Bp Stefanek skrytykował wyrok ws. odmowy badań
Ordynariusz łomżyński bp Stanisław Stefanek
skrytykował zasądzenie rodzicom dziecka z chorobą genetyczną
odszkodowania od szpitala za wcześniejszą odmowę badań prenatalnych.
29.12.2007 | aktual.: 29.12.2007 21:45
Najgroźniej brzmi słowo odszkodowanie, bo to oznacza, że wyrządzono szkodę (...), czyli była krzywda. Na czym polega ta krzywda? Na tym, że żyje człowiek, że uratowano od zabicia życie ludzkie? - pytał w Radiu Maryja bp Stefanek, który jest też wiceprzewodniczącym Rady ds. Rodziny Konferencji Episkopatu Polski.
Według niego sprawa może mieć skutki dla psychiki dziecka, gdy dorośnie.
To dziecko żyje, będzie coraz bardziej dorosłe i w pewnym momencie dowie się, że fakt, iż żyje rodzice potraktowali jako krzywdę im wyrządzoną. W miarę wieku będzie nosić na sobie piętno odrzuconej miłości rodzicielskiej. Może być jeszcze gorzej, może być w świadomości tego dziecka tzw. syndrom ocaleńca, czyli zostałem zmuszony do życia tylko dlatego, że nie zastosowano wobec mnie ostrych reguł selekcji słabszych jednostek - mówił biskup.
Poza tym krzywda polega na tym, że lekarz nie dopełnił swoich obowiązków, tzn. nie zabił (..) Lekarz musi być wprawny w zabijaniu na rozkaz od jakiegoś autorytetu albo na rozkaz rodziców. Oni nie potrafią wykonać tego wyroku, więc zlecają. Medycyna otrzymuje nowy dział usług, lekarz jest w roli kata - ironizował hierarcha.
Biskup łomżyński powiedział, że Kościół namawiał matkę dziewczynki z wadą genetyczną, aby oddała je do adopcji. Próbowaliśmy matce dziecka zasugerować adopcję, skoro jest bardzo ciężko wychowywać takie dziecko, i to zaraz po urodzeniu, w bardzo wczesnym okresie. I wtedy dowiedzieliśmy matki od tej matki - to są jej słowa - "nic miłości matki nie zastąpi, nie oddam tego dziecka nikomu" - relacjonował ordynariusz.
Hierarcha uznał to za "dziwną logikę". Miłość matki polega na tym, żeby zabić, a nie wolno takiego dziecka oddać w cudze ręce, bo oni nie będą kochać tak, jak matczyne ręce, bo matczyne mają tylko jeden plan, znaczy zabić - mówił.
Biskup podkreślił, że procesem interesował się szczególnie, gdyż toczył się na terenie jego diecezji. Powiedział też, że będzie chciał poznać uzasadnienie wyroku, w którym "pokaże się filozofia prawa i niezawisłość sądu".
Sąd Okręgowy w Łomży (Podlaskie) w piątek przyznał małżeństwu Wojnarowskich odszkodowanie od szpitala w łącznej kwocie blisko 200 tys. zł plus odsetki za odmowę badań prenatalnych. Małżonkom, których drugie dziecko, podobnie jak pierwsze, urodziło się z rzadką i poważną chorobą genetyczną -hipochondroplazją kości - sąd przyznał też ponad 2 tys. zł comiesięcznej renty. Proces toczył się po raz drugi.
Barbara Wojnarowska wielokrotnie powtarzała, że od badań prenatalnych uzależniała swoją decyzję o tym, czy osiem lat temu urodzić dziecko, jeśli będzie chore.
Uzasadniając orzeczenie, sąd przyjął, że "zachowanie lekarzy doprowadziło do naruszenia prawa powodów (małżonków Wojnarowskich) do planowania rodziny i uniemożliwiło im podjęcie decyzji dotyczącej aborcji". Ciężar psychiczny związany z wychowaniem niepełnosprawnego dziecka jest ogromny, obciążający rodziców, jak należy przypuszczać, przez całe życie - mówiła sędzia Anna Kacprzyk.
Mówiąc o zakresie szkody przypomniała, powołując się na orzeczenie SN w tej sprawie, że sam fakt urodzenia się niepełnosprawnego dziecka nie może być uznany za szkodę. Ale szkoda, której mogli dochodzić przed sądem rodzice, mogła dotyczyć m.in. ograniczenia czy utraty możliwości zarobkowych matki lub większych kosztów utrzymania chorego dziecka.
Cieszę się na pewno, iż uznano to, że mieliśmy prawo do badań, mieliśmy prawo wiedzieć, co się dzieje i wspólnie zadecydować, co będzie dalej - powiedziała dziennikarzom po publikacji orzeczenia Barbara Wojnarowska.