ŚwiatBrytyjczycy do Rumunów i Bułgarów: nie chcemy was tutaj

Brytyjczycy do Rumunów i Bułgarów: nie chcemy was tutaj

Przyjadą, zabiorą pracę, będą brać zasiłki... Brytyjczycy coraz bardziej obawiają się napływu kolejnej fali imigrantów - tym razem z Rumunii i Bułgarii. Od stycznia przyszłego roku przed obywatelami tych państw brytyjski rynek pracy stanie otworem.

Brytyjczycy do Rumunów i Bułgarów: nie chcemy was tutaj
Źródło zdjęć: © AP | Sang Tan

07.03.2013 | aktual.: 08.03.2013 15:41

Steve na co dzień jest pracownikiem jednego z londyńskich banków. W rozmowie z nami nie ukrywa swojej irytacji. - Nie mam nic do Rumunów, Bułgarów czy Polaków. Miło się spotkać, miło porozmawiać. Ale nie może być tak, że będziemy utrzymywać pół Europy Wschodniej, w czasie kiedy kryzys aż huczy. Co robią rządy tych państw? Dlaczego rozwiązania problemów szukają w emigracji swoich obywateli? - pyta Steve. I nie jest w tym odosobniony. Liczba Brytyjczyków niezadowolonych z dużej liczby imigrantów osiadających na Wyspach rośnie. Temat podsycają tutejsze media...

Nieproszeni goście

Romskie dzieci z Rumunii żebrzące na londyńskich ulicach. I wyspecjalizowane gangi, trudniące się tym procederem. Procederem, który - jak się okazuje - przynosi krocie, a za wyłudzone pieniądze Rumuni w swoim kraju prowadzą dostatnie życie. Luksusowe wille, drogie samochody... Taki jest wydźwięk dokumentalnego filmu, który kilka miesięcy temu wyemitowała telewizja BBC. Obraz odbił się szerokim echem, wywołując liczne komentarze i dyskusje. Ale to dopiero początek. "Daily Mail", "Daily Express" czy "The Sun" raz po raz straszą inwazją nieproszonych gości.

Zagrożenie dostrzega również brytyjski rząd. Premier David Cameron i jego Partia Konserwatywna czują na plecach oddech eurosceptycznej UK Independence Party, której słupki popularności systematycznie rosną. Póki co, zabronić Rumunom czy Bułgarom przyjazdu do Wielkiej Brytanii nie można, można jednak ich do tego zniechęcić. A przynajmniej próbować. Stąd projekt kampanii prowadzonej w tych krajach, w której brytyjski rząd miałby informować o minusach życia na Wyspach. Często padający deszcz, problemy ze znalezieniem pracy, niskie zarobki. Taki jest wydźwięk akcji, mającej uzmysłowić potencjalnym przybyszom, że Zjednoczone Królestwo nie jest bynajmniej miejscem mlekiem i miodem płynącym.

Polska ściana płaczu

Milion. A może nawet półtora. Tylu Polaków, według szacunków, mieszka obecnie w Wielkiej Brytanii. Trudno o konkretne liczby, bowiem wielu z nich nie jest zarejestrowanych - pracując na czarno, bądź zasilając szeregi bezdomnych.

Takiej masy przybyszów znad Wisły nikt się nie spodziewał, kiedy 1 maja 2004 roku otworzono granicę. Początkowo Brytyjczycy nie widzieli problemu, z czasem jednak Polacy znaleźli się na celowniku krytyki. Zdjęcia spod ściany płaczu na Hammersmith czy osób koczujących na londyńskim dworcu Victoria obiegały media. W kolejnych latach Polakom, w większości parającym się zajęciami, których z reguły Brytyjczycy nie chcieli wykonywać, zarzucano różne grzechy - z polowaniem na łabędzie w parkach włącznie. Ataki nasiliły się w związku z kryzysem ekonomicznym. I z różnym natężeniem trwają do dziś.

Woda na młyn rasistów

Przewidywania są różne. Według pozarządowej organizacji Migration Watch w ciągu najbliższych pięciu lat w Wielkiej Brytanii może osiąść ćwierć miliona Rumunów i Bułgarów. Jedni zawyżają, inni zaniżają tę liczbę, jednak brytyjskie władze wolą dmuchać na zimne. Poza kampanią zniechęcającą do przyjeżdżania na Wyspy, rozważane są ograniczenia dla nowych imigrantów - w dostępie do służby zdrowia i pomocy prawnej. Mówi się też o deportacji osób, które w ciągu trzech miesięcy nie znajdą pracy.

Ion Jinga, ambasador Rumunii w Londynie, przestrzega, że taka retoryka to woda na młyn dla rasistów. Jak zauważa, zniesienie ograniczeń i możliwość legalnej pracy zwiększy ściągalność podatków, dzięki czemu jego rodacy nie będą ciężarem dla brytyjskiej gospodarki. Jinga podkreśla jednocześnie, że obawy odnośnie masowej imigracji Rumunów są przesadzone, a porównywanie tego z wpadką związaną z liczbą Polaków przyjeżdżających na Wyspy, jest niczym nieuzasadnione.

Z Londynu dla WP.PL Piotr Gulbicki

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (915)