Bomby domowej roboty zmorą żołnierzy USA
Na filmie wideo było widać, jak jeden partyzant trzyma w ręku urządzenie do zdalnego detonowania ładunku wybuchowego. Inny wołał Allahu akbar! (Bóg jest wielki). Amerykański pojazd wojskowy zbliżał się tymczasem do śmiercionośnej pułapki - przydrożnej bomby, postrachu żołnierzy USA w Iraku.
Rebeliancki film wideo pozwala pojąć, jak wielkim zagrożeniem dla wojsk USA, wyposażonych w samoloty, czołgi i inną najnowocześniejszą broń, są proste bomby domowej roboty. W środę ich ofiarą padło 14 żołnierzy piechoty morskiej. Zginęli pod Hadithą, 220 km na północny zachód od Bagdadu, gdy wiozący ich do walki opancerzony pojazd amfibijny rozerwała potężna eksplozja.
Był to najkrwawszy tego rodzaju atak bombowy na wojska USA od wybuchu wojny, która w 2003 roku obaliła Saddama Husajna.
Przydrożne bomby, ukrywane we wszystkim, od zwierzęcej padliny po puszki po napojach, są największymi zabójcami żołnierzy amerykańskich w Iraku. Przebijają nawet pancerze czołgów.
Rzecznik wojsk USA podpułkownik Steven Bolyan podał, że 70-80% strat w szeregach amerykańskich powodują obecnie bomby w samochodach pułapkach lub ukryte przy drodze.
W ostatnich miesiącach amerykańscy generałowie sygnalizowali z niepokojem, że partyzanci fabrykują coraz groźniejsze bomby, w tym "ładunki kumulacyjne", które skupiają energię wybuchu na małej powierzchni, co pozwala przebijać nawet pancerz czołgu.
Wiele bomb żołnierze zauważają i unieszkodliwiają. Jednak dziesiątki innych eksplodują każdego dnia na drogach Iraku, zabijając żołnierzy USA, policjantów i żołnierzy irackich oraz przypadkowych cywilów.
W tym roku już kilka razy w wybuchu bomb ręcznej roboty ginęły całe załogi pojazdów pancernych.
Od jesieni 2003 roku Pentagon, aby zmniejszyć straty, wysłał do Iraku przeszło 20 tysięcy opancerzonych wozów terenowych. Jednak partyzanci produkują i podkładają setki bomb, korzystając z tego, że po armii Saddama Husajna pozostały w całym kraju ogromne ilości amunicji i materiałów wybuchowych.
W wielu najgroźniejszych bombach partyzanci posługują się ciężkimi pociskami artyleryjskimi. Połączone po pięć-sześć w jednej bombie, mogą rozrywać pojazdy pancerne takie jak 24-tonowy amfibijny transporter gąsienicowy AAVP7, którym jechali marines pod Hadithą.
W trakcie inwazji Amerykanie przejechali przez kraj, ale nie usunęli broni ze składowisk [armii irackiej]. Ludzie zaczęli więc tam chodzić i broń zabierać - powiedział pewien europejski konsultant, specjalista od materiałów wybuchowych.
Dowództwo wojsk USA ocenia, że w Iraku za Saddama zgromadzono od 600 tysięcy do miliona ton amunicji. Dla porównania: siły lądowe USA mają w swoich magazynach na całym świecie 1,8 mln ton amunicji.
Wśród rebeliantów, rekrutujących się w dużej części ze zwolenników Saddama, są ludzie biegli w obchodzeniu się z materiałem wybuchowym i dobrze znający teren. Fabrykacja bomb i rozmieszczanie ich w dogodnych miejscach to dla nich czynność rutynowa.
Wiele bomb partyzanci detonują zdalnie z pomocą telefonów komórkowych. W Iraku komórki są już szeroko rozpowszechnione, co utrudnia wykrycie zamachowców. Bombę domowej roboty może zrobić każdy. Trzeba tylko nauczyć się, jak do ładunku wybuchowego podłączyć telefon komórkowy. Uczą się tego z instrukcji w Internecie - powiedział wspomniany wyżej konsultant.
Na stronach internetowych prowadzonych przez dżihadystów można znaleźć całe podręczniki fabrykacji bomb.
Partyzant Abu Kutaab powiedział agencji Reutera w prowincji Anbar, mateczniku rebelii, że początkowo rebelianci używali przeciwko Amerykanom głównie kałasznikowów i ręcznych granatników przeciwpancernych. Jednak amerykańskie śmigłowce i samoloty szybko lokalizowały i bombardowały źródło ostrzału. Dlatego partyzanci przestawili się na bomby.
Są [wśród nas] saperzy ze starej armii irackiej, którzy mają wielkie doświadczenie w korzystaniu z materiałów wybuchowych. Pomagamy sobie wzajemnie - powiedział Kutaab.