Bronisław Komorowski: improwizacja to polska specjalność

Tworzenie w ciągu dwóch miesięcy nowego dowództwa dywizji całej strefy jest przedsięwzięciem bardzo trudnym. Może się ono udać, ale to jest eksperyment polski. Tak, jak polską specjalnością jest improwizacja - powiedział Bronisław Komorowski, były szef MON w Salonie Politycznym Trójki, nawiązując do udziału polskich żołnirzy w siłach stabilizacyjnych w Iraku.

28.05.2003 11:10

Przemysław Barbrich:Zarządzanie przez Polaków jedną ze stref w Iraku może się zakończyć blamażem. To pana opinia. Nie zmienił pan zdania?

Bronisław Komorowski:Nie. Nie zmieniam zdania, bo takie ryzyko istnieje. Aczkolwiek widać, że nastąpiły okoliczności, które sprzyjają dobremu przebiegowi tej misji. Ale z poważnymi konsekwencjami przede wszystkim dla samego wojska, które pozostaje w kraju. Bo poprzez jednak, wyrwanie najlepszych oddziałów, najlepszych ludzi z pododdziałów i improwizowanie dowództwa dywizji. A więc negatywne skutki improwizowanej polskiej obecności w Iraku na taką skalę odczują przede wszystkim siły zbrojne. Tam, w Iraku prawdopodobnie sprawy będą szły dobrze, poza jednym poważnym ryzykiem, jakim jest skuteczność działania improwizowanego dowództwa dywizji, bo tego się na ogół na świecie nie praktykuje. Na ogół wszyscy wysyłają gotowe dowództwa ćwiczone w warunkach pokojowych. Wraz z jednostkami, które mu podlegają także w kraju. Razem wyjeżdżają, razem działają, razem wracają. A u nas trochę to będzie improwizacja.

Przemysław Barbrich:O tym za chwilę, bo pan powiedział też takie zdanie, że albo reforma armii, albo trzeba się wycofać z ambitnej polityki działania polskich jednostek w operacjach zewnętrznych. To znaczy, że w tych operacjach, w których już się zadeklarowaliśmy, Afganistan, Irak powinniśmy uczestniczyć, a dalej już się po prostu nie deklarować?

Bronisław Komorowski:Prawda jest taka, że my mamy na ogromną skalę zobowiązania z tytułu uczestniczenia w dotychczasowych operacjach pokojowych, takich, jak Bośnia, Kosowo, Wzgórza Golan. Mamy dodatkowe zobowiązania, które zostały przyjęte stosunkowo niedawno ze względu na Afganistan, a teraz ze względu na siły stabilizacyjne w Iraku. A polskie siły zbrojne nie są przygotowane do tego typu operacji na dużą skalę. Przygotowanie to w większości krajów europejskich oznacza przejście na pełną profesjonalizację sił zbrojnych tak, aby właśnie mogła wyjechać ta konkretna jednostka, z tym samym dowódcą, z tym samym sprzętem, z tymi samymi ludźmi. Wypełnić zadanie, misje poza granicami kraju i powrócić. U nas tworzy się te oddziały ad hoc wyrywając poszczególne elementy praktycznie z całości sił zbrojnych. Ze stratą dla sił zbrojnych.

Przemysław Barbrich:Czyli nie ma co się obrażać, jak eksperci mówią, że polskie pospolite ruszenie wyjeżdża do Iraku, bo tak rzeczywiście jest. Trochę z Brodnicy, trochę ze Szczecina. Tak wyjeżdżają.

Bronisław Komorowski:Dzisiaj, to widać gołym okiem nie jesteśmy w stanie sami tej operacji przeprowadzić. Liczymy na pieniądze amerykańskie, sprzęt amerykański, żołnierzy z połowy NATO. Nawet na wsparcie, jeśli chodzi o strukturę dowódczą.

Przemysław Barbrich:Pan się zna na wojsku, to proszę powiedzieć, czy generał Tyszkiewicz będzie miał duży problem, żeby zbudować swój sztab, jeśli będzie miał dowódców z różnych miejsc, z których będzie musiał skleić jeden sztab takiej misji. Do tego jeszcze dojdą cudzoziemcy, bo oni pewnie też tam się pojawią?

Bronisław Komorowski:To jest najtrudniejsze zadanie z całości. Bo sama operacja będzie prawdopodobnie miała charakter zbliżony do tej, której charakter mamy dobrze przećwiczony, czyli w Kosowie i w Bośni. A więc takie działania raczej kontrolne, patrolowe, opanowywania terenu. Natomiast tworzenie w ciągu dwóch miesięcy nowego dowództwa dywizji, całej strefy jest przedsięwzięciem bardzo trudnym. Może się ono udać, ale to jest eksperyment polski. Tak, jak polską specjalnością jest improwizacja.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)