Burmistrz chce 38 tysięcy złotych za udostępnienie informacji. Publicznej informacji

38 tysięcy złotych – tyle zażądał burmistrz Rakoniewic Gerard Tomiak od mieszkańca Marcina Zaremby za przygotowanie odpowiedzi na wniosek o udostępnienie informacji publicznej. Wysokość kwoty uzasadniał m.in. wielogodzinną pracą przy dokumentach. Problem w tym, że przepisy mówią zupełnie co innego...

Burmistrz chce 38 tysięcy złotych za udostępnienie informacji. Publicznej informacji
Źródło zdjęć: © East News | Marek BAZAK
Sylwester Ruszkiewicz

16.10.2018 | aktual.: 16.10.2018 17:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Rakoniewice. Nieduża miejscowość w województwie wielkopolskim. Tu od kilku lat, mieszkańcy jednej z kamienic przy ul. Grodziskiej, nie mogą doprosić się miejskich służb o przeprowadzenie gruntownego remontu.

Jednym z mieszkańców feralnej kamienicy jest pan Marcin, który zgłosił się do naszej redakcji. To on postanowił upomnieć się w gminie o zdecydowaną reakcję miejskich włodarzy. – Po kilku próbach załatwienia sprawy, m.in. naprawy dachu i niezgodności kontrolach budynku, różnic pomiędzy stanem faktycznym a dokumentami, nie ma stanowczej reakcji ze strony Burmistrza jak i Zakładu Usług Komunalnych – mówi Wirtualnej Polsce pan Marcin

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Mieszkaniec złożył w urzędzie gminy wniosek o udostępnienie książki obiektu budowlanego, w której okazało się, że gminni inspektorzy nie mieli zastrzeżeń m.in. do uszkodzonego dachu czy różnic w protokołach instalacji elektrycznych z tym co było fizycznie w budynku. Po tym, jak mężczyzna zaczął baczniej przyglądać się naprawom, nabierał coraz więcej wątpliwości.

– Poprosiłem o protokoły z badania instalacji elektrycznej. Przekazano mi dokumenty z grudnia 2015 r. Tymczasem wizyta elektryka miała miejsce w sierpniu 2016 r. Wychodzi na to, że protokół podpisano z datą wsteczną – mówi Zaremba. Jego zdaniem, wątpliwości budzą również powiązania osobowe firm, które wykonują prace dla gminy.

To dlatego wystąpił do urzędu gminy w Rakoniewicach o udostępnienie wszystkich faktur sześciu podmiotów gospodarczych (co do których miał wątpliwości i które przewijają się przy wykonywaniu prac remontowych w kamienicy) za lata 2010 – 2018. We wniosku zawarł też prośbę o informację na temat wystawionych przez firmy rachunków.

Odpowiedź burmistrza Rakoniewic Gerarda Tomiaka mocno go zaskoczyła. – Na podstawie ustawy o dostępie do informacji publicznej ustalam opłatę za udostępnienie żądanej informacji w kwocie 37 905,00 zł. Powyższą kwotę ustalono na podstawie szacunkowego czasu potrzebnego na odszukanie, zeskanowanie, ewentualnie zanonimizowanie danych i przesłanie dokumentów oraz średniej stawki za godzinę pracy pracownika merytorycznie odpowiedzialnego za udostępnienie żądanych informacji – odpisał burmistrz Gerard Tomiak.

Obraz
© Archiwum prywatne | archiwum prywatne

Zaremba dostał 7 dni na wpłatę środków. – W przeciwnym razie wniosek o udostępnienie informacji publicznej pozostanie bez rozpatrzenia – dodaje burmistrz Tomiak.

Według przepisów, urząd – mimo tak wyliczonych kosztów – nie ma prawa odmówić wnioskodawcy udzielenia informacji. Jak wynika z wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Krakowie z 8 stycznia 2015 r ( sygn. II SAB/Kr 372/14), dostęp do informacji publicznej jest co do zasady bezpłatny. - Ustawa pozwala na odstąpienie od zasady bezpłatności jeżeli w wyniku udostępnienia informacji podmiot obowiązany do udostępnienia ma ponieść dodatkowe koszty. Podmiot ten może pobrać od wnioskodawcy opłatę w wysokości odpowiadającej tym kosztom. Z tego powodu, iż ktoś nie uiścił opłaty, nie można wydać decyzji o odmowie udzielenia informacji publicznej bądź pozostawić wniosek o jej udzielenie bez rozpoznania. Organ nie może uzależnić udostępnienia informacji publicznej od uiszczenia opłaty (…) powoduje to jedynie przesunięcie terminu udostępnienia informacji – czytamy w uzasadnieniu wyroku. Dodatkowo według przepisów, nie można przy wyliczaniu kosztów za udostępnienie informacji publicznej doliczać kosztów osobowych – w tym przypadku za pracę „pracownika merytorycznie przygotowanego”.

O komentarz chcieliśmy poprosić burmistrza Gerarda Tomiaka, ale w sekretariacie urzędu usłyszeliśmy, że burmistrza w pracy już nie ma. Na prośbę o kontakt telefoniczny nie odpowiedział. Z kolei sekretarz gminy Jarosław Marciniak, kiedy zapytaliśmy o sprawę, nie był w stanie odpowiedzieć. – Znam sprawę, ale nie jestem kompetentny, by odpowiedzieć na pańskie pytanie. W tej sprawie musiałby wypowiedzieć się radca prawny naszego urzędu – powiedział nam Marciniak.

Marcin Zaremba 38 tysięcy nie zapłacił i nie ma zamiaru. Złożył wniosek o wgląd osobisty do dokumentów. Burmistrz ma jeszcze kilkanaście dni na odpowiedź.

- Gmina mówi o tysiącach dokumentów. Absurd. Sześć niedużych, lokalnych firm musiałoby dzień w dzień wystawiać faktury. Trzydzieści dni w miesiącu. To utrudnienie mi wglądu w dokumenty budzące dziwne wątpliwości. Jeśli dostanę odmowę, pójdę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego - mówi nam pan Marcin.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Komentarze (660)