Brown i Mandelson potępili strajki przeciw cudzoziemcom
Brytyjski premier, Gordon Brown i minister ds.
biznesu, Peter Mandelson uznali potępili strajk przeciw zatrudnianiu cudzoziemskich pracowników rafinerii Lindsey oraz
solidarnościowe protesty w innych zakładach.
Powodem strajku w miejscowości North Killingholme i akcji solidarnościowych, do których doszło w ok. 20 zakładach petrochemicznych, elektrowniach i na budowach w całym kraju, było zatrudnienie przez wykonawcę robót w Lindsey włoskiego podwykonawcy Irem, który chce ściągnąć do wykonania prac 400 Włochów i Portugalczyków. Około 100 spośród nich jest już na miejscu.
Brytyjskie związki zawodowe twierdzą, że miejscowi pracownicy posiadający porównywalne kwalifikacje zawodowe nie mieli możliwości ubiegania się o pracę na równych zasadach przy pracach związanych z rozbudową rafinerii wycenianych na 200 mln funtów.
Gordon Brown powiedział, że rozumie obawy ludzi pracy zaniepokojonych perspektywą przejęcia przez obcokrajowców miejsc pracy, na które liczyli. Wskazał jednak, że Anglia jest częścią wspólnego europejskiego rynku, na którym panuje swoboda przemieszczania się pracowników.
Premier nazwał strajki "dzikimi" i uznał, że stanowiska strajkujących nie da się obronić.
Uczestnicy strajku w Lindsey i solidarnościowych akcji w innych zakładach przypominają, że w 2007 r. Brown na kongresie centrali związkowej TUC użył sformułowania o "brytyjskich miejscach pracy dla Brytyjczyków" i oskarżają go o to, że nie wywiązuje się z obietnic.
Minister ds. biznesu, przedsiębiorczości i reformy regulacji, Peter Mandelson powiedział, że protekcjonistyczne praktyki rynku pracy nie są żadnym rozwiązaniem, lecz "wielkim błędem", a ich skutkiem będzie "przekształcenie obecnej recesji w depresję".
Mandelson przypomniał, ze wspólny rynek pracy opiera się na zasadzie wzajemności i że Brytyjczycy mają takie samo prawo do pracy w UE, jak obywatele innych państw UE w Wielkiej Brytanii.
W rozwiązanie sporu zaangażowali się przedstawiciele rządu, związki zawodowe, pracodawcy i arbiter w sporach pracowniczych - Acas. Tymczasem nie zanosi się na wygaszenie strajku i protestu. W poniedziałek tysiąc pracowników elektrowni nuklearnej w Sellafield ma zebrać się na wiecu i zdecydować o tym, czy przyłączą się do akcji protestacyjnej.
Sekretarz generalny związku zawodowego GMB Paul Kenny skrytykował stanowisko Browna i Mandelsona, uznając, że obaj "zaogniają konflikt". Kenny oskarża podwykonawcę robót o to, że dyskryminuje Brytyjczyków, a woli Włochów i Portugalczyków, bo może ich zatrudniać na gorszych warunkach niż te, które musiałby zaoferować Brytyjczykom.
Tygodnik "Sunday Times" twierdzi, że rząd brytyjski zwróci się do Komisji Europejskiej o wydanie nowych dyrektyw, zapewniających, że obcokrajowcy z jednego kraju UE nie mogą być zatrudniani na terenie innego na gorszych zasadach niż te, które przysługują lokalnym pracownikom.
Na takie gorsze traktowanie obcokrajowców przystał Europejski Trybunał Sprawiedliwości w 2007 r. w głośnych sprawach Viking i Laval.