Borowiec dla WP: zniechęcić do głosowania na PiS mogą jedynie duże afery
Prawo i Sprawiedliwość jest niekwestionowanym liderem sondaży wyborczych i nic nie wskazuje na to, aby w najbliższym czasie sytuacja ta miała ulec zmianie. - Jeśli na jesieni PiS podejmie próbę reformy systemu emerytalnego, to umocni się w sondażach. Błędy, które się pojawiają, osłabiają notowania partii, ale na dłuższą metę są one mało istotne dla potencjalnych wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Zniechęcić do głosowania na PiS mogą jedynie duże afery związane ze sprawowaniem władzy przez tę partię - mówi Wirtualnej Polsce dr hab. Piotr Borowiec, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
17.08.2016 | aktual.: 18.08.2016 15:32
WP: Na jesieni dojdzie do kolejnej odsłony sporu o Trybunał. Zawarcie kompromisu jest jeszcze możliwe?
Piotr Borowiec: Nie ma na to szans. Prawo i Sprawiedliwość będzie odwlekać sprawę do grudnia, kiedy kończy się kadencja prezesa TK Andrzeja Rzeplińskiego. Mimo pewnych działań ze strony opozycji PiS uda się zrealizować tę strategię. A to oznacza, że kryzys konstytucyjny wygaśnie do końca roku.
WP: Która strona sporu zyska więcej na tej batalii?
- Trudno powiedzieć. Zarówno zwolennicy PiS-u, jak i formacji opozycyjnych akceptują postawę partii, z którą sympatyzują i jednocześnie krytykują działania przeciwnika. Żadna z tych grup nie da się przekonać do argumentów drugiej strony. Są też zwykli wyborcy, których kompletnie nie interesuje sprawa Trybunału Konstytucyjnego. Odbierają oni tę kwestię jako grę elit, które próbują się nawzajem zaszachować.
WP: Dla opozycji zakończenie sporu o TK będzie wiązało się z utratą paliwa politycznego przy pomocy, którego nieustannie atakuje rząd. Z pewnością poszuka ona nowego pola konfliktu. Co się nim stanie?
- Obecnie nie dostrzegam mocnych pól konfliktu. Wydaje mi się, że mogą pojawić się one wokół afery Amber Gold, ale próbę ich budowy podejmie raczej PiS, a nie opozycja. Przypuszczam, że ona, a zwłaszcza Platforma Obywatelska będzie poszukiwać nowych pól. Jednym z nich może stać się kwestia obniżenia wieku emerytalnego, co PO spróbuje przedstawić jako decyzję katastrofalną dla budżetu.
WP: Zarówno Platforma, jak i Nowoczesna zaprezentują na jesieni nowe propozycje programowe. Czy staną się one punktem wyjścia do konstruktywnej krytyki rządu?
- Nie pamiętam, aby w naszej polityce kiedykolwiek miała miejsce konstruktywna krytyka rządu. Co ciekawe, nie oczekują tego też sami wyborcy, o czym mówią badania. W Polsce debata publiczna kończy się najczęściej na kilku negatywnych definicjach symbolicznych, które mają zachęcić i przekonać lub zniechęcić. Nie spodziewam się, aby w najbliższym czasie obraz ten uległ zmianie.
WP: W takim razie, w jaki sposób opozycja może przyciągnąć do siebie wyborców?
- Powinna zaproponować jakieś nowe rozwiązania programowe. W przypadku PO może to jednak nie zadziałać. Od ostatnich wyborów minął zaledwie rok, a to oznacza, że wiarygodność każdej propozycji Platformy będzie zmniejszana przy pomocy stwierdzenia "osiem lat rządzili i tego nie zrobili". Musi upłynąć jeszcze trochę czasu, aby merytoryczne rozwiązania PO były przez wyborców odbierane jako rozsądne i uczciwe. Sądzę, że potrzeba na to 2-3 lat.
WP: Przez krytyków PO przedstawiana jest jako partia bezpłciowa, pozbawiona tożsamości. Ewa Kopacz w kwestiach światopoglądowych próbowała przesunąć ją w lewo, Grzegorz Schetyna jest zwolennikiem utrzymywania konserwatywnego charakteru partii. Kto z dwójki liderów PO ma rację? Na jakiej ideologii powinna opierać się tożsamość Platformy?
- PO powinna pozycjonować się po prawej stronie sceny politycznej. Wejście na lewicę, nawet gdyby jedynym celem takiego ruchu było zbudowanie wielkiego bloku opozycyjnego wobec PiS, dla Platformy zakończyłoby się klęską. Struktura polskiego społeczeństwa jest konserwatywna. Partia, która chce przejąć władzę w naszym kraju musi walczyć o tych wyborców. Przechodząc na lewą stronę w kwestiach światopoglądowych PO zostawia PiS wolne pole i zwiększa jego szanse na reelekcję w 2019 roku. Dlatego Platforma powinna trzymać się wartości liberalno-konserwatywnych i próbować walczyć o elektorat prawicowy i centroprawicowy.
WP: PiS jest niekwestionowanym liderem sondaży. Spór o TK, upolitycznienie mediów publicznych, podwyżki dla wysokich urzędników państwowych, z których szybko się wycofano, to wszystko w żaden sposób nie osłabia notowań rządzącej partii. Co w takim razie musiałoby się stać, aby notowania PiS spadły?
- Program 500+ przysłonił wszystko inne. A jego krytyka ze strony niektórych publicystów tylko działa na korzyść PiS-u i napędza mu wyborców. Jak ktoś pisze, że z powodu 500+ "dzieci zalewają polskie morze", to pokazuje, że program ten jest skuteczny, a druga strona nie szanuje wyborców. Jeśli na jesieni PiS podejmie próbę reformy systemu emerytalnego, to umocni się w sondażach. Błędy które się pojawiają, osłabiają notowania partii, ale na dłuższą metę są one mało istotne dla potencjalnych wyborców Prawa i Sprawiedliwości. Zniechęcić do głosowania na PiS mogą jedynie duże afery związane ze sprawowaniem władzy przez tę partię.
WP: To jeszcze na koniec chciałem zapytać, czy spodziewa się pan, że na jesieni dojdzie do roszad w rządzie?
Wiele zależy od tego, na jakim poziomie będzie utrzymywać się społeczne poparcie dla PiS. Jeśli pozostanie ono wysokie, to do zmian nie dojdzie. Jeśli poparcie zacznie spadać i pojawią się błędy, wtedy możliwe są roszady zarówno na stanowiskach poszczególnych ministrów, jak i premiera, gdzie Beatę Szydło zastąpiłby Jarosław Kaczyński. Nie wszystkim oczywiście mogą się takie zmiany nie podobać, ale z punktu widzenia polityki strategicznej, sprawowania władzy i utrzymania poparcia społecznego, PiS ma do wykorzystania ten jeden ruch i może go wykonać, jeśli zajdzie taka potrzeba.