Bush planuje obsadzenie wojskiem granicy z Meksykiem
W przemówieniu telewizyjnym prezydent George Bush zamierza
przedstawić plan obsadzenia południowej granicy USA wojskami
Gwardii Narodowej, aby ograniczyć napływ nielegalnych imigrantów.
15.05.2006 18:56
Jak wynika z przecieków z Białego Domu, chodzi o rozmieszczenie na granicy z Meksykiem kilku tysięcy żołnierzy, jednak mniej niż 10.000 - o której to liczbie krążyły w Waszyngtonie pogłoski w zeszłym tygodniu. Obecnie jest tam ok. 200 żołnierzy Gwardii Narodowej.
Plan prezydenta spotkał się z negatywną reakcją niektórych kręgów w USA oraz prezydenta Meksyku Vincente Foxa. Ten ostatni zatelefonował do Busha w niedzielę, by wyrazić zaniepokojenie "militaryzacją" granicy.
Spośród ok. 11-12 mln nielegalnych imigrantów (liczby szacunkowe) przeważającą większość stanowią poszukujący pracy w USA przybysze z Ameryki Łacińskiej, głównie Meksykanie. Ich przekazy dolarów do domu są największym źródłem przychodów dla meksykańskiej gospodarki.
Jak poinformował Biały Dom, Bush zapewnił Foxa, że wojska pozostaną na granicy tylko czasowo. Przedstawiciele administracji wyjaśniają, że żołnierze będą odgrywali rolę "wspierającą" w pilnowaniu granicy, dostarczając straży granicznej danych wywiadowczych, środków transportu i innych rodzajów pomocy.
Rzecznicy rządu podkreślają, że kiedy funkcje te będą mogli przejąć cywilni kontraktorzy, Gwardia Narodowa zostanie wycofana z granicy. To nie będzie militaryzacja granicy - powiedział w poniedziałek w wywiadzie telewizyjnym doradca Busha ds. komunikacji społecznej Bruce Bartlett.
W niedzielę kilku znanych polityków z obu partii skrytykowało pomysł wysłania tysięcy wojsk na granicę. To nie jest rola dla naszej armii. To rozwiązanie na krótką metę i chyba nie najmądrzejsze - powiedział telewizji ABC News republikański senator Chuck Hagel. W CNN wtórował mu demokratyczny senator Patrick Leahy.
Senatorowie zwrócili uwagę, że wojsko jest przeciążone zamorskimi interwencjami, przede wszystkim wojną w Iraku, gdzie obok regularnej armii przybywa wiele jednostek Gwardii Narodowej. Gwardia to z grubsza odpowiednik polskich wojsk obrony terytorialnej kraju; składa się głównie z rezerwistów. Plan Busha jest odpowiedzią na rosnące naciski na uszczelnienie południowej granicy, głównie ze strony prawicowych Republikanów z południowo-zachodnich stanów. Powstały tam ruch "Minutemenów", czyli ochotników tropiących nielegalnych imigrantów, oskarża Busha o bierność w obliczu "obcego najazdu" z Meksyku.
Administracja ma nadzieję, że zapowiedź obsadzenia południowej granicy wojskiem ułatwi zawarcie kompromisu w sprawie projektowanej reformy imigracji.
Chodzi tu o pogodzenie uchwalonej już w Izbie Reprezentantów ustawy zmierzającej do zahamowania napływu imigrantów, m.in. przez wzniesienie na granicy "muru", tj. ogrodzenia z metalu i betonu, z projektem ustawy w Senacie, przewidującej legalizację tymczasowego zatrudnienia imigrantów pracujących w USA na czarno.
Bush popiera ten ostatni projekt, na mocy którego nielegalni przybysze przebywający w USA co najmniej pięć lat uzyskaliby nawet prawo ubiegania się o obywatelstwo amerykańskie. Krytycy nazywają to amnestią dla nielegalnych imigrantów.
Plan popiera jednak wielu Republikanów, gdyż odpowiada on interesom biznesu, potrzebującego taniej siły roboczej.
Tomasz Zalewski