Trwa ładowanie...
28-11-2013 07:00

Burza po materiale TVP1: "Zadali dodatkowe cierpienie niedoszłej ofierze gwałtu"

Śródmieście jest najniebezpieczniejszą dzielnicą Warszawy - tak wynika z najnowszego raportu policji. Dziennikarz TVP Leszek Dawidowicz postanowił zobrazować te dane. W nocy z czwartku na piątek wyjechał na nocny partol ze stołecznymi funkcjonariuszami. Wraz z kamerą przyglądał się policyjnym interwencjom. Trafili m.in. na ofiarę próby gwałtu, która ze szlochem opowiadała o dramacie, jaki przeżyła. Relacja została wyemitowana w poniedziałek. Od razu wywołała poruszenie. "To niesłuszny atak na młodą kobietę" - oburzają się widzowie i potępiają wydawców oraz reportera. TVP1 przeprasza urażone fragmentem materiału osoby.

Burza po materiale TVP1: "Zadali dodatkowe cierpienie niedoszłej ofierze gwałtu"Źródło: Kadr z "Wiadomości"
d3ysou6
d3ysou6

Relacja z "Kina akcji", bo tak autorzy zatytułowali swój trzyminutowy materiał, została wyemitowana w poniedziałkowym wydaniu "Wiadomości". Materiał obejrzało około czterech milionów widzów (tyle średnio zasiada o 19.30 przed ekranem telewizyjnej Jedynki). Reporter przedstawił w nim, jak policjanci zmagają się z agresją podpitych imprezowiczów.

Później dziennikarz skupia się na młodej kobiecie, która twierdzi, że usiłowano ją gwałcić. Szlocha, jest roztrzęsiona i przestraszona. - Po prostu się bałam, bardzo się bałam i nie wiedziałam, co się dzieje - nieskładnie tłumaczyła. Na pytanie policjanta, dlaczego przypuszcza, że mężczyzna próbował ją zgwałcić, odpowiada: Bo złapał mnie za piersi i za biodra.

Policjanci wykonują standardowe czynności, ze swoich zadań nie rezygnuje również ekipa TVP. Oko kamery skierowane jest wciąż w stronę niedoszłej ofiary gwałtu, a mikrofon znajduje się tuż przy jej ustach. Zdezorientowana dziewczyna nie oponuje.

Funkcjonariusze pytają ją, czy potrzebuje pomocy medycznej. Wybucha płaczem i odpowiada, że w tym momencie chce tylko wrócić do domu. Mówi jeszcze, że chce uciec i zapomnieć o całym wydarzeniu.

d3ysou6

Pewnie w tamtej chwili nawet przez myśl jej nie przyszło, że dramat, o którym tak bardzo nie chce pamiętać, zostanie wyemitowany w głównym wydaniu "Wiadomości". W materiale dziewczyna ma zamazaną twarz. Widać również całą sylwetkę ciała.

Wyemitowana relacja nie przeszła bez echa. Odpowiedzią na nią był list protestacyjny do Rady Etyki Mediów opublikowany m.in. przez fundację Feminoteka. Autorzy wniosku uważają, że reporter stacji, ale także wydawcy programu, "zadali dodatkowe cierpienie niedoszłej ofierze gwałtu". - "Telewizja Polska nie tylko wykorzystała tragedię młodej kobiety, o żadnej wartości informacyjnej z perspektywy głównego programu informacyjnego, ale też nie dołożyła żadnych starań, by zabezpieczyć jej anonimowość. (...) Wszystko to obejrzały później miliony widzów, a wśród nich zapewne osoby, które młodą kobietę rozpoznały. Tym samym Telewizja Polska odebrała ofierze napadu jej prawo do decydowania o tym, kto z jej bliskich o tym traumatycznym wydarzeniu będzie przez nią poinformowany"- tłumaczą.

W petycji potępiają zachowanie reportera oraz wydawców "Wiadomości" i domagają się "przeprosin wraz z wytłumaczeniem materiału "Kino akcji"". Na zarzuty, że również i oni przyczyniają się w ten sposób do nagłośnienia materiału wskazują, że chodzi im o szerszy problem "stanu polskich mediów".

