Brytyjscy dżihadyści - setki radykałów przyłączyły się do Państwa Islamskiego
Przechodzą szkolenie w obozach terrorystycznych i walczą w szeregach Państwa Islamskiego. Brytyjczyków mających powiązania z dżihadem jest więcej niż kiedykolwiek wcześniej. Po powrocie na Wyspy mogą stanowić prawdziwą mieszankę wybuchową - pisze Piotr Gulbicki, londyński korespondent Wirtualnej Polski.
Został zwerbowany przez brytyjski kontrwywiad z radykalnej społeczności islamskiej w Londynie. Miał rozpracowywać to środowisko - najpierw w Anglii, a potem w Syrii, gdzie niebawem został wysłany. Tam jednak cenny agent, którego nazwiska nie ujawniono, zmienił front przechodząc na stronę Państwa Islamskiego (ISIS)
. A od swoich nowych przełożonych otrzymał poważne zadanie - przygotowanie zamachu w centrum Londynu. Brytyjskie służby bezpieczeństwa udaremniły tę akcję. Jednak po wyjściu sprawy na jaw wróciły pytania o taktykę stosowaną przez funkcjonariuszy dotyczącą rekrutowania informatorów w gronie ekstremistów.
Zwolennicy Mohammeda Emwaziego - tak ma brzmieć prawdziwe nazwisko Johna Dżihadysty, kata IS, który dokonał egzekucji obywateli państw zachodnich, ścinając im głowy - twierdzą, że brytyjski kontrwywiad nakłaniał go wcześniej do współpracy. Podobnie miało być w przypadku Michaela Adebolajo, jednego z zabójców żołnierza Lee Rigby’ego, który zginął od ciosów maczetą na londyńskiej ulicy...
Ciężarówką w rafinerię
Mówią, że walczą o lepszy świat. Chcą triumfu prawdziwego islamu i powrotu do korzeni; nie kryją rozczarowania bezideowością Zachodu. Dla jednych to religijny obowiązek, dla innych przygoda i okazja do przeżycia mocnych wrażeń. Motywacje są różne, niemniej ochotników podążających do Syrii i Iraku, gdzie wspierają Państwo Islamskie, nie brakuje. Według Interpolu na wojnę w tym regionie świata wyjechało już ponad 16 tys. ludzi z 81 krajów.
Jakie motywy kierowały 17-letnim Talhą Asmalem, który w marcu bieżącego roku opuścił rodzinny dom w Dewsbury w hrabstwie Yorkshire i przyłączył się do dżihadu? Jego bliscy twierdzą, że był spokojnym, pogodnym nastolatkiem, który nie przejawiał skłonności do przemocy czy radykalizmu. Rodzicom powiedział, że jedzie na wycieczkę szkolną, tymczasem przez Turcję poleciał na Bliski Wschód. Towarzyszył mu kolega Hassan Munshi, którego brat Hammaad został aresztowany w 2006 roku, w wieku 16 lat, za planowanie akcji terrorystycznych.
Kilka dni temu Talha Asmal wjechał ciężarówką wypełnioną materiałami wybuchowymi w rafinerię w pobliżu miasta Baiji w północnym Iraku, w zamachu zginęło 11 osób. 17-latek z Dewsbury, który przyjął imię Abu Yusuf al-Britani, jest najmłodszym brytyjskim zamachowcem-samobójcą. Wcześniej na tej liście przewodził Hasib Hussain, który 7 lipca 2005 roku wysadził się w powietrze w londyńskim autobusie. Miał wówczas niespełna 19 lat.
"Talha był porządnym chłopcem. Jego naiwność i ufność wykorzystali ludzie, którzy wysłali go na śmierć. Byli zbyt tchórzliwi, żeby sami to zrobić" - napisała rodzina nastolatka w specjalnym oświadczeniu.
Samotne wilki
Ponad 700. Tylu Brytyjczyków, według policyjnych szacunków, wyjechało do Syrii i Iraku, żeby walczyć w szeregach ISIS. Połowa z nich już wróciła na Wyspy i stanowi poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa.
