Broszki Beaty Szydło robią furorę. Teraz już nawet Polacy przysyłają premier biżuterię
Niektórzy je kochają, niektórzy nienawidzą. Jedno jest pewne - broszki Beaty Szydło są jej znakiem rozpoznawczym. Ma ich już całkiem sporą kolekcję, która rośnie z dnia na dzień. A to dlatego, że dostaje je od różnych ludzi: polityków, zwykłych obywateli oraz "nieznanego darczyńcy".
Premier Beata Szydło przyzwyczaiła już Polaków do swoich broszek. Pomimo często niewybrednych żartów ze strony niektórych internautów, szefowa rządu nie zamierza z nich rezygnować.
Potem nawet razem z Angelą Markel dostały takie same broszki w kształcie K-dronu.
W rozmowie z "Super Expressem" wyjaśniała nawet, skąd jej słabość do tego rodzaju ozdób.
- Te broszki robią furorę. Nie zdradzę całej kuchni. Nigdy ich nie liczyłam. Dostaję je jednak od różnych ludzi, są przysyłane do kancelarii, polscy jubilerzy zwrócili się do mnie, bym promowała ich produkty - mówiła Szydło.
Okazuje się jednak, że szefowa rządu dostaje je również od zwykłych Polaków. Każdy taki prezent trzeba bowiem zgłaszać do Rejestru Korzyści Majątkowych.
Od początku urzędowania otrzymała już 20 broszek. Aż 12 dostała od amerykańskiej Polonii na spotkaniu w Doleystown. Jedną z broszek dostała z kolei od "nieznanego darczyńcy w czasie pielgrzymki kobiet i dziewcząt w Piekarach Śląskich".
Unikat dostała od premiera Słowenii Miro Cerara. To była ręcznie wykonana, złota broszka.
W wykazie premier jest 45 prezentów. Są wśród nich: torebka, szpada, szabla, zestaw kosmetyków, apaszka, szal, filiżanki, zestaw naczyń oraz pozytywka.