Bohater francuskiego internetu dla WP: będziemy walczyć o wolność
- Ściga się internautów jak terrorystów. Internet jest dla ludzkości szansą, dlatego trzeba opracować nowy model ekonomiczny, a nie karać mniej zamożnych ludzi, którzy szukają w sieci kultury - opowiada Wirtualnej Polsce Jerome Bourreau-Guggenheim, który za sprawą jednego maila stał się bohaterem tysięcy francuskich internautów.
29.05.2009 | aktual.: 15.01.2010 14:14
Jerome stracił pracę w dziale innowacji internetowych wielkiego francuskiego konsorcjum telewizyjnego po tym, jak sprzeciwił się francuskiemu prawu hadopi, które pozwala na odcinanie dostępu do internetu użytkownikom pobierającym nielegalnie filmy i muzykę.
6 maja Parlament Europejski ustalił, że bez orzeczenia sądu nie będzie się karać internautów ściągających nielegalnie pliki. Jednak francuskie Zgromadzenie Narodowe 12 maja przegłosowało krajowy projekt hadopi i francuscy internauci znaleźli się pod kontrolą władz. Czy europarlament zmieni zdanie podczas kolejnego głosowania nad Pakietem Telekomunikacyjnym? Dowiemy się dopiero po czerwcowych wyborach.
WP: Andrzej Kędzierawski: Jak to się stało, że wylali cię z pracy?
Jerome Bourreau-Guggenheim:To było jeszcze w lutym. W telewizji dużo się mówiło o tym projekcie. Wtedy napisałem do mojej deputowanej, że hadopi może być sporym zagrożeniem dla naszej wolności, że pozwoli różnym przedsiębiorstwom śledzić prywatne poczynania internautów w sieci, zbierać ich adresy IP itd. Niestety nie doczekałem się żadnej odpowiedzi. Jedyny odzew, jaki dostałem w tej sprawie był od mojego szefa. Pracowałem dla telewizji TF1, to największe przedsiębiorstwo telewizyjne w naszym kraju. Szef zaczął mi robić wyrzuty, że wysłałem tego maila, powiedział, że napędziłem TF1 wiele komplikacji. Oczywiście nie przeprosiłem za tego maila, bo uważałem, że istotą demokracji jest wyrażanie swoich opinii w sprawach, które dzieją się w kraju. Zresztą nawet Parlament Europejski nie poparł planów odcinania internetu za ściąganie plików.
WP: Wtedy cię zwolnili. Oddałeś sprawę do sądu?
- Zwolnili mnie z TF1 w kwietniu. Właściwie bez powodu, ktoś po prostu na mnie doniósł w związku z tą całą sprawą. Wynająłem więc prawnika i podałem TF1 do sądu. Pierwsza rozprawa wyznaczona jest na wrzesień, ale proces potrwać może nawet kilka lat albo trafić przed Trybunał w Strasburgu. Chcę, by wypłacili mi odszkodowanie za to, że bezpodstawnie wyrzucili mnie z pracy.
WP: Na czym polega to całe hadopi?
- W tej chwili wygląda to tak, że dystrybutor filmów czy muzyki szpieguje w internecie. Codziennie zbiera około 10 tys. adresów IP, spod których ktoś ściąga pliki. Później przesyła te adresy do władz, dokładnie do organu, który nazywa się Hadopi. Oni ustalają dostawcę internetu. Potem dostajesz mail z ostrzeżeniem, a następnie list pocztą tradycyjną. Jeśli to zignorujesz, odcinają ci internet nawet na rok. Oczywiście przez ten czas normalnie musisz opłacać rachunki od swojego dostawcy.
WP: W takim razie czy powinniśmy wszyscy mieć nieograniczony dostęp do plików, które krążą w sieci?
- Francuzi ściągają nie tylko francuskie utwory, pobierają też np. mp3 czy seriale powstałe w USA. Podobnie jak internauci w innych krajach świata. Ale wiesz, my jesteśmy Francuzami, musimy się wyróżniać, więc ścigamy internautów (uśmiech). A przecież jest masa podatków. Kupujesz telewizor, płacisz podatek, za oglądanie niektórych kanałów telewizyjnych też płacisz podatek, a także, gdy kupujesz sobie twardy dysk do komputera, gdy kupujesz płytę z muzyką czy np. iPhone’a. Dlatego powinniśmy stworzyć nowy model ekonomiczny, w którym będziemy musieli np. płacić za muzykę w dobrej jakości. Słabsze jakościowo utwory moglibyśmy pobierać bezpłatnie z sieci. Przecież i tak słuchamy za darmo piosenek w radiu, dlaczego więc nie możemy mieć ich w internecie? Aby podkreślić tę różnicę w jakości audio, płaćmy po parę euro za niekompresowane piosenki. Powinniśmy więc pójść w tym kierunku, a nie po prostu odcinać ludzi od internetu. Myślę, że to jest też jakaś szansa dla wielkich francuskich koncernów dystrybuujących
nagrania.
