Bułgarscy złodzieje podbiją Europę
Choć w ubiegłym roku w Bułgarii liczba kradzieży kieszonkowych zmalała o prawie 20%, okazuje się, że bułgarscy kieszonkowcy nadal działają, lecz głównie w krajach Unii Europejskiej - podał sofijski dziennik "Sega".
24.01.2005 | aktual.: 25.01.2005 06:49
O ile w 2003 r. w Sofii rejestrowano 2069 kradzieży kieszonkowych, w ubiegłym roku było ich 1727. Zdaniem kapitana Wyłko Marinowa ze stołecznego wydziału przestępczości ulicznej oznacza to, że znane od lat grupy złodziei wolą działać za granicą - w Wielkiej Brytanii, Niemczech, Czechach, Austrii, na Węgrzech, we Włoszech.
Aktywność złodziei z bułgarskimi paszportami (są to przeważnie Romowie) na Zachodzie stała się przyczyną poważnych kłopotów Bułgarów na granicach strefy Schengen. Na protesty bułgarskiego MSZ po niewpuszczeniu przez Słowenię 1200 obywateli Bułgarii odpowiedziano, że ściślejsze kontrole Bułgarów i Rumunów odbywają się na żądanie państw UE, m.in. Włoch, Hiszpanii i Austrii, gdzie najczęściej grasują bułgarscy kieszonkowcy.
Zdaniem Marinowa klan kieszonkowców jest stosunkowo nieliczny. W Sofii działa kilka rodzin, w sumie około 100 osób. W kraju jest kilka klanów. Dzieci, przeważnie dziewczynki, wprowadza się do biznesu w wieku 5 lat. 12-letnie są doskonale wyszkolonymi zawodowcami. Cena takiej dziewczyny na corocznym targu romskim sięga 20-30 tys. euro.
Kieszonkowcy nadążają za współczesnością. Odkąd zaczęli wyjeżdżać za granicę, zmienili się i wiele się nauczyli - mówi Marinow. Dawniej można ich było rozpoznać po niedbałym wyglądzie, obecnie są schludnie ubrani, nie zwracają uwagi. Jeszcze dwa lata temu kradli gotówkę i biżuterię, a wszelkie dokumenty wyrzucali. Obecnie dokładnie sprawdzają, czy w skradzionym notesie nie ma zapisanego numeru PIN karty kredytowej. W Londynie działa kilka gangów bułgarskich Romów, specjalnie podpatrujących kody kart płatniczych i kradnących torebki z kartami - pisze "Sega".
W kraju wykrywalność kradzieży kieszonkowych wynosi około 83% - podała policja.
Ewgenia Manołowa