Bush będzie tłumaczył się w telewizji
Prezydent USA George W. Bush wystąpi na konferencji prasowej w najlepszym czasie telewizyjnym, aby zapewnić amerykańską opinię publiczną, że sytuacja w Iraku nie wymyka się spod kontroli i że jego administracja nie lekceważyła ostrzeżeń przed Al-Kaidą.
Przekonanie o tym Amerykanów ma zasadnicze znaczenie dla przedwyborczej strategii Busha, opartej na haśle, że prezydent jest czujnym strażnikiem bezpieczeństwa narodowego i podjął wojnę w Iraku, aby oddalić od Ameryki zagrożenie terrorystyczne.
Konferencja prasowa Busha, dwunasta od początku prezydentury i dopiero trzecia organizowana w porze największej oglądalności telewizji, rozpocznie się we wtorek o godz. 20.30 czasu waszyngtońskiego, czyli w środę o wpół do trzeciej nad ranem czasu polskiego.
Biały Dom ogłosił, że prezydent złoży na wstępie oświadczenie na temat Iraku, a potem będzie odpowiadać na pytania, w tym także dotyczące odtajnionego w sobotę memorandum CIA z sierpnia 2001 roku, które już w tytule ostrzegało, iż Osama bin Laden "jest zdecydowany uderzyć na terytorium USA".
"Problem strukturalny" administracji
Krytycy Busha twierdzą, że jego administracja nie zareagowała należycie na ostrzeżenia wywiadu, który wspominał w memorandum o groźbie porwania samolotów pasażerskich i o tym, że ludzie bin Ladena prowadzą obserwację niektórych budynków w Nowym Jorku.
Pytany o to w poniedziałek przez reporterów przy okazji swego spotkania z prezydentem Egiptu Hosni Mubarakiem, Bush odparł, że memorandum nie sygnalizowało, iż ataki terrorystyczne są nieuchronne. Powiedział zarazem, że być może trzeba będzie zreformować pracę wywiadu.
W zeszłym tygodniu doradczyni Busha do spraw bezpieczeństwa narodowego Condoleezza Rice przyznała w Kongresie USA, że administracja miała "problem strukturalny" z koordynowaniem licznych informacji o zagrożeniach terrorystycznych, bo CIA i Federalne Biuro Śledcze (FBI)
nie wymieniały się danymi, zgodnie z tradycją ścisłego oddzielenia pracy wywiadu od działalności organów ścigania.
Rice oświadczyła też, że latem 2001 r. "nikt nie mógł wyobrazić sobie użycia samolotów pasażerskich jako rakiet balistycznych i staranowania nimi budynków WTC (Centrum Handlu Światowego) i Pentagonu". W memorandum z 6 sierpnia 2001 r. przewidywano tylko, że terroryści islamscy mogą porwać samoloty, aby szantażem wymusić zwolnienie z więzień sprawców ataku bombowego na budynek WTC w Nowym Jorku w 1993 roku.
Sondaż "Newsweeka"
Mimo wyjaśnień pani Rice sondaż ogłoszony w sobotę przez tygodnik "Newsweek" pokazał, że sześciu na 10 Amerykanów uważa, iż przed 11 września 2001 roku administracja Busha nie doceniała groźby terroryzmu.
Bush stanie przed kamerami telewizji także po to, by podkreślić, że choć ostatnie dni okazały się w Iraku najkrwawszym okresem od czasu obalenia Saddama Husajna, to siły koalicyjne panują nad sytuacją. Przypomni też zapewne, że administracja ostrzegała opinię publiczną, iż ataki wrogów nowego porządku będą się nasilać przed zaplanowanym na 30 czerwca przekazaniem władzy Irakijczykom.
Od początku kwietnia w walkach w Iraku poległo co najmniej 73 żołnierzy amerykańskich, więcej niż w jakimkolwiek porównywalnym okresie od zakończenia wojny (straty wśród partyzantów i szyickich radykalnych bojówek były w tym samym czasie 10 razy większe). Najnowszy sondaż "Newsweeka", w którym przepytano 1005 dorosłych Amerykanów, wykazał, że 51% z nich jest niezadowolonych ze sposobu prowadzenia przez Waszyngton operacji zbrojnych w Iraku.
Bush, zapytany w poniedziałek po spotkaniu z Mubarakiem, czy sytuacja w Iraku wymknęła się spod kontroli, odparł: "Sytuacja w Iraku uległa poprawie".
Stephen Hess, analityk polityczny z amerykańskiej liberalnej Brookings Institution, powiedział, że administracja Busha "ma kłopoty, bo nie tłumaczy w porę swoich działań i nie broni swego stanowiska". Dodał, że prezydencka konferencja prasowa jest naprawdę konieczna.
Karlyn Bowman, analityczka z konserwatywnego American Enterprise Institute, oświadczyła, że Bush wie, iż w Ameryce panuje powszechny niepokój z powodu sytuacji w Iraku. "Prezydent musi przekonać (opinię publiczną), że panuje nad sytuacją i ma jasny plan działania" - powiedziała Bowman. - "Jestem też pewna, że wyrazi współczucie rodzinom poległych" - dodała.