- Za każdym razem staramy się myśleć o konsekwencjach, jakimi dla bohaterów naszych materiałów może być pokazanie ich historii w "Wiadomościach" i wszystkich innych programach informacyjnych i reporterskich w Telewizji Polskiej - odpowiada rzecznik TVP, Jacek Rakowiecki. - Rozumiemy, że nasze działania mogą czasem być traktowane, jako niewystarczające w tej konkretnej sytuacji. Dlatego wszystkie osoby, które mogły poczuć się urażone fragmentem tego materiału, poświęconym interwencji policji na rzecz kobiety zaatakowanej na dworcu Warszawa Powiśle przez nieznanego sprawcę, przepraszamy - dodaje.

d3ysou6

Tłumaczy również, że zmienili głos kobiety, by uniemożliwić jej rozpoznanie. - Podkreślamy też, że mając świadomość, iż anonimowość kobiety jest sprawą bezwzględnie ważną, zastąpiliśmy zwykłe w telewizji wysłonięcie oczu kobiety elektronicznym "zamazaniem" całej jej twarzy - tłumaczy rzecznik.

Rakowiecki przekonuje, że celem materiału nie było napiętnowanie kobiety, ale "pokazanie niebezpieczeństw nocnego życia w Warszawie i wyjątkowo trudnej pracy policji czuwającej nad bezpieczeństwem mieszkańców". - Jedna noc pokazała, że przy podejmowaniu niemal każdej interwencji policjanci spotykają się z wyzwiskami i przemocą fizyczną - mówi rzecznik TVP.

Prof. Paweł Łuków, etyk z Uniwersytetu Warszawskiego, ocenia, że w relacji reportera wyraźnie zachwiana została jednak forma przekazu. - Oburzające nie jest to, że się o tym mówi, ale że przedstawia się tę sytuację w formie, która jest krzywdząca dla ofiary - wyjaśnia.

d3ysou6

Podkreśla, że sposób, w jaki są podawane wiadomości, nie jest bez znaczenia. - Być może chodziło o to, by pokazać policjantów i trudną pracę, jaką wykonują. Stąd komentarz "Kino akcji". Pokazujemy chłopaków - twardzieli. Kwestią fachowości jest jednak, by być przy tym wrażliwym na cudzą krzywdę - podkreśla.

Prof. Łuków dodaje również, że istnieje swoiste przyzwolenie na przekazywanie informacji w sensacyjny sposób. - Jeśli coś się dobrze sprzedaje, jest dobre. Wydawcy wymagają od dziennikarzy tak podanych wiadomości. Kryteria rynkowe uznawane są tutaj za miarodajne. Bezzasadne byłoby niebranie ich zupełnie pod uwagę. Niestety, one często dominują nad pozostałymi. A to już błąd - wskazuje.

Stwierdza także, że odejście od sensacyjnego kanonu przekazywania informacji wymagałoby pracy bardzo wielu środowisk. Na przykład szkół. - Od najmłodszych lat wpaja się młodzieży, że powinna być przedsiębiorcza, osiągać sukcesy, robić wciąż coś ekscytującego i nowego. Te wartości stawiane są ponad ważną umiejętność koncentrowania się przez dłuższy czas na jednej rzeczy. Typowa dla szkół jest zatem dbałość o zmienną formę aktywności. Jaki to ma związek z brutalizacją? Prosty. Jeśli przeciętny widz jest osobą, która nie potrafi dłużej skupić uwagi na czymś poważnym, to trzeba mu wciąż dostarczać czegoś nowego, w mocnej, skondensowanej formie, bo inaczej odejdzie od telewizora - wyjaśnia etyk z Instytutu Filozofii UW.

To mechanizm samonapędzający się - uważa prof. Łuków. - Sensacyjny przekaz sprawia, że stajemy się mniej wrażliwi. Nie przyciągają więc nas do odbiorników telewizorów, gazet czy portali informacje porównywalnie sensacyjne. W związku z czym szukamy czegoś jeszcze mocniejszego, na co wydawcy niesłusznie odpowiadają zwiększeniem im tej dawki - podsumowuje.

d3ysou6
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3ysou6
Więcej tematów