PolskaBunt krakowski

Bunt krakowski

Kraków dla Platformy jest bardzo specyficznym miejscem, ponieważ od dawna rozgrywa się tutaj wewnątrzpartyjna walka o sojusz z lewicą. Ciekawe, że lewicowe władze miasta współpracują z PO, a przynajmniej ze znaczną jej częścią - z prof. Ryszardem Terleckim rozmawia Tomasz Sakiewicz.

16.10.2007 | aktual.: 16.10.2007 14:40

Tomasz Sakiewicz: Panie profesorze, dlaczego będąc szefem jednego z najważniejszych działów IPN, zdecydował się pan na walkę o mandat poselski?

Prof. Ryszardem Terleckim: To nie jest mój pierwszy start w wyborach. Kilkakrotnie, z różnym skutkiem, uczestniczyłem w tego typu przedsięwzięciach. Dwukrotnie dostałem się do Rady Miasta, natomiast próby podboju parlamentu dotychczas okazały się nieudane. Mam jednak wewnętrzną potrzebę aktywności w szerszym rozumieniu niż tylko naukowa, akademicka czy historyczna.

Czy jako poseł zajmie się pan ustawą o IPN?

- Takie działanie z pewnością wymaga fachowości i tu doświadczenie z pracy w Instytucie będzie przydatne. Natomiast PiS przekonał mnie swoją wizją budowy stabilnej struktury politycznej. Życie polityczne nie może toczyć się od wyborów do wyborów. Trzeba mieć perspektywę udziału we władzy i prezentowania w związku z tym stabilnego programu rozwoju i reform.

PiS jest partią wewnętrznie stabilną, jednak trudno powiedzieć, czy przyszły rząd będzie stabilny. Czy PiS jest w stanie wygrać samodzielnie, czy będzie potrzebował koalicji z PO?

- Oba scenariusze, które mogą przynieść wybory, są pomyślne dla PiS. Jego zwycięstwo i zdobycie przez niego większości wydaje się bardziej prawdopodobne. Takie rozwiązanie uruchomi środowiska wewnątrz Platformy, które będą gotowe do współpracy z partią Jarosława Kaczyńskiego. Drugi wariant, mniej prawdopodobny, czyli zwycięstwo Platformy, doprowadzi do podobnych konsekwencji. Większa część ugrupowania Tuska będzie chciała iść z LiD, a ci, o których wspominałem, nie zgodzą się na to, więc wewnętrzna opozycja w PO jest nieuchronna. Świadomy opór antykomunistycznego odłamu Platformy nie będzie ich pójściem w odstawkę, bo chociaż opcja koalicji z LiD ukształtowała się w grupie liderów partii, to wśród szeregowych członków PO znacznie trudniej jest znaleźć zwolenników sojuszu z lewicą.

A czy w Platformie są rzeczywiście znaczące środowiska niechętne koalicji partii z LiD?

- Moim zdaniem tak. W momencie gdy nawet niewielka grupa działaczy oprotestuje koalicję z lewicą, wówczas przyłączą się do niej inni członkowie PO.

Podczas wyborów samorządowych w Krakowie część PO poparła pana, a część obecnego prezydenta Majchrowskiego. Co pan wie na temat realnego rozkładu sił w tej partii?

- To były lokalne wybory i w tym wypadku decyzje krajowych polityków dotyczyły jedynie Krakowa. Jednak wydaje mi się, że osoby z PO, które mnie poparły, a są wśród nich obecni i przyszli parlamentarzyści, z pewnością nie pójdą na współpracę z LiD. I jeżeli kierownictwo partii będzie romansowało z ugrupowaniem Aleksandra Kwaśniewskiego, ci ludzie opuszczą szeregi Platformy albo zablokują powstanie PO–LiD. Może być tak, że do utworzenia rządu PiS-owi zabraknie kilkanaście, kilkadziesiąt mandatów i wszystko będzie w rękach tych ludzi.

- Część z nich mogła wyjść z partii wcześniej, jednak albo nie sprzyjała im koniunktura, albo po prostu brakowało śmiałości. Najważniejszą informacją, jaką ci ludzie musieli posiadać, aby podjąć decyzję, był termin przyspieszonych wyborów. Moim zdaniem mieli przygotowany plan, jak w pół roku doprowadzić do budowy środowiska, które miałoby realne szanse przekroczyć pięcioprocentowy próg, oczywiści z perspektywą uzyskania znacznie lepszego wyniku. Tego czasu zabrakło. Pomysłem Tuska na ucieczkę przed rozłamem była zgoda na przyśpieszone wybory. Część buntowników znalazła się na listach startowych PO, a część zdołano wyciąć. Myślę, że takie postępowanie było racjonalne ze strony kierownictwa Platformy, jednak czystka nie udała się Tuskowi tak, jak sobie zakładał. Problem cały czas pozostaje i wyjdzie na światło dzienne po wyborach.

Czy nad Platformą wisi bunt krakowski?

- Moim zdaniem bunt krakowski jest specyficzną sytuacją, ponieważ grupa młodych i bezideowych działaczy przejęła władzę nad partią i uformowała biznesowo-polityczny układ, który miał rozstrzygać o kształcie list wyborczych. Kraków dla Platformy jest bardzo ważnym miejscem, ponieważ od dawna rozgrywa się tutaj wewnątrzpartyjna walka o sojusz z lewicą. Lewicowe władze miasta współpracują z PO, a przynajmniej ze znaczną jej częścią.

Czy pana zdaniem w Polsce da się jeszcze przeprowadzić skuteczną dekomunizację i deubekizację? Prawdopodobnie na panu spocznie obowiązek napisania tego projektu.

- Praca nad taką ustawą nie byłaby dla mnie niczym nowym, ponieważ w przeszłości spędziliśmy wiele godzin, analizując projektowane rozwiązania. Deubekizacja rozumiana jako unieważnienie pewnych przywilejów, jakie uzyskali funkcjonariusze służb specjalnych oraz partii komunistycznej, jest realna. Nie wierzę natomiast, by po tylu latach udało się kogokolwiek pozbawić prawa udziału w życiu publicznym. Istnieje jednak bardzo ważny problem, jakim trzeba się niezwłocznie zająć, mianowicie świadomość i stosunek Polaków do przeszłości. Tutaj jest jeszcze wiele do zrobienia, chociaż i tak w ciągu ostatnich dwóch lat zmieniało się na lepsze. Przede wszystkim udaje się nam skutecznie walczyć z niechęcią do przypominania niedawnej historii Polski. Pierwszym symptomem owych zmian były obchody 60. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego zorganizowane przez ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego. Ponieważ na co dzień obcuję z uczniami, nauczycielami, uczestnikami różnych wystaw, czytelnikami licznych publikacji
itp., z ogromną radością zauważam wzrastające zainteresowanie najnowszą historią.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)