WP: A obecnie pracujesz? Dostałeś jakieś oferty po tym, jak media opisały, co ci się wydarzyło?
- Tak, gdy ludzie o mnie usłyszeli, dostałem sporo ofert. Jednak na razie próbuję uruchomić swoje kontakty w Europie, jest kilka projektów, w które mogę się włączyć. Na razie nie pracuję, ale zobaczymy, co da się zrobić. Myślę też o założeniu własnej firmy. Mam już spore doświadczenie i nie powinienem mieć problemów ze znalezieniem nowego zajęcia.
Chcę się teraz zaangażować w promocję kultury i zaproponować nowy model ekonomiczny, który wspierać będzie różnorodne inicjatywy kulturalne. Chcę po prostu, by ludzie mieli łatwiejszy dostęp do kultury. Wielu Francuzów jest naprawdę biednych, nie stać ich na drogie płyty CD czy DVD. Musimy mieć dostęp do dóbr kulturalnych, by się rozwijać. Francja powinna stawać się bardziej inteligentna i zdolna. Nie możemy się godzić, by odcinali nam internet. WP: Kiedy przegłosowano projekt hadopi, próbowałeś coś jeszcze zrobić, wznieść jakiś protest, zrobić pikietę?
- Gdy pracowałem w TF1, było to trochę niebezpieczne. Teraz mówię o tym głośno. Próbuję znaleźć nowe rozwiązanie dla finansowania kultury, chcę by docierała ona do jeszcze większej liczby obywateli. Będę prowadził rozmowy w tej sprawie z przedstawicielami świata kultury i dystrybutorami. Po tej całej aferze z moim udziałem dostałem chyba z 10 tys. maili. Pisali do mnie ludzie z całej Francji z wyrazami wsparcia.
WP: Na ile maili odpisałeś?
To mi zajęło bardzo dużo czasu, ale chyba na wszystkie. Nie planowałem tego, że będę taki popularny (śmiech). Ale teraz mam misję i chcę ludziom zaproponować inne spojrzenie. Nie mogę tego tak zostawić. Ożeniłem się w tym roku, będę miał kiedyś dzieci, chciałbym ocalić dla nich chociaż to, co sam mam dzisiaj. A świat staję się coraz bardziej wystraszony – wojny, terroryzm. W efekcie stawiamy „zapobieganie” wyżej niż naszą wolność.
WP: Co zamierzasz zrobić?
- Jestem w kontakcie z innymi Francuzami, którzy poparli moje idee. Mamy wiele spotkań. W październiku będziemy debatować z aktorami, twórcami filmów, muzykami, innymi artystami oraz z przedstawicielami branży internetowej. Pracujemy nad naszym memoriałem i będziemy opracowywali nowy model ekonomiczny związany z internetem. Będziemy sprzeciwiać się aktualnemu prawu. Internet nie jest zagrożeniem, ale szansą.To jak wielkie laboratorium, gdzie opracowuje się różne pomysły i możliwości. Może po prostu trzeba więcej czasu, by zmienić prawo i ochronić naszą wolność.
WP: Może więc Francja zmieni zdanie w sprawie hadopi.
- Będzie ciężko, długo się do tego przygotowywali, żeby się teraz po prostu wycofać. Poza tym rządzący pracują teraz nad kolejnym projektem – Loppsi 2. Ma on zezwalać policji na zdalne instalowanie programów szpiegowskich na komputerach obywateli. Tłumaczą to tym, że Al-Kaida wciąż jest aktywna, że w internecie roi się od pornografii dziecięcej. Trzeba więc temu zapobiec – tak mówią.
WP: Ściągasz z sieci teraz jakieś pliki?
- Oczywiście, że nie. Przecież szpiegują mój komputer. Poza tym, po tej całej aferze, kontrolują moją połączenia przez telefon komórkowy. Próbują oszacować, czy stanowię teraz jakieś ryzyko dla kraju, jako że zacząłem publicznie mówić o hadopi itd.
WP: A przed tym, jak przegłosowano hadopi ściągałeś pliki z internetu?
- Też nie, większość muzyki miałem od znajomych. Czasem kupowałem jakieś płyty, by zrobić sobie z nich mp3. Jak chodzi o filmy, to zwykle kupowałem DVD.
WP: Dziękuję za rozmowę, powodzenia.
- Również dziękuję. Cieszę się, że sprawa dotarła też do Polski.
Andrzej Kędzierawski, Wirtualna Polska, Paryż.