Brytyjski parlament to siedlisko chamstwa
- Ty k...wo - krzyknął poseł z lewej strony parlamentu. - Pan jest w błędzie. Tego zawodu nigdy nie uprawiałam - odparła spokojnie pani premier. W tym samym parlamencie, premier zwrócił się do jednej z parlamentarzystek słowami: "Uspokój się, kochanie". W jakim to dzikim kraju są tacy chamscy politycy?
06.12.2012 | aktual.: 19.12.2012 10:48
Chamstwo, agresja i seksizm, to nie polski patent na język polityki. Mało wyszukane zwroty padają w parlamentach wielu krajów, także w tych, uchodzących za oazy kultury i politycznej poprawności. To nigdzie indziej jak w brytyjskiej Izbie Gmin premier Margaret Thatcher została posądzona o uprawianie najstarszego zawodu świata i w tym samym miejscu całkiem niedawno premier David Cameron nieco zbyt czule uspokajał posłankę Angelę Eagle.
Brytyjska wersja portalu Huffingtonpost co rok przygotowuje zestawienie dziesięciu najbardziej smakowitych cytatów autorstwa tutejszych polityków. Wychwycono m.in. stwierdzenie Camerona o liderze opozycji Edzie Milibandzie: "On teraz popiera strajk. A dlaczego? Bo jest nieodpowiedzialny, z lewicy i słaby". Nic dziwnego, że prowadzący obrady Speaker John Bercow, musi czasem przywracać porządek mówiąc na przykład: "Spokój! Niech Izba ochłonie i weźmie potrzebne tabletki".
Pani nadal będzie brzydka
Jednak sam Bercow też potrafi czasem komuś dopiec. - Minister do spraw dzieci nie ma obowiązku zachowywać się jak dziecko. Nie jest to wymagane - wypalił kiedyś na sali obrad, co też odnotował Huffingtonpost. - W ferworze polemiki, gdy narastają emocje padają słowa, które paść nie powinny. Spontaniczne, ale nierzadko też z premedytacją - uważa Nick Huntington, działacz Partii Konserwatywnej. Nadmienia, że im bardziej nietuzinkowa postać, tym barwniejszy język i polemiczny temperament.
Za osobowość z niewyparzonym językiem uchodził m.in. Winston Churchill. Jemu to przypisuje się, że na uwagę Bessie Braddock, posłanki Partii Pracy, że jest pijany odparował: "Ale jutro będę trzeźwy, a pani nadal będzie brzydka". Wielki polityk nie zostanie raczej patronem ruchów feministycznych, także za sprawą wymiany zdań z Lady Nancy Astor, pierwszą kobietą, która zasiadła w Izbie Gmin. - Gdybyś był moim mężem, to zatrułabym ci herbatę - miała powiedzieć do Churchilla. - Gdybyś była moją żoną, to z chęcią bym ją wypił - odparł niewzruszony.
Nie dotykać biustu
Wielokrotny minister z ramienia Torysów Michael Hesetline zasłynął zaś z wygrażania laską Speakera lewicowym posłom Partii Pracy, którzy po wygranym głosowaniu zaczęli śpiewać pieśń "Czerwony sztandar". Wkrótce pojawiły się rysunki satyryczne, na których przedstawiano Hesetline'a jako... Tarzana.
Polityka bywa czasem porównywana do małżeństwa. Coś jest na rzeczy, również w wymiarze wypowiadanych słów i czynionych gestów. I tu i tu są granice, których nie wolno przekraczać, bo pożycie już takie samo nie będzie. Żona jakoś zniesie gderanie, że mamusia małżonka gotowała lepiej, ale że poprzednia partnerka miała ładniejszy biust - na pewno nie. Brytyjscy politycy, w większości, wyczuwają, gdzie są te granice w pożyciu politycznym. Ale, czy polscy posiedli tę umiejętność?
Specjalnie dla Wirtualnej Polski Robert Małolepszy, Londyn