Świat"Bóg jest miłością" - pierwsza encyklika Benedykta XVI

"Bóg jest miłością" - pierwsza encyklika Benedykta XVI

W encyklice "Deus caritas
est" ("Bóg jest miłością") Benedykt XVI napisał, że przykazania
miłości Boga i miłości bliźniego są bardzo aktualnym przesłaniem w
świecie, w którym, jak podkreślił, "z imieniem Bożym łączy się
czasami zemstę czy nawet obowiązek nienawiści i przemocy".

"Bóg jest miłością" - pierwsza encyklika Benedykta XVI
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

25.01.2006 | aktual.: 25.01.2006 13:47

W pierwszej mojej encyklice pragnę mówić o miłości, którą Bóg nas napełnia i którą mamy przekazywać innym - podkreślił papież. Chcę - dodał - pobudzić świat do nowej, czynnej gorliwości w dawaniu ludzkiej odpowiedzi na Bożą miłość.

Pierwsza część dokumentu poświęcona jest różnym wymiarom miłości, także erotycznej, druga zaś mówi o kościelnym wypełnianiu przykazania miłości bliźniego. Papież przypomniał, że Kościół nie może podejmować walki politycznej.

Pisząc o wielości znaczenia słowa "miłość" Benedykt XVI zauważył: "Miłość między mężczyzną i kobietą, w której ciało i dusza uczestniczą w sposób nierozerwalny i w której przed istotą ludzką otwiera się obietnica szczęścia, pozornie nie do odparcia, wyłania się jako wzór miłości w całym tego słowa znaczeniu, w porównaniu z którym na pierwszy rzut oka każdy inny rodzaj miłości blednie".

Wiele miejsca papież poświęcił rozważaniom na temat "erosa", czyli miłości między mężczyzną a kobietą, i "agape" - miłości, opartej na wierze.

Zacytował także Fryderyka Nietzschego, według którego "chrześcijaństwo jakoby dało erosowi do picia truciznę, a chociaż z jej powodu nie umarł, przerodził się w wadę". "W ten sposób filozof niemiecki - podkreślił Benedykt XVI - wyrażał bardzo rozpowszechnione spostrzeżenie: czy Kościół swymi przykazaniami i zakazami nie czyni gorzkim tego, co w życiu jest najpiękniejsze?". Papież zadał pytanie: "Czy chrześcijaństwo rzeczywiście zniszczyło erosa?".

Papież przypomniał, że "Stary Testament nie odrzucił erosa jako takiego, ale wypowiedział mu wojnę, jako niszczycielskiemu wypaczeniu, bowiem fałszywe ubóstwienie erosa, które tu ma miejsce, pozbawia go jego godności, czyni go nieludzkim".

"Prostytutki w świątyni, które mają dawać upojenie boskością, nie są traktowane jako istoty ludzkie i osoby, lecz służą jedynie jako narzędzia do wzniecenia 'boskiego szaleństwa': w rzeczywistości nie są boginiami, lecz osobami ludzkimi, których się nadużywa. Dlatego eros upojony i bezładny nie jest wznoszeniem się, 'ekstazą' w kierunku Boskiego, ale upadkiem, degradacją człowieka. Tak więc staje się ewidentnym, że eros potrzebuje dyscypliny, oczyszczenia, aby dać człowiekowi nie chwilową przyjemność, ale pewien przedsmak szczytu istnienia, tej szczęśliwości, do której dąży całe nasze istnienie" - napisał Benedykt XVI. Wyraził przekonanie, że "człowiek staje się naprawdę sobą, kiedy ciało i dusza odnajdują się w wewnętrznej jedności". Papież przyznał: "Dzisiaj nierzadko zarzuca się chrześcijaństwu, że w przeszłości było przeciwnikiem cielesności; faktycznie, tendencje w tym sensie zawsze były".

Ostrzegł zarazem: "Sposób gloryfikacji ciała, jakiego dzisiaj jesteśmy świadkami, jest zwodniczy. Eros sprowadzony jedynie do 'seksu' staje się towarem, zwykłą 'rzeczą', którą można kupić i sprzedać, co więcej sam człowiek staje się towarem. W rzeczywistości to nie jest wielkie 'tak' człowieka dla swojego ciała. Przeciwnie, człowiek uważa teraz ciało i seksualność jedynie jako materialną część samego siebie, którą można używać i można wykorzystywać w sposób wyrachowany".

