Budapeszt w Warszawie? Polska opozycja nie ma lidera pokroju Orbana
- Fundamentalna różnica między Orbanem i Kaczyńskim polega na tym, że premier Węgier to jest nieprawdopodobnie sprawny, inteligentny i światowy człowiek, który posługuje się językami. On wie, co w Unii Europejskiej powiedzieć, jak im dać prztyczka i jak się z tego umiejętnie wycofać. Tupanie i wygrażanie sąsiadom to za mało, by dzisiaj móc budować jakiś nowy ład - mówi prof. Radosław Markowski z ISP PAN w rozmowie z "Polską The Times".
02.04.2013 | aktual.: 02.04.2013 15:54
- U nas opozycja nie ma lidera tego pokroju, z wizją, zdolnego przekonać ponad połowę elektoratu - to kolejny powód, dla którego hasło "Budapeszt w Warszawie" jest tylko mrzonką - wyjaśnia. Ale historia polityki europejskiej zna przypadki, gdy iluzje zamieniają się w wydarzenia i doprowadzają do zmiany. Polityka to także sztuka kreowania iluzji. Opozycja może próbować takie iluzje tworzyć - historia dowodzi, że czasem okazują się one skuteczne - dodaje Markowski.
Zdaniem Markowskiego nie można porównywać scenariusza polskiego z węgierskim. - Moi węgierscy koledzy patrząc na Polskę nadal nie mogą uwierzyć w to, co się u nas stało - dodaje. Wyjaśnia, że w ciągu 20 lat Polska przegoniła nie tylko Węgry, ale skutecznie goni też inne bogatsze kraje regionu - Czechy i Słowenię. - Nasz rozwój, pomimo wszystkich ułomności: złej infrastruktury, służby zdrowia itd. - dowodzi, że jesteśmy krajem sukcesu - konkluduje Markowski.
Jego zdaniem partia Jarosława Kaczyńskiego chce powtórki Budapesztu w Warszawie, ale nie ma ku temu żadnych podstaw. Dodaje, że jest u nas mnóstwo problemów i kwestii wstydliwych, jak to, że bardzo niesprawiedliwie traktuje się młode pokolenie, ale nie ma w Polsce powodów, żeby oglądać się na Węgry.
- U nas PO jest u władzy raptem lat sześć. Tym bardziej, że polityka Tuska jest skuteczna. Wydaje się, że on nie ma wizji, ale jednocześnie udało mu się uniknąć recesji w czasie bardzo groźnego kryzysu. Pod tym względem jesteśmy unikalni - mówi Markowski.
Uważa, że wszystkie głównie partie opozycyjne, wspierane przez działania Pawła Kukiza, Piotra Dudy i innych oburzonych, mają na celu właśnie doprowadzenie do przedterminowych wyborów.