Broniąc się przed gwałtem, ugodziła napastnika nożem. Sąd w Iranie skazał ją na karę śmierci
Rayhaneh Jabbari miała zaledwie 19 lat, gdy broniąc się przed gwałtem sięgnęła po nóż i ugodziła nim napastnika. Za ten akt samoobrony sąd skazał ją na karę śmierci. W jej sprawie jak w soczewce skupiają się wszystkie skazy irańskiego wymiaru sprawiedliwości. Wychodzi na to, że lepiej byłoby dla niej, gdyby po prostu dała się zgwałcić i siedziała cicho.
26-letnia Iranka już siedem lat przeżywa więzienne piekło, czekając na wykonanie wyroku. W kwietniu br. irański wymiar sprawiedliwości odroczył niechybną egzekucję, uginając się pod międzynarodową presją. Jabbari miała zostać ostatecznie powieszona w tym tygodniu, ale znów, prawdopodobnie pod naciskiem opinii publicznej, decyzja została w ostatniej chwili odłożona na 10 dni.
Teraz życie dziewczyny znajduje się w rękach rodziny mężczyzny, który zginął z jej rąk. Jabbari skazano na śmierć w imię obowiązującej w Iranie zasady qisas, wywodzącej się z prawa koranicznego. Oznacza ona ni mniej, ni więcej "oko za oko, ząb za ząb", czyli wyrządzenie sprawcy takiej samej krzywdy, jaką on wyrządził ofierze. Ale daje też rodzinie ofiary prawo do przebaczenia i odstąpienia od wykonania wyroku. Tak jak dwa lata temu zrobiła to Ameneh Bahrami, której historia obiegła światowe media. Zaatakowana kwasem młoda Iranka wedle zasady odwetu miała oślepić swojego oprawcę. Okazała mu jednak miłosierdzie.
Jawna niesprawiedliwość
Sprawa Rayhaneh Jabbari odbiła się głośnym echem w świecie nie tylko z powodu wymierzonej jej jawnej niesprawiedliwości. Jak w soczewce skupiają się w niej bowiem wszystkie skazy irańskiego sądownictwa.
W 2007 roku pracująca jako dekoratorka wnętrz dziewczyna została podstępnie zwabiona przez dwóch mężczyzn pod pozorem udekorowania ich biura. Na miejscu jeden z nich, Morteza Abdolali Sarbandi, próbował ją zgwałcić. Wywiązała się szamotanina, w trakcie której 19-latka w akcie samoobrony ugodziła napastnika nożem i uciekła z budynku. Według oficjalnej wersji, mężczyzna wykrwawił się później na śmierć, a Jabbari została oskarżona o morderstwo i skazana na karę śmierci przez powieszenie.
Problem w tym, że śledczy i sąd nie zrobili prawie nic, by zweryfikować wersję oskarżonej. Według obrońców praw człowieka całe postępowanie było dalekie od standardów sprawiedliwego procesu. Sędziowie nie uwierzyli w zeznania dziewczyny, bo nie miała żadnych świadków, którzy by przemówili na jej korzyść. Aktywiści twierdzą, że nie przeprowadzono jednak rzetelnego postępowania dowodowego. Wątpliwości nie wzbudził nawet potwierdzony fakt, że Sarbandi wziął ze sobą sok ze środkiem odurzającym, który najprawdopodobniej chciał podać swej ofierze.
Nie bez znaczenia może być to, że Sarbandi był byłym pracownikiem wszechwładnego Ministerstwa Wywiadu i Bezpieczeństwa Narodowego. Niektórzy wskazują, że całe postępowanie nosi znamiona ingerencji służb, które mogły mieć coś do ukrycia w tej sprawie. Jabbari twierdzi, że w śmierć Sarbandiego może być zamieszany mężczyzna, który mu towarzyszył. Liczne są głosy, że dziewczyna została po prostu wrobiona w morderstwo, a kluczowe dowody zostały albo spreparowane, albo zniszczone.
Wielu pojawiających się wątpliwości nawet nie próbowano rozwiać. 26-latka twierdzi, że ugodziła Sarbandiego w ramię - i to składanym scyzorykiem, który nosiła w torbie. Nie wyjaśniono, jak silny i zdrowy mężczyzna wykrwawił się na śmierć od tak zadanej rany. Tym bardziej, że dziewczyna utrzymuje, iż zdążyła wezwać karetkę, a Sarbandi, według wielu relacji medialnych, rzeczywiście miał wyzionąć ducha dopiero po przewiezieniu do szpitala, co dowodzi, że pomoc do niego dotarła.
Przyznanie się do winy wymuszone torturami
Dla sądu decydujące było przyznanie się oskarżonej do popełnienia morderstwa, mimo że zostało ono wymuszone torturami i szantażem. Po aresztowaniu dziewczyna przez dwa miesiące była trzymana w izolatce, bez żadnego kontaktu z rodziną czy adwokatem. Jak relacjonowała, śledczy bili ją i znęcali się nad nią psychicznie. Ostatecznie złamała się, gdy zagrozili, że zrobią krzywdę jej młodszej siostrze. Wtedy podpisała podsunięte jej gotowe zeznanie.
