Bomba w samolocie premiera - to temat zastępczy
"Temat zastępczy" to hasło z naszego Słownika 2008, które zrobiło w mijającym roku niewątpliwą karierę. "Tematem zastępczym" miały być sprawy zagłuszania pielęgniarek i nagrania rozmowy Zbigniewa Ziobro z Andrzejem Lepperem; sprawa "morderstwa" laptopa i usprawiedliwień posłów PiS. Również ostrzeżenie o bombie w rejsowym samolocie, którym premier miał lecieć do USA i groźba zestrzelenia amerykańskiego satelity - każda z nich miała być "tematem zastępczym". Właściwie trudno znaleźć dziś w polityce sprawę, która by nim nie była.
Kiedy ktoś pyta nas o udzieloną dawno temu pożyczkę, której nie spłaciliśmy, dobrze jest skierować rozmowę na inne tory. Można rozmawiać o pogodzie, ale jeszcze lepiej wyciągnąć, niczym asa z rękawa, jakąś rewelację: że ciocię przejechał tramwaj, że kosmici wylądowali w ogródku sąsiada, że czarna wołga porwała dzieci nielubianych krewnych. To "cywilne" zastosowanie tematu zastępczego. W polityce temat zastępczy pojawia się raz za razem, wybucha jak supernowa, by zgasnąć za sprawą jeszcze nowszego tematu zastępczego.
Kto za tym wszystkim stoi?
Po raz pierwszy określenia "temat zastępczy" użył bodaj niezastąpiony Zbigniew Ziobro. Kiedy w styczniu mówił o nim w "Naszym Dzienniku", służba zdrowia była - zdaniem b. ministra - na krawędzi zapaści. Nastąpił - jak twierdził Ziobro - "krach koncepcji cudu irlandzkiego premiera Tuska" Jednym słowem - w ojczyźnie działo się źle. Zamiast naprawiać, złośliwe media zajmowały się rozmową Ziobry z Lepperem. Określenie "temat zastępczy" natychmiast podjęła partyjna koleżanka pana posła Ziobry, Beata Kempa, mówiąc w Radiu Zet: "Wywoływanie takich tematów zastępczych w sytuacji, kiedy są bardzo poważne tematy w kraju, jest oczywiste". I dalej już poszło.
A na deser satelita
Bo okazało się, że "temat zastępczy" lepszy jest od "prowokacji politycznej", "semantycznego nadużycia", od wszelkich "skrótów myślowych", nawet od "pomroczności jasnej". Bo, w odróżnieniu od innych sformułowań, pozwala zachować twarz oskarżanemu o coś politykowi: proszę, oto mówicie o mnie źle, a ja martwię się naprawdę wielkimi problemami. Przy tym zwraca uwagę, że oskarżenia wysuwają malutcy dla doraźnych, politycznych korzyści: żeby zamknąć usta obrońcom prawdziwych wartości. Oto siła "tematu zastępczego".
Prawdziwym polskim problemem, według PiS, jest brak zapowiadanego cudu. Wszyscy uwierzyli, pan uwierzył, pani uwierzyła, a cudu nie ma. Żeby odwrócić uwagę od braku cudu, PO konsekwentnie mówi o innych sprawach: o Ziobrze, o zagłuszaniu pielęgniarek, o laptopach, o naciskach na śledczych, o utajnionych posiedzeniach Sejmu, o telewizji publicznej, o "starym długu PC", a nawet o grożącym Ziemi satelicie - jak wyjaśnił rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński.
Również przy okazji kwestii płatności za czarterowany samolot, którym prezydent Lech Kaczyński udał się na pamiętny szczyt w Brukseli padło określenie "temat zastępczy". Tym razem z ust prezydenckiego ministra Michała Kamińskiego, który stwierdził: - Jeżeli panowie z Platformy myślą, że wywołają kolejny temat zastępczy, aby przykryć dość nieprzyjemne dla siebie zdarzenia minionych dni - mam na myśli skandal z samolotem prezydenckim i inne smutne wydarzenia - to się mylą.
