Bronisław Komorowski o kontrkandydatach: bez wiedzy i doświadczenia
Prezydentura nie jest miejscem, gdzie się uczy sprawowania władzy - mówił Bronisław Komorowski w programie "Kropka nad i" w TVN24, odnosząc się do decyzji większości partii o niewystawianiu w wyborach prezydenckich swoich liderów. Ubiegający się o reelekcję prezydent uznał to za brak szacunku do państwa polskiego. W ocenie Komorowskiego, większość kandydatów, choć niepozbawiona talentu, ma zbyt małą wiedzę i doświadczenie, żeby objąć najwyższy urząd w państwie.
Komorowski pytany był m.in. o to, czy weźmie udział w debacie przedwyborczej. - Nie unikam występów telewizyjnych. Widzicie mnie tu państwo. Nie w tym jest problem. Problem jest w tym, że środowisko pana Dudy unikało debaty przez pięć lat. Dwadzieścia cztery razy Jarosław Kaczyński odmawiał debaty - mówił prezydent.
W odpowiedzi na uwagę Moniki Olejnik, że to nie Andrzej Duda unikał rozmowy w kancelarii prezydenta, Bronisław Komorowski odrzekł, że "do kancelarii prezydenta nie zawsze wzywany był Jarosław Kaczyński, debaty dotyczyły różnych tematów".
- Państwo mnie widzicie tu, u pani Moniki Olejnik. Może razem zaapelujmy do pana Dudy. Niech pan przyjmie zaproszenie do pani Olejnik, to też spyta pana o poglądy! - mówił prezydent.
- Ja sobie postanowiłem, mam nadzieję, że uda mi się wytrwać w tym postanowieniu, by nie mówić źle o konkurentach. Powiem o jednym zjawisku: wystawianie osób nie tyle bez talentów, ale bez wystarczającej wiedzy, zdobytej w praktyce wydaje mi się nieodpowiedzialne. To nie jest zarzut w stosunku do pana Dudy, ale całego środowiska - mówił prezydent.
Jak dodał Bronisław Komorowski, "partie polityczne nie zadbały o to, by kandydaci dysponowali wystarczającym doświadczeniem dotyczącym polityki zagranicznej i obronności" - a to - dodał - "podstawowe kompetencje prezydenta". - Trzeba mieć jakieś podstawowe doświadczenie w zakresie sprawowania odpowiedzialności za państwo polskie - mówił.
Komorowski był pytany również o konwencję wyborczą Magdaleny Ogórek. Podczas konwencji kandydatka SLD mówiła o tym, że nie wahałaby się wykonać telefonu do Władimira Putina. - Dosyć oryginalne podejście do polityki - skomentował prezydent. - Jeśli ktoś myśli, że od telefonu zależy pokój w Europie, to troszkę się bije z rzeczywistością - mówił.
- Telefon dla telefonu? Tylko dlatego, żeby zrobić wrażenie? W polityce zagranicznej telefony dla telefonów są raczej przejawem bezradności. Ja z prezydentem Putinem rozmawiałem dość dawno, ale wtedy miało to sens - zaznaczył prezydent.