- Jest też spora grupa fanatyków, którzy przeszli przeszkolenie w obozach terrorystycznych w Afganistanie, Pakistanie, Jemenie oraz krajach Afryki Wschodniej - przestrzegają brytyjskie służby bezpieczeństwa, które w ostatnim czasie udaremniły dwa zamachy planowane przez tzw. samotne wilki, czyli bojowników działających na własną rękę. Jak poinformował na konferencji prasowej szef policyjnego wydziału ds. operacji specjalnych Mark Rowley, w ubiegłym roku w zawiązku z działalnością związaną z terroryzmem w Wielkiej Brytanii aresztowano 338 osób, a więc o ponad 100 więcej niż rok wcześniej. Wśród zatrzymanych 11 proc. stanowiły kobiety, a 17 proc. ludzie poniżej 20. roku życia.
Zagrożenie nie dotyczy tylko ataków, dżihadyści prowadzą zakrojoną na szeroką skalę akcję propagandową - pozyskiwania nowych członków, ich radykalizacji, wdrażania do świętej wojny. Ulotki, wiece, spotkania. W różnych miejscach - często na ulicy, w metrze, na przystanku. Bezpośredni kontakt to jeden ze sposobów werbunku, jednak głównym źródłem wymiany informacji jest internet. Poza religijną retoryką można tam znaleźć konkretne rady, jak domowym sposobem skonstruować materiały wybuchowe, w jaki sposób najłatwiej dotrzeć na tereny proklamowanego przez ISIS kalifatu, jak unikać kontroli granicznej. Nie brakuje odwołań do bohaterów i męczenników.
Ta propaganda nie trafia w próżnię. Nawet uliczne gangi, wcześniej nastawione głównie na kradzieże i chuligańskie napady, przekształcają się w islamistyczne komórki i próbują koordynować swoją działalność w szerszej siatce powiązań.
Brytyjskie władze reagują na to wielotorowo. Wprowadzono zaostrzone kontrole paszportowe, dużo miejsca poświęca się prewencji. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych podało, że od 2011 roku zostało przeszkolonych ponad 160 tysięcy pracowników służb publicznych w zakresie identyfikowania i zapobiegania ekstremizmowi. Zatrzymano niemal 100 duchownych głoszących nienawiść, usunięto ponad 90 tys. materiałów związanych z propagandą terroryzmu w internecie.
Ojciec zachodniego dżihadu
Miał 21 lat, studiował na uniwersytecie w Hertfordshire. Ibrahim al-Mazwagi był pierwszym Brytyjczykiem, który zginął walcząc w szeregach ISIS. Od tamtej pory, od lutego 2013 roku, życie w Syrii i Iraku straciło 37 brytyjskich dżihadystów.
Dzień po ostatnim, samobójczym zamachu Talhy Asmala, telewizja ITV wyemitowała program "Jihad - A British Story", w którym wystąpił m.in. imam Abu Muntasir, zwany ojcem zachodniego dżihadu. Sam kiedyś walczył w Afganistanie, Kaszmirze i Birmie, wzywał do szerzenia świętej wojny w Bośni i Czeczenii. Co więcej, przez niemal dwie dekady organizował pomoc zbrojną, a do Wielkiej Brytanii zapraszał duchownych, żeby w tym duchu wychowywali młodzież.
Ten mieszkający w Suffolk 55-latek, który radykalny islam głosił w latach 80. i 90. ubiegłego stulecia, obecnie żałuje, że swoją propagandą otworzył drzwi do ISIS. Jego poglądy zmieniły się diametralnie, kiedy walczył w Birmie - tam, jak zapewnia, zrozumiał, że to nie jest święta wojna, tylko rzeź młodych ludzi. Wówczas wyrzekł się przemocy.
Muntasir, który założył Jimas, organizację przybliżającą zasady islamu wśród muzułmanów i ludzi innych wyznań, twierdzi wprost: - Czuję smutek widząc, jak brytyjscy muzułmanie wyjeżdżają, żeby walczyć w Syrii i Iraku. Nie mogę nienawidzić, nienawiść nie jest tym, czego uczył Mahomet...