Bunt szpiegów w Waszyngtonie? Ekspert: To sytuacja bez precedensu
Kierownictwo amerykańskich służb wywiadowczych odcięło Biały Dom od części informacji z obawy o to, by nie trafiły one w ręce Rosjan - wynika z najnowszych przecieków do amerykańskich mediów. O bezprecedensowym braku zaufania do nowej administracji mówią też rozmówcy WP zbliżeni do polskich i amerykańskich służb. Szpiegowska rewolta już teraz ma niezwykle poważne konsekwencje.
13.02.2017 | aktual.: 13.02.2017 15:59
Kiedy dzień po zaprzysiężeniu prezydent USA Donald Trump udał się z wizytą do siedziby Centralnej Agencji Wywiadowczej (CIA), zapewniał, że konflikt i brak zaufania między nim a amerykańską społecznością wywiadowczą jest tylko wytworem przedstawicieli mediów - "najbardziej nieuczciwych istot ludzkich na Ziemi". Szybko jednak okazało się, że poglądu tego - już wówczas będącego przezroczystym kłamstwem - nie podzielają sami przedstawiciele służb. Jak wskazują kolejne przecieki, szpiedzy z USA i krajów sojuszniczych boją się, że informacje przekazywane Białemu Domowi trafią do Moskwy.
Taką diagnozę sytuacji przedstawił w niedzielę były oficer Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) John Schindler. W swoim artykule na portalu Observer.com Schindler zacytował przedstawiciela wywiadu na wysokim stanowisku w Pentagonie, który wprost stwierdził, że "od 20 stycznia zakładamy, że Kreml ma uszy w Białym Domu".
- W tym momencie nie ma zbyt wiele, czego Rosjanie by nie wiedzieli - powiedział rozmówca Schindlera. Jak wynika z artykułu oficera kontrwywiadu, przynajmniej jedna agencja - NSA - systematycznie zachowuje dla siebie "najlepsze kawałki" posiadanych przez nich informacji z nasłuchu elektronicznego.
Ta nieufność nie jest bezpodstawna. Za Trumpem i jego zespołem od dawna ciągną się podejrzenia o kontakty z Rosjanami. Wiele z nich, dotąd niepotwierdzonych, teraz wychodzi na światło dzienne. W piątek na jaw wyszły szczegóły rozmów doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Michaela Flynna z rosyjskim ambasadorem w USA Siergiejem Kisliakiem. Ich kontakty miały sięgać okresu przed wyborami i być kontynuowane także po nich, a podczas rozmów obaj koordynowali wspólne działania dotyczące sankcji nałożonych na Rosję przez prezydenta Baracka Obamę.
Co więcej, jak podał CNN, amerykańskie służby zdołały potwierdzić przynajmniej niektóre zdarzenia i twierdzenia zawarte w kontrowersyjnym dossier Christophera Steele'a, w którym były oficer brytyjskiego wywiadu opisał kontakty Trumpa i jego zespołu. Raport, uważany przez ekspertów za wywiadowczą "surówkę", wydaje się zawierać elementy dezinformacji oraz prawdy. Jak powiedział WP rosyjski korespondent czołowego amerykańskiego dziennika, który prowadził niezależne śledztwo ws raportu, najbardziej sensacyjne fragmenty dokumenty, m.in. te o orgiach Trumpa w Moskwie i Sankt-Petersburgu prawdopodobnie były nieprawdziwe - a przynajmniej nie dały się zweryfikować. Jednak według oficerów wywiadu cytowanych przez CNN, służbom udało się ustalić, że niektóre wymienione w dossier spotkania między członkami zespołu Trumpa z przedstawicielami Moskwy rzeczywiście miały miejsce w wymienionych miejscach i datach.
Osobne śledztwo prowadzone jest także w sprawie byłych doradców Trumpa w kampanii, w tym jej szefa (i byłego doradcy prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza) Paula Manaforta, zaufanego współpracownika Gazpromu biznesmena Cartera Page'a oraz republikańskiego działacza Rogera Stone'a.