Według telewizji Al-Arabija nawet irańska opinia publiczna nie jest przekonana, co do winy 26-latki. Ludziom trudno uwierzyć, by młoda, wykształcona dziewczyna z dobrego domu śmiertelnie ugodziła nożem mężczyznę z innego powodu niż samoobrona. Bajkę o tym, że było to politycznie motywowane morderstwo, wymierzone w Sarbandiego jako byłego pracownika złowrogiego ministerstwa, mogą kupować tylko najnaiwniejsi. Z drugiej strony funkcjonariusze zadbali o to, by nastawić konserwatywne społeczeństwo przeciwko oskarżonej. We wspomnianym spreparowanym przyznaniu się do winy znalazły się wątki sugerujące, że Jabbari rzekomo łączyły liczne intymne związki ze szkolnymi kolegami oraz współpracownikami, co miało przedstawić ją w złym świetle, jako kobietę rozpustną i niemoralną.
Egzekucja odroczona w ostatniej chwili
Przed kilkoma dniami wydawało się, że los 26-latki jest już przesądzony. Jej matka została oficjalnie poinformowana przez więzienne służby, że 30 października ma zgłosić się po ciało córki. Jak ujawnia telewizja Fox News, zdążyła się nawet z nią pożegnać w ostatniej rozmowie telefonicznej przed egzekucją.
- Jestem skuta kajdankami, a na zewnątrz czeka samochód, który ma mnie zabrać na miejsce wykonania wyroku - zaczęła Jabbari. - Żegnaj, kochana mamo. Wszystkie moje troski zakończą się jutro rano. Przepraszam, że nie mogę ulżyć twojemu bólowi. Bądź cierpliwa. Wierzę w życie po śmierci. Spotkamy się na tamtym świecie i już nigdy cię nie opuszczę - mówiła w ostatnich słowach.
Wykonanie wyroku wstrzymano, już po raz drugi, w ostatniej chwili, prawdopodobnie pod wpływem międzynarodowej presji, ale również nacisków ze strony samych Irańczyków. O sprawiedliwość dla Jabbari upominają się nie tylko aktywiści i organizacje broniące praw człowieka na całym świecie, ale też prominentni przedstawiciele irańskiej kultury - artyści, aktorzy, muzycy. Jak informuje CNN, do tych starań przyłączył się również ceniony irański reżyser i scenarzysta, laureat Oscara Asghar Farhadi. W otwartym liście zaapelował do rodziny ofiary, by przebaczyła dziewczynie i odstąpiła od wymierzenia kary.
- Nie można dopuścić, bo doszło do tej odrażającej egzekucji, zwłaszcza, kiedy istnieją poważne wątpliwości co do okoliczności zabójstwa - oświadczyła Hassiba Hadj Sahraoui z Amnesty International, która zajmuje się sprawami Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. - Zamiast kolejnych egzekucji, władze Iranu powinny zreformować system sprawiedliwości, który w niebezpieczny sposób opiera się na procesach niespełniających międzynarodowych standardów i przepisów gwarantujących sprawiedliwość wyroku - podkreśliła.
Jak donosi "The Telegraph", syn Sarbandiego powiedział, że odstąpi od wykonania wyroku na 26-latce tylko pod warunkiem, gdy zmieni głoszoną przez siebie wersję zdarzeń. Jego zdaniem drugi mężczyzna, który według jej zeznań był obecny na miejscu przestępstwa, mógł być jej wspólnikiem, którego tożsamości nie chce ujawnić. - Tylko kiedy wyjawi swoje prawdziwie intencje i opowie prawdę o wspólniku oraz o tym, co naprawdę tam zaszło, będziemy gotowi przyznać jej łaskę - powiedział.
Śmierć jak kromka chleba
Iran bardzo ochoczo szafuje karą śmierci, która często wykonywana jest masowo i publicznie. W rządzącej się koranicznym prawem republice sądy religijne wysyłają na stryczek nie tylko za najcięższe przestępstwa przeciwko życiu i zdrowiu, ale również za takie przewiny jak kradzież i handel narkotykami czy nawet odstępstwo od wiary, cudzołóstwo oraz homoseksualizm. W konsekwencji Iran znajduje się na czele niechlubnego rankingu przeprowadzanych egzekucji w przeliczeniu na liczbę mieszkańców. Tamtejsze sądy nie oszczędzają nawet niepełnoletnich - w ostatniej dekadzie stracono w ten sposób co najmniej 42 dzieci.
Wielu liczyło, że sytuacja ulegnie poprawie po ubiegłorocznym wyborze na prezydenta Iranu Hasana Rowhaniego, uznawanego na Zachodzie za polityka o umiarkowanych poglądach i zwolennika reform. Rowhani miał złagodzić oblicze irańskiego reżimu, zwłaszcza w kwestii przestrzegania praw człowieka. Nadzieje te okazały się jednak płonne, bowiem jak dowodzą aktywiści, liczba egzekucji i naruszeń wzrosła jeszcze bardziej.
Organizacje broniące praw człowieka od lat apelują do władz w Teheranie o wprowadzenie moratorium na karę śmierci. I wskazują, że ajatollahowie tak chętnie wysyłają skazanych na stryczek, bo w ten sposób chcą zastraszyć uciskane społeczeństwo. Z jednej z analiz przeprowadzonej przez Human Rights Watch jasno wynika, że liczba publicznych egzekucji wzrasta, gdy irański reżim obawia się społecznych protestów i niepokojów, na przykład w tygodniach następujących po wyborach prezydenckich i parlamentarnych.