Według papieża, miłość jest jedną rzeczywistością, mającą różne wymiary. Refleksji tej towarzyszy ostrzeżenie: "Gdy jednak owe dwa wymiary oddalają się zupełnie od siebie, powstaje karykatura czy w każdym razie ograniczona forma miłości".

W drugiej części encykliki, noszącej podtytuł "Caritas - dzieło miłości dokonywane przez Kościół jako wspólnotę miłości" Benedykt XVI napisał, że cała działalność Kościoła jest wyrazem miłości, która pragnie całkowitego dobra człowieka.

"Caritas nie jest dla Kościoła rodzajem opieki społecznej, którą można by powierzyć komu innemu, ale należy do jego natury, jest niezbywalnym wyrazem jego istoty" - przypomniał papież. Zauważył, że "od dziewiętnastego wieku wysuwane były zastrzeżenia przeciw działalności charytatywnej Kościoła, rozwijane potem z naciskiem przez myśl marksistowską".

"Dzieła charytatywne - jałmużna - w rzeczywistości są dla bogatych sposobem pozwalającym uniknąć zaprowadzenia sprawiedliwości i uspokoić sumienia, by zachować ich pozycje, które pozbawiają ubogich ich praw. Zamiast popierać przez poszczególne dzieła miłosierdzia istniejący stan rzeczy, należałoby stworzyć porządek prawny, w którym wszyscy otrzymywaliby swoją część światowych dóbr, a zatem nie potrzebowaliby już dzieł miłosierdzia" - zauważył Benedykt XVI zwracając zarazem uwagę na to, że taka argumentacja nie jest wolna od błędu.

Podsumowując istotę marksizmu papież wyraził opinię, że "wskazał on w rewolucji światowej i w przygotowaniu do niej panaceum na problemy społeczne: przez rewolucję i następującą po niej kolektywizację środków produkcji; wszystko nagle miało funkcjonować w inny i lepszy sposób". "Ten sen rozwiał się" - podkreślił papież dodając, że w "trudnej sytuacji, w jakiej dziś się znajdujemy również z powodu globalizacji ekonomii, nauka społeczna Kościoła stała się podstawowym wskazaniem proponującym słuszne kierunki". "Sprawiedliwość jest celem, a więc również wewnętrzną miarą każdej polityki. Polityka jest czymś więcej niż prostą techniką dla zdefiniowania porządków publicznych: jej źródło i cel znajdują się właśnie w sprawiedliwości, a ta ma naturę etyczną" - napisał Benedykt XVI. W rozważaniach poświęconych relacjom między polityką a wiarą stwierdził, że wiara pozwala rozumowi lepiej spełniać jego zadanie i lepiej widzieć to, co jest mu właściwe.

Papież podkreślił z naciskiem: Katolicka nauka społeczna nie ma zamiaru przekazywać Kościołowi władzy państwa. "Nie chce również - dodał - narzucać tym, którzy nie podzielają wiary, perspektyw i sposobów zachowania, które do niej przynależą. Po prostu chce mieć udział w oczyszczaniu rozumu i nieść pomoc, aby to, co sprawiedliwe, mogło tu i teraz być rozpoznane, a następnie realizowane".

Benedykt XVI przypomniał, że Kościół nie może podejmować walki politycznej, aby realizować jak najbardziej sprawiedliwe społeczeństwo i nie może stawiać się na miejscu państwa. "Nie może też jednak i nie powinien pozostawać na marginesie w walce o sprawiedliwość" - skonstatował. Według papieża miłość jako caritas zawsze będzie potrzebna i to nawet w najbardziej sprawiedliwym społeczeństwie, bo w każdej sytuacji będzie istniało cierpienie, wymagające pocieszenia i pomocy i zawsze będzie samotność.

Benedykt XVI ostrzegł, że państwo, które chce zapewnić wszystko i wszystko bierze na siebie, staje się instancją biurokratyczną, nie mogącą zapewnić najistotniejszych rzeczy. "Nie państwo, które ustala i panuje nad wszystkim, jest tym, którego potrzebujemy, ale państwo, które dostrzeże i wesprze, w duchu pomocniczości, inicjatywy podejmowane przez różnorakie siły społeczne, łączące w sobie spontaniczność i bliskość z ludźmi potrzebującymi pomocy" - napisał papież.

W swych rozważaniach nad specyfiką działalności charytatywnej Kościoła zauważył, że musi być ona niezależna od partii i ideologii i nie może być środkiem do prozelityzmu czyli narzucania wiary. Encyklikę kończy modlitwa maryjna napisana przez Benedykta XVI.

Sylwia Wysocka

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)