Przecieki wskazujące na głęboką nieufność amerykańskich służb do Trumpa pojawiały przed objęciem przez niego urzędu. Izraelskie media donosiły o radach przedstawicieli wywiadu USA dla swoich kolegów w Izraelu o tym, by nie dzielić się z Białym Domem szczególnie wrażliwymi informacjami. Z kolei media w Wielkiej Brytanii donosiły o obawach służb należących do Sojuszu Pięciorga Oczu o bezpieczeństwo swoich źródeł w Rosji.
Obraz ten potwierdzają rozmówcy WP. Jeszcze na początku stycznia osoba związana z polskimi służbami stwierdziła, że amerykańska NSA ma w posiadaniu materiały z elektronicznego podsłuchu potwierdzające podejrzane kontakty ludzi z otoczenia Trumpa z przedstawicielami Kremla, jednak nie zostały one włączone z Białym Domem właśnie ze względu na obawy, że informacje te zostaną przekazane Rosjanom. Z kolei zdaniem analityka amerykańskiej firmy współpracującej z amerykańskimi służbami wywiadowczymi, decyzje o wstrzymywaniu dzielenia się niektórymi informacjami z Białym Domem - jeśli rzeczywiście są podejmowane - to efekt postanowień na najwyższych szczeblach agencji.
- Wszystko, co interesujące jest umieszczane w materiałach poszczególnych agencji przeznaczonych do zawarcia w codziennym briefingu prezydenckim. Dopiero na etapie redakcji ostatecznego dokumentu zapada decyzja o tym, co z tego wyciąć. Ta decyzja jest koordynowana na wysokich szczeblach wszystkich agencji. Jeśli więc coś jest w briefingach pomijane, musi być na to zgoda całej wierchuszki społeczności wywiadowczej - mówi rozmówca WP. Jego zdaniem, liczba przecieków do mediów faktycznie wskazuje na dużą nieufność służb wobec nowej administracji. Ostrzega jednak, że może to mieć niebezpieczne konsekwencje.
- Przecieki to najciekawsza rzecz w tym wszystkim. Jest to najskuteczniejsza metoda na podważenie możliwości tej administracji. Taki wewnętrzny bunt wyznaczyłby jednak według mnie fatalny precedens - dodaje.
Zdaniem Michała Baranowskiego, dyrektora warszawskiego biura think-tanku German Marshall Fund, sytuacja ta jest bardzo poważna i
- Trudno jest podkreślić, jak martwiąca i zwariowana jest to sytuacja. Absolutnie bez precedensu. Tym bardziej ze względu na to, jak ogromną rolę gra tu Rosja, zupełnie niewspółmierną do jej potencjału. To szczególnie martwiące dla nas - mówi ekspert. Jak dodaje, nawet jeśli najgorsze przypuszczenia dotyczące związków nowej administracji z Moskwą się nie potwierdzą, obecna sytuacja znacznie komplikuje współpracę wywiadowczą w ramach sojuszów Ameryki.
- Jeśli oficer wywiadu z kraju sojuszniczego przeczyta te informacje, a Schindler to jednak poważne źródło, to będzie musiał się poważnie zastanowić przed podzieleniem się jakąś informacją z Waszyngtonem. Przynajmniej do czasu, kiedy ten niesamowity chaos i te wątpliwości zostaną rozwiane - mówi Baranowski.
Mimo że nowa administracja w Waszyngtonie rządzi dopiero nieco ponad trzy tygodnie, jedynym wyjściem z obecnego kryzysu może być podjęcie przez Trumpa zmian w swoim otoczeniu, po to by odciąć się od kontrowersji.
- Większość tych problemów skupia się wokół Flynna, którego kontakty z rosyjskim ambasadorem da się wytłumaczyć albo podejrzanymi powiązaniami albo wielką niekompetencją i brakiem doświadczenia - mówi Baranowski.- Trump w kampanii pokazał, że potrafił poprawić swój kurs pozbywając się niewygodnych mu ludzi. Mimo że jest jeszcze bardzo wcześnie, to spodziewałbym się, że i tym razem będzie zmuszony do podobnych ruchów - dodaje.