Bractwo Muzułmańskie nie przestaje protestować
Tysiące zwolenników islamistów protestują w Kairze. Mimo tradycyjnych ramadanowych kolacji, w których uczestniczą muzułmanie na całym świecie, egipscy zwolennicy Bractwa Muzułmańskiego wyszli na ulice północnych dzielnic stolicy, by domagać się przywrócenia odsuniętego od władzy Mohammeda Mursiego. Bractwo nie ma też zamiaru wchodzić do nowego egipskiego rządu.
Jak relacjonuje z Kairu specjalny wysłannik Polskiego Radia Wojciech Cegielski, wieczorem plac przed meczetem Rabaa Adhawiya znów wypełnił się ludźmi. Islamiści i ich zwolennicy domagają się tego samego - przywrócenia na stanowisko prezydenta Mohammeda Mursiego. - Ludzie głosowali na Mursiego i wybrali go. Nie tolerujemy tego zamachu stanu. Chcemy, żeby świat był po naszej stronie - mówi wysłannikowi Polskiego Radia Ahmed.
Liderzy Bractwa Muzułmańskiego oświadczyli że nie wejdą w skład nowego rządu, mimo iż nowe władze proponowały im stanowiska w ministerstwach. - Nie uznajemy zamachu stanu. Nie możemy więc brać udział w czymś, co jest nielegalne - oświadczył jeden z liderów islamistów, Abdel Rahman Al-Barr.
Egipska prokuratura wydała tymczasem nakaz aresztowania 200 polityków Bractwa w tym przywódcy ugrupowania Mohammeda Badie. Zarzuca mu się, że podsycał do przemocy, co miało doprowadzić do poniedziałkowej masakry. Przed koszarami Gwardii Republikańskiej wojsko otworzyło ogień do protestujących islamistów i zabiło 55 osób.
Przedstawiciele Bractwa oświadczyli, że dotąd żaden z ich członków nie trafił do aresztu.
Tymczasem plac Tahrir, gdzie przez ostatnie dni gromadzili się przeciwnicy Bractwa, dzisiaj po raz pierwszy od wielu dni jest niemal pusty.