Brytyjczycy nie dostają pracy, "bo nie mówią po polsku"
W Wielkiej Brytanii zdarza się, że
Brytyjczycy spotykają się z odmową przyjęcia do pracy, ponieważ
nie mówią po polsku - pisze w wydaniu internetowym
dziennik "The Evening Standard".
19.06.2007 | aktual.: 30.07.2007 14:42
Napływ pracowników z krajów Europy Wschodniej oznacza, że przy pracy w rolnictwie istotną sprawą staje się język - twierdzi brytyjski poseł Malcolm Moss z północno-wschodnich dystryktów Cambridgeshire.
Robotnicy z Europy Wschodniej wykonują wiele niskopłatnych prac - zbierają owoce i warzywa, pracują przy pakowaniu żywności i w jej przetwórstwie.
Wiele firm i gospodarstw, chcąc znaleźć pracowników, polega na miejscowych agencjach pośrednictwa pracy lub pośrednikach typu "gangmaster", dostarczających siły roboczej. ("Gangmaster" oznacza lidera ekipy robotników, który pośredniczy w kontaktach z pracodawcą).
Jak twierdzi Moss, w jego okręgu wyborczym w jednej z fabryk odmówiono zatrudnienia Angielce, ponieważ nie mówi ona po polsku.
Poseł opowiedział gazecie, jak 18-19-letnia dziewczyna ubiegająca się o pracę była odsyłana z pośredniaka bezpośrednio do miejscowych fabryk, tam zaś kierowano ją do "gangmastera", który ma kontrakt na zatrudnianie personelu. Jeden z tych pośredników powiedział jej: Jeśli nie mówisz po polsku, nie mogę dać cię na linię montażową, tam wszyscy mówią po polsku. Nie zaakceptują cię i nie będziesz mogła się z nimi porozumieć.
Poseł zaznaczył, że to "oczywista dyskryminacja".
Nic dziwnego, że rośnie bezrobocie wśród młodzieży - dodał.
Do relacjonowanego przypadku doszło - według Mossa - na początku zeszłego roku. Nie pamięta on ani nazwiska kobiety, ani fabryki, która odmówiła jej zatrudnienia.
Moss powołał się na ten przypadek podczas zeszłotygodniowej debaty w Izbie Gmin, poświęconej skutkom imigracji w Cambridgeshire.
Według posła przypadek ten nie był odosobniony i wskazuje na problemy wynikające z imigracji na dużą skalę. Nie dotyczy to tylko polskich pracowników - powiedział. Są również Estończycy, Litwini i inni. A miejscowi nie mogą dostać pracy w fabrykach, w których - patrząc historycznie - pracowali - powiedział.
Podkreślił, że nie ma sensu wskazywać, że imigranci dostają jedynie te prace, których miejscowi nie chcą wykonywać. W jego okręgu wykonują pracę na stanowiskach, na których jeszcze kilka lat temu znajdowali zatrudnienie miejscowi.
Moss wezwał również do zajęcia się sprawą "gangmasterów", którzy sprowadzają pracowników z Europy Wschodniej, dając im głodowe płace i umieszczając w zatłoczonych lokalach z niebotycznym czynszem.
Opublikowane w zeszłym miesiącu oficjalne dane mówią, że zezwolenie na pracę w Wielkiej Brytanii otrzymało ok. 640 tys. pracowników z Europy Wschodniej, głównie Polaków. Eksperci oceniają jednak, że jest ich 800 tys., ponieważ dane rządowe nie uwzględniają osób samozatrudnionych, ich małżonków lub dzieci.