Burze zabiły w USA dziewięć osób
Burze, które przetoczyły się przez północny wschód Stanów Zjednoczonych, spowodowały śmierć dziewięciu osób, a trzy uznano za zaginione. Tysiące ludzi musiało opuścić swe domy.
Władze Nowego Jorku przygotowały plan alarmowy na wypadek katastrofy podobnej do spowodowanej przez zeszłoroczny huragan Katrina w Nowym Orleanie.
Policja i ekipy ratunkowe ewakuowały mieszkańców 500 apartamentów i 700 domów w Rockville, w stanie Maryland w pobliżu jeziora Needwood, którego poziom podniósł się o 7,6 metra ponad zwykły. Gdyby pękła tama na jeziorze, woda zalałaby część pobliskich terenów na wysokość ponad 6 metrów - twierdzą władze.
W południowo-środkowej części stanu Nowy Jork woda zerwała 56 km drogi w okolicach Bingham i zmyła dwa mosty - podała policja.
W stanie Nowy Jork zginęły dwie osoby. Zła pogoda była też przyczyną wypadków drogowych, w których zginęła jedna osoba w Pensylwanii i jedna w Maryland.
W Pensylwanii w czasie burzy utopił się w jeziorze 15-letni chłopiec oraz matka jego kolegi, która rzuciła się mu na ratunek.
Natomiast w zachodnim Maryland zginęły trzy osoby, najpierw uratowane z samochodu, który zalała na drodze woda. Uratowani odpoczywali w półciężarówce, gdzie znaleźli schronienie, kiedy zmyła ich fala powodziowa - podały władze.
Władze miasta Nowy Jork ogłosiły plan alarmowy na wypadek kataklizmu podobnego do zeszłorocznego huraganu Katrina w Nowym Orleanie. Nawet jeśli nowojorczycy nieczęsto łączą nasze miasto z cyklonami, ryzyko jest poważne - powiedział Joseph Bruno z biura kryzysowego.
Według czasopisma "New Scientist", gdyby doszło do huraganu blisko nowojorskiej metropolii, masy wody spiętrzone na wysokość ośmiu metrów n.p.m. mogłyby zalać południe Manhattanu, część Brooklynu i Jersey City.