokreślił jednak, że od tego czasu coraz więcej przedstawicieli tej mniejszości, uprzywilejowanej za rządów Saddama i stanowiącej główną bazę ruchu oporu, włącza się do rządzenia.
Mimo zastraszania i ataków terrorystycznych coraz więcej sunnitów zgłasza się do współpracy. Ci, którzy odrzucają nowy system, zostaną zmarginalizowani - powiedział. Zaznaczył tu, że np. sunnicka Iracka Partia Islamska, która zbojkotowała wybory w styczniu, popiera czwartkowe wybory do Zgromadzenia Narodowego.
Naród iracki buduje podstawy demokracji. Rok 2005 będzie odnotowany jako punkt zwrotny w historii Iraku, Bliskiego Wschodu i wolności - oświadczył prezydent. Bush zawsze podkreśla, że sukces demokracji w Iraku będzie przykładem dla całego świata arabskiego, gdzie wszędzie rządzą dyktatury.
Wezwał też Irakijczyków do zakończenia antagonizmów etniczno- religijnych, pojednania i jedności. Irakijczycy muszą przezwyciężyć napięcia etniczne. Iracki nacjonalizm powinien zatriumfować nad irackim sekciarstwem (religijno-etnicznym) - powiedział.
Bush przestrzegł przy tym, że warunkiem pojednania jest wprowadzenie rządów prawa i powstrzymanie się od politycznego odwetu i samosądów. Niektórzy ulegają pokusie, aby wziąć sprawiedliwość w swoje ręce. Takie zachowanie jest nie do przyjęcia. Ci, którzy popełniają takie zbrodnie, muszą być pociągnięci do odpowiedzialności - oświadczył.
Prezydent określił jako "nie do zaakceptowania" stosowanie tortur w więzieniach w Iraku. Powiedział, że winni takiego procederu muszą zostać ukarani.
W ośrodkach zatrzymań prowadzonych przez irackie MSW znaleziono niedawno kilkudziesięciu zmaltretowanych i wygłodzonych więźniów, w większości arabskich sunnitów.
Za główną przeszkodę w zbudowaniu demokracji w Iraku uważa się - oprócz braku demokratycznych tradycji - podziały etniczne. Społeczeństwo w tym kraju jest podzielone między stanowiących większość szyitów, sunnitów i sunnickich Kurdów.
Według najnowszych sondaży, w Iraku przeważa wszakże optymizm co do możliwości zaprowadzenia tam demokratycznego ustroju. Z sondaży tych wynika też jednak, że Irakijczycy chcą jak najszybszego wycofania wojsk amerykańskich z ich kraju.
Tomasz Zalewski