PolskaBryki, że dech w piersiach zapiera

Bryki, że dech w piersiach zapiera

Lśniące mercedesy, citroeny, fiaty, skody, tatry i volvo dumnie krążyły wczoraj po wiślańskim placu Hoffa. Gapiom zapierało dech w piersiach. - Wreszcie można nacieszyć oczy - wzdychali miłośnicy zabytkowych samochodów, którzy przyszli na otwarcie 28. Śląskiego Rajdu.

Bryki, że dech w piersiach zapiera
Źródło zdjęć: © WP.PL | Wojciech Trzcionka

15.05.2004 | aktual.: 15.05.2004 10:54

W ogonku samochodów ustawionych przed wjazdem na rampę startową najwięcej jest mercedesów. Na skórzanych fotelach czarnego kabrioleta model 190 SL siedzi Czesław Gęsior spod Pszczyny. Widać, że kocha mercedesy, bo nawet na złotym sygnecie ma ich firmowy symbol.

- To ,wózek" z 1961 roku sprowadzony specjalnie ze Stanów Zjednoczonych. Ma 115 KM i rozpędza się do 170 kilometrów na godzinę. Ile jest wart? Jakieś 70.000 euro - wylicza właściciel. Pomiędzy mercedesami pięknie prezentuje się wielka jak amerykański wóz, z szeroką kanapą zamiast dwóch przednich siedzeń, tatra 603 z 1969 roku. - Kiedyś to było auto dyrektorskie i sekretarzy partii. Nie każdy mógł takie mieć - mówi z dumą Jirzi Bartosz z Czech.

Na starcie rajdu zjawiło się 30 maszyn. Wśród nich volvo TV544 sport z lat 60. Mimo leciwego wieku, nadal rozpędza się do 160 km na godz. - Tylko strasznie pali. Na trasie nawet 20 litrów - narzeka właściciel, Filip Budweil z Krakowa.

Najstarszym samochodem biorącym udział w rajdzie jest skoda popular z 1936 roku. Kierownicę ma z prawej strony. - Dlaczego? Bo do II wojny światowej w Czechosłowacji obowiązywał ruch lewostronny - wyjaśnia Mieczysław Pieprzyk z Goczałkowic, który na rajd wybrał się z żoną Marią.

Niewiele młodszy jest citroen BC 11 z 1938 roku. - Ma 60-konny silnik, jak na tamte czasy wyjątkowo mocny. Przed wojną to było jedno z najszybszych aut. Do dzisiaj 130 kilometrów na godzinę pędzi bez najmniejszego kłopotu, choć jest trochę głośny. Ale za to ile miejsca w środku, jaki komfort - zachwyca się walorami swojego wozu Zbigniew Jezierski z Gliwic.

Podczas startu cały czas lekko siąpił deszcz, więc kierowcy nerwowo biegali koło samochodów przecierając maski. - Szkoda, że pogoda nie dopisała. Jak świeci słońce, to samochodów zawsze jest więcej - narzeka Stefan Arendarczyk, przewodniczący Koła Pojazdów Zabytkowych przy Automobilklubie Śląskim.

Po krótkiej prezentacji samochodów na rynku, kierowcy musieli popisać się jazdą sprawnościową między pachołkami. Niestety, okazało się, że niektóre załogi są lepszymi mechanikami niż rajdowcami. Mylili kolejność przejazdu, krzywo parkowali i przewracali pachołki, a potem tłumaczyli, że przecież nie chodzi tyle o rywalizację, co o miłe spędzenie czasu. - Ale prawa jazdy byście nie zdali - krzyczał ktoś z gapiów.

Zabytkowe samochody pokonają w sumie 200 kilometrów. Wczoraj odwiedziły Ostrawę i Frydek Mistek w Czechach, dzisiaj zawitają do Rybnika i Katowic.

Wojciech Trzcionka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)