Brytyjczycy znów zagłosują w wyborach. Mają ostatnią szansę, by zatrzymać brexit
Przedterminowe wybory w Wielkiej Brytanii mają rozwiązać impas ws. brexitu. Ale bardziej prawdopodobne jest, że dodatkowo skomplikują sprawy i jeszcze bardziej sparaliżują brytyjski parlament.
30.10.2019 | aktual.: 30.10.2019 19:13
Po wielu próbach i miesiącach starań, Boris Johnson dostał to, do czego dążył odkąd tylko został premierem: świeże wybory. We wtorek Izba Gmin, która tydzień wcześniej wstępnie poparła nową umowę brexitową i otworzyła drogę do wyjścia z UE, teraz zgodziła się, by o wszystkim zadecydował nowy parlament. O jego składzie Brytyjczycy zadecydują tuż przed Bożym Narodzeniem, 12 grudnia.
Jak tłumaczył Johnson, nowe wybory są konieczne, by wydobyć Wielką Brytanię z politycznego impasu wokół brexitu. Ale w jego planie jest pewien problem: rezultatem wyborów może być równie dobrze jeszcze większy impas, niż jest obecnie.
Dlaczego? Aby plan się powiódł, partia Johnsona musi zdobyć większość mandatów. Tymczasem według średniej z ostatnich sondaży, notowania Partii Konserwatywnej wynoszą ok. 37 proc.. A to mniej więcej tyle, ile głosów otrzymała pod wodzą Theresy May zaledwie dwa lata temu. Na samodzielną większość szans nie ma też druga Partia Pracy.
Zagrożenia z prawej i z lewej
W systemie wyborów w okręgach jednomandatowych suche liczby sondażowe nie mówią wiele: wszystko zależy od tego, jak rozłożą się te głosy w poszczególnych okręgach. A tym razem droga do uzyskania większości może być dla Torysów jeszcze trudniejsza niż w 2017 roku.
Zagrożenie dla kandydatów prawicy idzie bowiem przynajmniej z dwóch stron. Na głosy twardego elektoratu konserwatystów polować będzie Partia Brexitu Nigela Farage'a, która domaga się natychmiastowego wyjścia z UE bez umowy. Wyborców umiarkowanych kusić będą proeuropejscy Liberalni Demokraci (LD).
Liberałowie to czarny koń tych wyborów. Dzięki jednoznacznej pozycji ws. brexitu wyrażonej w wyborczym haśle "chrzanić brexit", mają szansę na najlepszy wynik w swojej historii - a być może nawet na zagrożenie pozycji Partii Pracy jako największemu ugrupowaniu opozycyjnemu.
Dużą szansę na zwiększenie swojego stanu posiadania mają też szkoccy nacjonaliści (również proeuropejscy) ze Szkockiej Partii Narodowej, którzy z wyborów będą starali się uczynić referendum nad niepodległością. Według znanego socjologa i eksperta od sondaży Johna Curtice'a, sprawia to, że partie spoza tradycyjnego duopolu mogą liczyć na ponad 100 mandatów. A to oznacza, że osiągnięcie samodzielnej większości może okazać się bardzo trudne.
Przeczytaj również: Brexit. Brytyjski parlament za wyborami 12 grudnia
Wybory, czyli referendum
Grudniowe głosowanie będzie jednak przede wszystkim kolejnym referendum ws. brexitu.
- To będzie referendum ws. brexitu, czy tego chcemy czy nie. Tylko że z racji tego, że to wybory, a nie referendum, nie przedstawimy wyborcom jasnego wyboru, nie będziemy szczerzy wobec nich - stwierdziła podczas debaty w Izbie Gmin Jess Phillips, posłanka Partii Pracy.
Ale jak uważa publicysta Ian Dunt, ruch Johnsona ws. wyborów był ryzykowny, bo dał w ten sposób zwolennikom pozostania w Unii ostatnią szansę na zatrzymanie brexitu i zorganizowanie drugiego referendum. Ideę tę popierają prawie wszystkie partie opozycyjne - poza Partią Brexitu i północnoirlandzkimi unionistami.
"To będą najtrudniejsza, najbardziej emocjonalna i wykańczająca polityczna bitwa jaką zwolennicy UE kiedykolwiek toczyli. Ale teraz przynajmniej taka szansa jest" - napisał Dunt.
Johnson nie stoi jednak na straconej pozycji. Ma przede wszystkim dwa atuty. Pierwszy to podziały wewnątrz opozycji, które mogą rozbić głosy proeuropejskich wyborców. Drugi to wynegocjowana przez niego nowa umowa rozwodowa z UE.
- Johnson co prawda nie spełni swojej obietnicy wyjścia z UE przed 31 października. Ale nie sądzę, by mu to zbytnio zaszkodziło - mówi WP Agata Gostyńska z think-tanku Centre for European Reform w Londynie - To dlatego, że udało mu się jednak wynegocjować nowe porozumienie z Unią. I do wyborów może teraz iść pod hasłem spełnienia "woli ludu" przeciwko "elitom", które chcą go anulować - dodaje.
Przeczytaj również: Brexit: Jest nowa umowa. Johnson skapitulował, choć ogłasza zwycięstwo