Borowski: Sejm jest po to, żeby debatować
Sejm jest po to, żeby debatować. Ja będę zawsze stał na tym stanowisku, że żadna dyskusja nie może być szkodliwa. Szkodliwe mogą być decyzje - powiedział marszałek Sejmu Marek Borowski odnosząc się do debaty nad informacją rządu o stanie negocjacji z Unią Europejską w czwartkowych „Sygnałach Dnia”.
05.12.2002 | aktual.: 05.12.2002 11:14
Sygnały Dnia: Panie Marszałku, wczoraj gorąca debata w Sejmie nad informacją rządu o stanie negocjacji z Unią Europejską. W żadnym z krajów kandydackich w tym ostatnim okresie nie organizuje się podobnych debat.
* Marek Borowski:* No, to już sprawa każdego kraju, jak organizuje swoje życie parlamentarne. Sejm jest po to, żeby debatować. Ja będę zawsze stał na tym stanowisku, że żadna dyskusja nie może być szkodliwa. Szkodliwe mogą być decyzje.
Sygnały Dnia: No właśnie, ale w innych krajach postanowiono, że tego rodzaju debat nie będzie się organizować, bo to może osłabić pozycję negocjacyjną własnego państwa.
* Marek Borowski:* Być może jest tam większa jednolitość poglądów w parlamencie, trudno mi powiedzieć. W Polsce – kraju największym zresztą z kandydujących, o największej liczbie problemów, o chyba najtrudniejszej sytuacji ekonomicznej również – ta sytuacja wygląda inaczej. I ryzyko było takie, że możemy, oczywiście, nie organizować tej debaty, po czym po zamknięciu negocjacji przez Polskę jakaś część parlamentarzystów, która będzie chciała na tym budować swój kapitał polityczny, będzie mówić, że uniemożliwiono im zabranie głosu niejako w ostatniej chwili, kiedy chcieli przekazać ważne, dobre rady albo przedstawić stanowisko, które negocjatorzy powinni wziąć pod uwagę.
Sygnały Dnia: Czy czegoś ważnego dowiedział Pan się wczoraj z tej debaty, Panie Marszałku?
* Marek Borowski:* Myślę, że to była ciekawa debata. W tej debacie wzięło udział kilkudziesięciu posłów, przedstawiono – można powiedzieć – całą gamę stanowisk. Ta debata będzie się dalej toczyć.
Sygnały Dnia: Czy to pomoże naszemu rządowi, czy jednak – tak jak na przykład Czesi mówili, argumentując, czemu nie robić debaty – może zaszkodzić naszym negocjatorom?
* Marek Borowski:* Trudno mi powiedzie, czy pomoże...
Sygnały Dnia: Czy też może nikt tego nie zauważy? Może po prostu wszyscy rzeczywiście by pogadali, opowiedzieli, wystąpili przed kamerami, tak i tak?
* Marek Borowski:* Nie, chyba nie jest tak. Taka debata jest wysłuchiwana i odnotowywana przez naszych partnerów w negocjacjach, przez ambasadorów tych krajów, którzy tutaj rezydują w Warszawie, którzy przesyłają stosowne informacje i meldunki do swoich stolic, informują o stanowisku poszczególnych partii, poszczególnych klubów politycznych, czego się można spodziewać. Co ta debata generalnie pokazała? Otóż ona po pierwsze pokazała, że zwolennicy wejścia Polski do Unii Europejskiej mają silne argumenty, argumenty, którym przeciwnicy nie potrafią przeciwstawić realnej alternatywy. Bo można krytykować takie czy inne rozwiązania szczegółowe, ale zawsze stanie na końcu pytanie: „No dobrze, panowie, to jeżeli nie tak, to jak?”.
Sygnały Dnia: No na przykład:„Później”. Pojawiły się takie głosy. „Przystępujmy, tak, ale po co się tak spieszyć...?”.
* Marek Borowski:* Nie, nie, ale to nie jest alternatywa. Alternatywą jest: „No dobrze, a jeśli nie przystąpimy w tej chwili i będziemy przystępować w roku 2007 czy 2008...”, bo to w takiej perspektywie trzeba mówić. Trzeba pamiętać, że Unia opiera się na określonym budżecie, ten budżet kończy się w roku 2006. W tej chwili dla kandydatów przeznaczonych jest ponad 40 miliardów euro. Można lekką ręką to odrzucić, oczywiście, ale to trzeba narodowi powiedzieć: „Odrzucamy to. – Skąd weźmiemy te pieniądze? – Proszę powiedzieć, skąd weźmiemy te pieniądze, bo te pieniądze zostaną podzielone”. Chcę powiedzieć, na pozostałych kandydatów. To jest przeznaczone dla wszystkich krajów, które wchodzą.
Z Markiem Borowskim rozmawiali Henryk Szrubarz i Roman Czejarek.
(PolskieRadio/an)