"Tematem zastępczym" stała się też - zdaniem Marka Suskiego - sprawa pani poseł Kruk, która "potrafi coś tam, coś tam". "Tematem zastępczym" była - według posła Gosiewskiego - sprawa usprawiedliwień posłów PiS podczas zbojkotowanego przez nich posiedzenia Sejmu. - Pan marszałek chce ukryć tysiące spraw dotyczących jego osoby i PO i szuka tematów zastępczych - ujawnił Gosiewski. Zresztą nawet b. premier Kazimierz Marcinkiewicz, zdaniem szefa klubu PiS, stworzył "temat zastępczy" informując opinię publiczną, jakoby Lech Kaczyński kazał go podsłuchiwać. Z kolei Donald Tusk posunął się nawet tak daleko, że - jak mówił poseł PiS Adam Lipiński - temat zastępczy uczynił z ostrzeżenia o bombie w rejsowym samolocie, którym leciał do USA. Jolanta Szczypińska wyjaśniła, że "rząd nie ma żadnej koncepcji rządzenia i wymyśla zastępcze tematy". Chodzi o to, żeby "wrzutki" nie przesłoniły wam zarzutów
O sile tego sformułowania świadczy, że doczekało się wielu synonimów. Antoni Macierewicz na przykład lubi użyć określeń "wydumana fikcja" - w odróżnieniu od fikcji prawdziwej, która najwidoczniej nie jest zła - lub "próba przykrycia przestępczych działań". Jacek Kurski mawia z niemiecka o "medialnych ersatzach", Michał Kamiński z prezydenckiej kancelarii po prostu o "mydleniu oczu" lub o "grze medialnej", rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński oraz Joachim Brudziński o "wrzutkach" oraz "zasłonie dymnej", Adam Lipiński o "pseudoproblemach", zaś Marek Suski o "klasycznym przedwybuchu", będącym zmodyfikowaną wersją "tematu zastępczego", który ma zastąpić inny, zanim jeszcze tamten się pojawi. Zbigniew Ziobro, klasyk od zagadek, dotyczących gwoździ, "tematy zastępcze" nazywa "szopką, fajerwerkiem i teatrzykiem".
Gorzej, że w związku ze stałą potrzebą wymyślania "tematów zastępczych", rząd jednak podjął działania - oczywiście po to, by te działania stały się "tematami zastępczymi". I tak na przykład ekonomiści zaczynają się obawiać, że zapowiedź wprowadzenia Polski do strefy euro to "temat zastępczy" - by nie mówić o biurokracji i obciążeniach podatkowych. "Tematem zastępczym" była, zdaniem polityków PiS, proponowana przez PO debata o zmianie konstytucji.
Kreowanie wrzucaniem
Sprawa "tematów zastępczych" zastanowiła Adama Lipińskiego, który wyjaśnił: - Ostatnio dostrzegam w polskiej polityce coś takiego, że jest zastępczy temat, który przykrywa jakąś aferę, poważny problem - mówił. Jeszcze dobitniej objaśnił sprawę rzecznik klubu PiS Mariusz Kamiński dowodząc: - Wyraźnie widać, że Donald Tusk po raz kolejny próbuje "wrzucić" temat zastępczy, a to jest trochę niepokojące, bo tak naprawdę mamy cały cykl tematów zastępczych, które rząd, wobec swojej nieporadności, próbuje "wrzucać" i w ten sposób kreować politykę - mówił.
Najwięcej jednak ogólnej mądrości życiowej było w wypowiedziach Przemysława Gosiewskiego, który ujawnił, że tematy zastępcze są w istocie "starą zasadą". Jak starą? Odpowiedzi udzielił w innej wypowiedzi - przy okazji wniosku PO o przedstawienie w Sejmie informacji o podsłuchach - odnosząc się do czasów antycznych. - Jak nie ma chleba, są igrzyska - zauważył Przemysław Gosiewski.
Bartosz Lewicki, Wirtualna Polska